piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 3

Przepraszam, że tak długo czekaliście na rozdział i ma nadzieje, że dalej będziecie czytać moje opowiadanie :) Obiecuje że notki będą częściej dodawane tak co trzy dni :) Życzę miłego czytania i proszę o komentarze :)


Płacz po raz kolejny obudził mnie ze snu. Podeszłam do łóżeczka i wzięłam swoje maleństwo. Nakarmiłam je i położyłam do snu. Od razu zamknęła swoje oczka. Nie miałam ochoty by iść spać, więc wyszłam z pokoju włączając elektroniczną nianię i zeszłam do salonu. W kuchni zrobiłam sobie ciepłej herbaty i usiadłam na wysokim krześle. Po cichu także załączyłam radio i postanowiłam sobie posiedzieć.
            Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam przyjmując się do pracy. Kate nie była zadowolona, lecz jak jej przedstawiłam warunki jakie mi obiecał, przekonały ją bym przez jakiś czas tam pracowała. Oczywiście jej też musiałam obiecać, że jak złamie dane mi słowo od razu się zwalniam.
            Upiłam łyk herbaty i podeszłam do drzwi tarasowych. Uchyliłam je lekko i poczułam chłodny wiatr na swojej twarzy. Zrobiłam krok do przodu i poczułam miękką trawę pod swoją gołą stopa.
            W końcu nikt mi inny nie da od tak dwóch tysięcy dolarów.
            Położyłam kupek na parapecie i podeszłam do basenu. Usiadłam na brzegu i włożyłam do letniej wody swoje stopy.
            Elektroniczną nianię położyłam obok siebie by nadsłuchiwać czy moja mała nie obudziła się. Spojrzałam na gwieździste niebo i uśmiechnęłam się.
            Po śmierci rodziców, często oglądałam niebo i szukałam najjaśniejszych gwiazd wyobrażając sobie, że to są moi rodzice.
            Nagle koło mnie usiadł ktoś. Spojrzałam na osobę koło mnie i rozpoznałam Avril. Byłam zdziwiona tym, że ona tu jest. Przecież miała swój dom i nie wiedziałam czego ona może tu szukać w środku nocy.
            - Spać nie możesz?  - spytała mnie.
            - Zgadłaś. Widzę, że ty też.
            - Mam koszmary od kiedy obudziłam się. – westchnęła. – Ciągle śni mi się jedna scena. Jak ktoś mnie torturuje i grozi.
            - Czytałam, że twój anty fan cię uprowadził.
            Zaśmiała się i to głośno. Spojrzałam na nią pytająco. Czekałam aż skończy się śmiać, by powiedziała mi o co jej chodzi. Spojrzała na mnie nagle poważnie i zastanawiała się dokładnie nad czymś.
            Postanowiłam jej nie naciskać, jeśli będzie chciała to mi powie, prawda?
            Miała już mi coś powiedzieć, lecz jej przerwałam.
            - Nie mów mi. Nie chce wiedzieć nic o twojej przeszłości. I tak jej nie pamiętasz, wiesz to co ci powiedzieli. Kiedyś sobie przypomnisz i będziesz mogła mi powiedzieć co będziesz chciała, lecz zostaw to teraz dla siebie, ponieważ widzę, że i tak pewna tego nie jesteś co wiesz. – uśmiechnęłam się do niej i spojrzałam na jej dziwną minę.
            - Jesteś mądra. – wyczułam w jej głosie uznanie. – Dziękuje.
            - Taka jest prawda. Ja nie chce opowiadać co mnie spotkało. – powiedziałam dość cicho, że wątpiłam by to usłyszała. – Dlatego nie chce by ktokolwiek mnie o coś pytał.
            - Nie pracuj tam. – jej głos i mina była poważna. – Spotka cię coś złego. Proszę cię.
            - A gdzie mam pracować?
            - Byle gdzie ale nie tam.
            Widziałam, że ona się o mnie martwi. Tylko, żeby mnie do czegoś przekonać musze mieć poważne argumenty. W tej chwili jej nie dostałam ponieważ dziewczyna milczała i miała usta ściśnięte w cienka linię.
            - Przychodzę tutaj by sobie coś przypomnieć. – powiedziała stanowczo. – Ale nie potrafię. Odwiedziłam tyle miejsc, lecz nic mi się nie przypomina.
            - Bo nie chcesz tak naprawdę. Boisz się tych wspomnień. – chwyciłam ją za rękę. – Potrzebujesz czasu by pogodzić się z tymi wiadomościami co masz. Kiedyś ci się uda.
            - Idź za psychologa.
            - Chciałam ale nie mam jak iść na studia. Mała potrzebuje mnie.
            - Wiem o tym. – przytuliła mnie. – Jednak też nie pozwól sobie by ktoś odebrał ci wole kochania, ponieważ ktoś cię zranił.

            - Pyszne! – pochwaliła obiad Kate, która miała dzisiaj wolne. – Delicje poważnie.
            - Ty już się tak nie podlizuj. – uśmiechnęła się do mnie serdecznie i widziałam wdzięczność na jej twarzy.
            - Ja w życiu. – puściłam jej oczko.
            Siedzieliśmy w salonie i jedliśmy wspólny obiad. Cała nasza piątka była przy jednym stole i uśmiechała się od ucha do ucha. Rozmawialiśmy o wszystkim i dalej chcieli mi wybić pomysł pracy w tej restauracji. Jednak nie miałam ochoty zrezygnować z niej. W końcu się poddali i trzeba przyznać, że po mimo krótkiego tu pobytu czułam się jak w domu. Każdy starał mi się pomóc i sami od siebie zajmowali się Nina, która najbardziej ze wszystkich uwielbiała Chrisa z powodu, że się z nią wygłupiał. Pozwoliła sobie nawet by on zmienił jej pampersa rano i nie płakała przy ubieraniu. Widocznie to będzie jedyny mężczyzna, który ma do niej dostęp.
            - Jaka ona grzeczna. – uśmiechnęłam się wesoło do niej.
            - Bo jest wujcio. – powiedział Chris z pełną buzią. – Co nie kochanie? Wiesz jesteś moim ideałem.
            - Wiesz co? – spojrzała na niego rozbawiona Cat. – Podam cię o pedofilię.
            - Wara od mojego dziecka zboczeńcu! – rzuciłam w niego łyżką.
            Każdy zaczął się śmiać, nawet Nadia ponieważ jej ulubiony facet zrobił śmieszną minę.
            - Pójdziemy przed pracą na spacer? – spojrzałam na Nadię.
            Mała oczywiście nie zrozumiała jednak miałam pomysł na spędzenie popołudnia.
            - Pójdziesz sama? – spytała mnie niepewnie dziewczyna. – Umówiłam się Av, a on z Justinem.
            - Ej Justin poczeka, mała księżniczka nie. – oburzył się.
            Odłożyłam talerz trochę dalej, ponieważ skończyłam jeść. Podniosłam się i zaczęłam sprzątać. Oczywiście z pomocą przyszła mi Kate, która pogoniła mnie od sprzątania, co trochę zdenerwowałam się. Nie lubiłam gdy ktoś obchodził się ze mną jak z jajkiem.
            Wyciągnęłam małą z nosidełka i wzięłam na ręce. Oczywiście mała była już po swoim posiłku, przewinięta i wyspana.
            - To ją przebiorę i idziemy. – powiedziałam Chrisowi, który ucieszył się i odebrał mi małą.
- To ja ci pomogę.
            Chłopak był za tym dzieckiem głupi i nie mogłam uwierzyć, że moja kochana córeczka się do niego tak przyzwyczaiła. Przyznaje byłam zazdrosna o nią, jednak ja ją i tak mam na co dzień i częściej się nią zajmuje. Poszliśmy do pokoju i z szafki wyjęłam jej sukienkę i chustkę. Na dworze było ciepło i dlatego nie musiałam ubierać jej grubo. Chris próbował jakoś ją ubrać, lecz mu nie szło za dobrze, ponieważ mała się buntowała.
            - No daj się wujkowi ubrać. – jego głos był łagodny ale widziałam rozpacz w jego oczach. – No dalej współpracuj.
            Mała jak na zawołanie dała się ubrać. Przyznam byłam pod wielkim wrażeniem. Po ubraniu jej zeszliśmy na dół i zrobiłam dla niej herbatkę, by w razie czego mogła się napić.
            W wózku jej się nie podobało i zaczęła marudzić, ponieważ wolała być na rękach. Po wyjściu się uspokoiła i chłopak kierował nas gdzieś. Wózek ja prowadziłam a ona się rozglądała.
            Na dworze było strasznie ciepło więc jej nie przykryłam kocykiem. Machała sobie nóżkami i uśmiechała się.
            - Kochana jest. – spojrzał na mnie Chris, który stroił miny do małej. – I ładniutka.
            - Po mamusi. – zaśmiałam się.
            - Będzie wredna.
            - Czemu ?
            - Bo ruda jest.
            - Czyli ja też wredna jestem? – podniosłam jedną brew i spojrzałam na niego z rozbawieniem na twarzy.
            - Tak.
            - Mówił ci ktoś, że jesteś chamem? To że wtedy zła byłam to miałam powód.
            - W sumie prawda. To nie jesteś wredna.
            Z wózka wyjął małą i dał jej buziaka. Trzymając ją na rękach prowadził nas do parku z tego co się dowiedziałam. Kiedy minęliśmy bramkę powędrowaliśmy na plac zabaw, gdzie zajął huśtawkę i zaczął się z nią lekko bujać.
            Usiadłam na ławce i przyglądałam im się.
            Tak powinien zachowywać się biologiczny ojciec Niny, a nie jakiś obcy dla niej facet, który zna ją kilka dni. Zrobiło mi się trochę smutno z tego powodu, jednak postanowiłam to w sobie zdusić. Nie ma za kim nawet płakać. To była moja porażka życia, a dziecko widocznie jest szczęśliwe przy wujku niż przy tacie, który nigdy się o nią nie troszczył.
            - Nie bądź wredna dla Justina.
            Spojrzałam pytająco na niego, ponieważ nie wiedziałam dlaczego wspomniał o nim.
            - O co ci chodzi?
            - Wiem, że jest kompletnym idiotą teraz, jednak chłopak jest załamany. Po prostu nie radzi sobie z sytuacja jaka go spotkała. – poprawił chustkę małej.
            - Każdy sobie z czymś nie radzi. – mruknęłam. – A on jest po prostu pierdoloną gwiazdą, któremu kasa odebrała rozum.
            - A może jego ukochana nie pamięta go i nie wie jak ma jej pomóc sobie przypomnieć? – spojrzał na mnie znacząco.
            - To, że Avril go nie pamięta nie oznacza, że może tak się zachowywać. Co ja mam powiedzieć. Mam niecałe dziewiętnaście lat. Kochałam ojca dziecka, wybaczyłam mu, że wcześniej mnie wykorzystał a i tak nie potrafi zająć się swoim dzieckiem.
            - Tylko, że nie mogę kilku rzeczy ci powiedzieć i nie zrozumiesz tego tak.
            - Avril mi powiedziała. – przewróciłam oczami. – Wiedziałeś, że przychodzi do waszego ogrodu pomyśleć?
            - Wiemy o tym. Często u nas jest właśnie z tego powodu, by cokolwiek sobie przypomnieć.
            - Nie dręczcie jej tymi historiami. – uśmiechnęłam się do niego. – Potrzebuje czasu na oswojenie się z tym wszystkim. Też nie jest jej łatwo. A Justin swoim zachowaniem tylko pogarsza sytuacje. Powinien dać sobie spokój na jakiś czas. W końcu ona sobie przypomni.
            - Go boli to, że nie pamięta jak bardzo go kochała.
            - To niech nie zachowuje się jak dupek. Jestem tu trzy dni a osobiście go nie lubię. – zaśmiałam się. – Chodź do mamy. – wyciągnęłam rączki do małej.
            Odebrałam ją i wyciągnęłam jej herbatkę i podałam jej butelkę z piciem. Od razu zaczęła łapczywie pić.
            Chłopak usiadł koło mnie i przyglądał nam się.
            - Jesteś głupia za nią. – stwierdził wesoło.
            - To chyba najlepsze co mnie w życiu spotkało. – pocałowałam ja w czoło. – Na początku bałam się jak to będzie ale daje sobie radę.
            Kiedy mała już nie chciała pić, schowałam butelkę a jej ulubiony wujek przejął ją.
            - Nie rób…
            Chciałam go ostrzec przed tym, że mała może go obrzygać. Tylko, że było z późno. Był cały z jej rzygów. Wyciągnęłam wilgotne chusteczki i próbowałam go z tego oczyścić.
            - Ona tak często? – spytał zszokowany.
            - Jest mała i trzeba odczekać chwile aż jej żołądek przyjmie jakikolwiek pokarm. – wyjaśniłam spokojnie. – Nie możesz od razu nią kręcić, rzucać ponieważ będzie tak często.
            - To ją ode mnie teraz weź. – oddał mi ją.
            Wytarłam jej brudną pulchniutką buzię i wsadziłam do wózka.
            - Idziemy do domu. – stwierdziłam. – Musisz się przebrać a Justin nie będzę zadowolony, że go olałeś dla mnie i dziecka.
            W domu byliśmy w niecałe piętnaście minut. Mała zasnęła nam w połowie drogi i leżała sobie swobodnie w wózku w ogródku przy Kate, która czytała książkę i popijała sok.
            Ja w tym czasie postanowiła zacząć szykować się do pracy. Położyłam wybrane ubrania na łóżku i spojrzałam na zegarek. Była godzina piętnasta i miałam dwie godziny do wyjścia. Przyznam, że jakoś specjalnie długo malowanie i inne pierdoły nie zajmowały dużo czasu. Wyprostowałam tylko włosy i pomalowałam się. Minęło tylko pół godziny, więc zeszłam na dół, gdzie moim oczom ukazał się Justin. Przewróciłam oczami na jego widok i nawet się nie przywitałam. Za to moim oczom ukazała się inna scena. Obok niego leżała Nina, która przyglądała mu się wielkimi oczami.
            - Co robisz z moim dzieckiem? – mój głos był zły.
            Podeszłam do nich i wzięłam ją od niego. Domyśliłam się, że niedawno się obudziła. Jej oczka były jeszcze zaspane i lekko zamykały się.
            - Możesz przyciszyć? – spojrzałam złowrogo na niego. – Chce ją uśpić jeszcze.
            Chłopak nic nie mówiąc wyłączył telewizor i podniósł się. Poszedł do kuchni gdzie teraz zobaczyłam Avril i Cat, które coś majstrowały tam. Nagle zobaczyłam coś dziwnego. Obok niej był jakiś chłopak, który przytulał się do niej od tyłu a jego race były na jej brzuchu.
            - O Elena! – zauważyła mnie. – Chcesz z nami robić ciasto?
            - Za półtorej godziny idę do pracy. Gdzie Christian ?
            - To paskuda obrzygała go i szuka bluzki na przebranie. – oparł  chamsko Justin.
            Miałam ochotę mu przywalić, lecz w moich oczach zebrały się łzy. Nie chciałam by moje dziecko tego słuchało i poszłam na górę. Zamknęłam za sobą drzwi i włożyłam ją do łóżeczka. Pogłaskałam ja po policzku i uśmiechnęłam się.
            - Nie jesteś paskudą.
            Zostawiłam ją i zeszłam na dół szukając Kate, której nie było w ogrodzie. Rozmawiała z kimś przez telefon i czekałam aż skończy. Zapomniałam, że miałam do niej prośbę jeśli chodzi o dziadków Niny.
            Kiedy schowała telefon do kieszeni spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy. Wiedziała pewnie o mojej prośbie.
            - Dziadkowie Niny chcą przyjechać w weekend i czy mogę zaprosić ich na obiad? – zrobiło mi się trochę głupio.
            Nie powinnam jej pytać o takie rzeczy jak jestem tu ledwo trzy dni.
            - Możesz. Głupie pytanie. – zaśmiała się . – Przecież nie mogę zabraniać dziadkom twojej córki nie przychodzić tu.
            - Będzie jej ojciec.
            - To pokażemy mu co stracił. – klasnęła w dłonie. – Sobotę mam wolną i pomogę ci we wszystkim. Zrobimy jakiś dobry obiad i posprzątamy dom. Co ty na to?
- Sama posprzątam. – przytuliłam się do niej. – Dziękuje.
- Zaprosimy jeszcze jedną osobę, ponieważ Pattie często do nas przychodzi
w weekendy i nie chce jej zawieść.
- Mi to nie przeszkadza.
           
            Była godzina pierwsza w nocy kiedy wróciłam po pracy do domu. Zmęczona otwarłam drzwi i to co zobaczyłam rozczuliło mnie. Chris siedział na kanapie i spał a obok niego leżała Nina z poduszką pod głową i przykryta kołdrą. Na ziemi, leżała butelka z mlekiem, wypita do końca i brudny pampers. Wzięłam to i posprzątałam. Szturchnęłam lekko chłopaka by się obudził. Oczywiście tylko mruknął i poprawił się.
- Chris. – szepnęłam. – Chris obudź się.
- Nie obudzi się tak łatwo. – usłyszałam za sobą czyjś głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam Justina, który trzymał w ręce szklankę z mlekiem. Spoglądał na mnie i widziałam jak lustruje mnie wzrokiem. Przewróciłam oczami i dalej budziłam chłopaka. Przecież nie pozwolę mu spać na kanapie, kiedy zajmował się moim dzieckiem.
Chłopak leniwie otworzył oczy i zaczął mi się przyglądać z dziwną mina na twarzy. Nie dziwie się dlaczego moje dzieciątko śmieje się kiedy tylko na niego spojrzy. Samej teraz zachciało mi się śmiać.
- Co się dzieje? – jego głos był zaspany.
- Idź do łóżka, ja już skończyłam prace. Zajmę się nią i tak zaraz wstanie ponieważ będzie głodna.
- Okay. – ziewną i rozciągnął się. – A ty nie miałeś iść do domu?
- Jakoś nie wyszedłem. – mruknął szatyn. – Nie miałem ochoty. Póki co u mnie w domu jakaś impreza rodzinna jest.
- To śpisz dziś na kanapie. – wstał Chris. – Dobranoc aniołku. – pocałował Ninę w policzek i poszedł na górę.
- Mam nadzieje, że to obleśne coś nie przeszkadzało ci. A jak tak to następnym razem zabiorę ją ze sobą. – warknęłam i odeszłam.

2 komentarze: