poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 5

Ktoś próbował mnie poderwać, lecz zlałam tego faceta. Przyznaje, że powoli żałuje tutaj pracy, ponieważ każdy klient się mną interesował i chciał ze mną przez chwilę rozmawiać. Drażniło mnie, że czasem łap nie potrafili trzymać przy sobie. Gdybym mogła to bym im zęby powybijała.
            Właśnie zanosiłam puste szklanki do baru i chwilę odpocząć. Dzisiaj miałam mieć wypłatę, ponieważ minął już miesiąc od kiedy tutaj pracuje. Pracownicy byli sympatyczni i tylko z jedną straszą o rok dziewczyną miałam problem, która próbowała podłożyć mi nogi, gdzie kol wiek byłam. Na szczęście mój dobry kolega straszy o dziesięć lat pomagał mnie i tłumaczył kierownikowi. Był tutaj barmanem i starał mi się nie raz pomóc. Czasem zwalniał mnie godzinę przed końcem mojej zmiany, bym mogła się wyspać i zająć córką.
            Właśnie usiadłam na krześle i podałam mu pełną tacę pustych szklanek po drinkach a on uśmiechnął się do mnie.
            - Co ty taka zmęczona? – spytał mnie z uśmiechem na twarzy.
            - Nina ząbkuje powoli i co chwilę płacze. – westchnęłam. – Właściwie nie śpię.
            - Dlaczego wolnego sobie nie zrobisz? 
            - Bo rentę po rodzicach mam jeszcze miesiąc a za same alimenty nie utrzymam dziecka.

            Chłopak właśnie mył szklanki i mi się przyglądał. No nie dziwie się nikomu, że na nie się spogląda, ponieważ mam na sobie elegancką sukienkę w czerwonym kolorze i wysokie czarne szpilki, włosy znów miałam spięte w eleganckiego koka a makijaż trochę za ostry. Jednak szef każe więc nie mam nic do gadania. Najlepiej ubrałabym się tutaj bardziej inny strój niż sukienka w której mi prawie widać tyłek i cały biust.
            - Musze kiedyś zobaczyć tą twoją piękność.
            A właśnie Tom był gejem. Jako jedyny spoglądał na mnie tylko w ocenie stroju, który szef nam wybiera. Dla niego ważne jest by ubrania były dopasowane do osobowości. Nie bałam się że mi coś zrobi i nigdy nie dotknął mnie w intymne miejsca. Traktowaliśmy się jak najlepszych przyjaciół. 
            - Wpadłbyś do mnie na kawę. – zaproponowałam dość oczywisty sposób.

            - Z chęcią mała, lecz mam zmianę do piątej rano…
            - Zapomniałam.
            - Klient się jakiś zbliża, lepiej idź po jakieś zamówienia by do ciebie nie zagadywał bo nie chce mu przyłożyć.
            Może Tom był gejem, lecz strasznie męskim, który wie co to szacunek to dziewczyn. Wzięłam już pustą tacę i zaczęłam iść w kierunków stolików. Zebrałam kilka zmówień, zapisując sobie w notesie jaki drink i gdzie zanieść. W głowię ponumerowałam sobie stoliki by było mi łatwiej. Wróciłam do baru i czekałam na zamówienia. Klient, który właśnie przyszedł był około czterdziestki i bardzo przystojny. Wysoki i wysportowany oraz zadbany. Przyglądał mi się z uwagą, lecz ja nie obdarowałam go miłym wzrokiem. Spojrzałam na zegarek na ścianie i stwierdziłam, że za godzinę kończę na dziś pracę.

            - Dzień dobry panienko.
            Spojrzałam na tego mężczyznę i mimo wszystko musiałam się do niego uśmiechnąć. Klient miał zielone oczy i zniewalający uśmiech, jego ciemnoblond włosy były ułożone w artystycznym nieładzie i próbował mnie zachęcić do siebie.
            - Moją praca nie jest rozmowa z panem, lecz roznoszenie drinków. – powiedziałam patrząc na jego oczy. – Nie jestem także dziewczyną do zabaw.
            - Oh… - wyglądał na zawiedzionego. – Chciałem tylko trochę pogawędzić.
            - Trzymaj El.
            Spojrzałam na Toma, który widocznie spieszył mi z odsieczą. Wzięłam zamówienia i pożegnałam się z klientem. Po drodze pokazałam wolnej dziewczynie tego faceta by nim się zajęła. Podziękowała mi i zmierzała do niego a ja roznosiłam drinki.
            Moje nogi bolały mnie od tych szpilek i marzyłam je bym mogła je ściągnąć.
            Ponownie dzisiaj zostałam zaczepiona przez jakiegoś klienta, który siedział sam. Chwycił mnie za rękę i próbował do siebie przyciągnąć. Szef mi mówił by od razu wyrwać się i iść przed siebie ewentualniew ochronę zawołać. Spojrzałam na pobliskiego ochroniarza, który przyglądał się tej sytuacji. Podszedł i od razu go poinformował, że nie ma prawa mnie dotykać w jakikolwiek sposób.
            - Dzięki. 
            - Mała, powinnaś dawno zrezygnować z tej pracy. – spojrzał na mnie srogo. – Szef w końcu będzie miał dość, że klienci cię zaczepiają a my musimy ich uspokajać.
            - Domyślam się, dlatego porozmawiam z nim dzisiaj.
            - Zrób to teraz. I tak chce  ciebie dzisiaj wezwać na rozmowę po twojej zmianie.
            - Wiesz po co?
            - Nie.
            Odszedł a ja zostałam sama z tacą w ręce.
            Nawet nie wiem kiedy moja zmiana minęła i zostałam poinformowana, że szef mnie woła. Poszłam do jego biura i jak zwykle zastałam go przy biurku z nosem w papierach. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się wesoło.
            - Wołał mnie pan. – usiadłam przed nim na krześle.
            - Tak. Musimy porozmawiać. – jego głos nie był zadowolony. – Klienci się skarżą, że nie mają prawa dostępu do ciebie.
            - Wiem o tym.
            Wystraszyłam się, że mogę stracić prace. Nie wyobrażałam sobie, że mam utrzymać córkę za niższą pensję, ponieważ na nic nam nie starczy, a nie chce nikogo prosić o pomoc.
            - Dlatego będziesz rozmawiała od jutra z klientami. – uśmiechnął się. – Tylko tyle. I podwyższam ci pensje o pięćset dolarów.
            Byłam w szoku i nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Zgodziła się, mimo swoich oporów.
            - A mogę mieć bardziej skromne ubrania? – spytałam patrząc się na swoje ręce.
            - Masz rację, nie powinniśmy tak wyzywająco cię ubierać. – uśmiechnął się. – A jak ci się pracuje?
            - Dość dobrze. – odparłam i podniosłam się. – Tylko muszę już iść.
            Weszłam szybko do szatni ubierając się w swoje ubrania i wyszliśmy tylnym wyjściem. Jechał dość szybko i byłam mu za to wdzięczna, ponieważ chciałam być jak najszybciej u swojego dziecka.
            W domu od razu pokierowałam się do swojego pokoju z butami w rękach. Kiedy byłam u siebie zobaczyłam leżącą Ninę i Cat na moim łóżku. Chris widocznie też tu musiał być, ponieważ znalazłam jego bluzę na podłodze. Kate miała nocki i nie miała jak zajmować się dzieckiem. Spojrzałam na swoje dziecko, które nie spało i machało sobie rączkami. Wzięłam ją na ręce i zaczęłam karmić. Czekałam aż się naje i wsadziłam do łóżeczka. Przykryłam kocykiem i wyszłam z pokoju kiedy zobaczyłam, że śpi.
            Powoli traciłam pokarm i musiałam z nią iść do lekarza by przepisał mleko odpowiednie dla niej. Usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam sobie telewizor. Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam przyjmując tą ofertę pracy. Wcześniej jakoś mi to przeszkadzało a teraz?
            Sprzątałam właśnie w domu, ponieważ mała leżała na swojej macie z wiszącymi zwierzakami i bawiła się. Nie chciało mi się siedzieć i odpoczywać, więc wzięłam się za prace domowe. Wszyscy tak naprawdę jeszcze spali a ja mimo czterogodzinnego snu nie byłam śpiąca. Chciałam by Kate była zadowolona że nie musi nic zrobić i nawet naszykowałam dla niej śniadanie.
            - A cie powaliło?
            Podeszła do mnie Cat i sięgnęła po butelkę z woda mineralną.
            - Nudziło mi się a przydało się posprzątać.
            - Ja chyba przy tobie zwariuje. Dostałaś wiadomość.
            Wzięłam mój telefon od niej i odczytałam wiadomość. Była ona od banku, że dostałam przelew.
            - Idziemy na zakupy? Mała wyrosła z większości ubranek.
            - No dobrze. – uśmiechnęła się zadowolona.
            - To za godzinę. Zostało mi pomyć podłogi.
            - To ja idę się ogarnąć.
            Wzięłam szmatę do ręki i owinęłam o szczotkę do podłogo. Kiedy myłam usłyszałam jak drzwi się otwierają i wchodzi do domu David, który nie wie co ma ze sobą zrobić. Avril była na mini trasie, koncertowała w kilku miastach i wraca dopiero za tydzień. Uśmiechnęłam się do niego.
            - A ty w kopciuszka się bawisz? – spojrzał na mnie pytająco.
            - Nie. – odparłam chichocząc. – Po prostu Kate pracuje na noc i nie chce by sprzątała i szła do pracy.
            - Miło z twojej strony. – pochwalił mnie. – A może wpadniesz do  mnie posprzątać. Mam lekki bałagan od kiedy Avril nie ma.
            - Pomogłabym ci gdybym nie musiała iść na zakupy i kupić coś małej. – wskazałam na bawiące się dziecko. – Wyrosła z większości ubrań. A dziś dostałam wypłatę, więc umożliwia mi to iść na zakupy.
            - Potrzebujesz kierowcy?
            - Poważnie nie masz co robić jak nie ma Avril. – zaśmiałam się. – Możesz iść z nami.
            - No to leć się przebrać a ja pomyje za ciebie.
            Odebrał szczotkę ode mnie i kazał być w półgodziny gotowa. Uśmiechnęłam się do niego i wzięłam małą by przebrać. Założyłam na nią śliczną różową sukienkę w kwiatki, prezent od Christiana, który musiał kupić jej coś na jej trzeci miesiąc i różową opaskę tak by uszy jej nie przewiało.
            Sama przebrałam się w zwykłe krótkie spodenki i bokserkę a na nogi założyłam trampki. Byłam w niecałe piętnaście minut gotowa. Gdy zeszłam z powrotem do salonu zobaczyłam Cat czekającą na mnie.
            - Elena, co ty masz na sobie?
            Dziewczynie nie odpowiadał mój strój. Wiedziałam o tym od samego początku o tym. Uważała, że powinnam ubierać się gustownie a nie w pierwsze lepsze ubrania. Przewróciłam oczami i wyszłam z domu.
            Oczywiście jechaliśmy samochodem od ciotki, ponieważ nie chciało nam się fotelika przenosić.
            W centrum handlowym mała nie chciała być w wózku i musiał David trzymać ją na rękach. Rozglądała się i gdy mijaliśmy coś co jej się spodobało był jeden wielki płacz. Zaczęłam żałować, że jej nie zostawiłam w domu i nie poszłam sama na te zakupy. Już wiem czemu rodzice nie chcą zabierać ze sobą małych dzieci.
            Weszliśmy do sklepu z ubrankami dla dzieci i od razu zaczęliśmy rozglądać się za odpowiednimi dla niej ciuszkami. Oczywiście nie dane nam było przymierzy czy będą dobre te ubrania, ponieważ za pierwszą próbą był ryk i płacz oczywiście było mi wstyd, że nie potrafię nad nią zapanować.
            Szczerze co raz częściej czułam, że nie radze sobie z dzieckiem. Nawet sam pan pierdolony Justin mi dokuczał pod tym względem.
            Na początku dawałam sobie radę, jednak teraz nie potrafiłam sprostać najłatwiejszemu zadaniu stosunku do niej. Wiecznie chodziłam rozdrażniona a mimo to byłam spokojna na zewnątrz. Nikomu nie chciałam pokazać, że Nina była męcząca i nie potrafię nie raz sobie dać z nią rady.
            Po chwili wyszliśmy ze sklepu obładowani ubraniami dla małej i kierowaliśmy się w stronę wyjścia.
            Przy wyjściu wpadłam na kogoś i upadłam na podłogę. Zakupy wyleciały mi z rąk i jedynie głośno westchnęłam. Spojrzałam się do góry by zobaczyć przez kogo się wywaliłam.
            Moim oczom ukazał się Justin. Oczywiście zamiast mi pomóc to ominął mnie i zaczął się śmiać.
            David pomógł mi wstać i pozbierać zakupy. Spojrzałam jeszcze na odchodzącego chłopaka i pokiwałam niedowierzając głową.
            Strasznie przypominał mi ojca mojego dziecka. Z dnia na dzień gdy bywał u nas w domu potrafiłam znaleźć ich wspólne cechy, których mieli mnóstwo.
            W oczach miałam łzy i żal w sercu. Nie chciałam z nim mieć nic do czynienia, ponieważ to pierdolona gwiazda i nikt kto ma normalne serce.
            W domu zobaczyłam ciocię, która robiła właśnie obiad. Podeszłam do niej i przytuliłam się do niej. Ona mnie rozumiała, ponieważ nie raz ze mną rozmawiała na temat Niny i mój. Wiedziała o wszystkim oraz pozwalała podejmować swoje własne decyzje. Nie raz bywały one błędne ale uczyłam się dopiero co to jest bycie matką.
            - Co się dzieje? – szepnęła do mojego ucha.
            - Cieszę się, że was mam.
            - Eleno widzę, że coś się dzieje.
            - Nic poważnego. Po prostu czasem mam wrażenie, że jestem sama jak palec.
            - Nie możesz tak myśleć. Jesteś tu od miesiąca i powinnaś traktować nas jak rodzinę. – spojrzała w moje oczy.
            - Justin w centrum wpadł na nią. – wtrąciła się do naszej rozmowy. – I chyba przykro jej się zrobiło.
            Odeszłam od nich i wzięłam małą na ręce. Pocałowałam ją w główkę i wyszłam do ogrodu. Spojrzałam na niebo.
            - Mamo dajcie mi z tatą siły. – szepnęłam.

2 komentarze:

  1. BOSKI !! z resztą jak wszystkie !! <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny blog :)
    +
    Zapraszam do siebie :)

    Pierwsze małżeństwo skończyło się po 3 miesiącach, ile wytrzyma te które mam zawrzeć za 3 dni? Mam nadzieje, że te o wiele dłużej

    http://pokochaj-mnie-jeszcze-jeden-raz-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń