poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 2

Mimo, że jest sobota, to musiałam zacząć swoją pracę. Ubrana z czarne rurki i białą bokserkę oraz na moje nogi nałożyłam koturny z otwarciem na palce, nie mogłam zapomnieć o najważniejszej rzeczy, którą była broń, schowana w niewielkiej torebeczce.
            Byłam śpiąca jak diabli, jednak nie mogłam po sobie dąć tego rozpoznać, ponieważ przespałam czternaście godzin, a wcale wczoraj nie byłam pijana. Ciekawe co mój tata powiedział, że jego jedyne dziecko, od czasu do czasu sobie zaćpa. W sumie on wcale lepszy nie był.
            Teraz kiedy byłam gotowa do pracy, zeszłam na dół i musiałam stwierdzić, że Cat, która dalej paradowała w piżamie, nie była w stanie trzeźwo myśleć. Chris paradował po domu w bokserkach a obok niego gwiazdeczka. Co on tu jeszcze robi?
            Jednym słowem stwierdziłam, że jako jedyna byłam najlepszej formie.
            Usiadłam na krześle przy barku i obserwowałam chłopaków. Robili coś na obiad, czyli ciocia znów była w pracy. Eh…
            Spojrzałam na swoje ręce, które trzęsły się niemożliwie. Ostatni raz sobie pozwalam na coś takiego!
            - O nie śpisz.
            Spojrzałam na gwiazdeczkę, który mi się przyglądał zaciekawieniem.
            - Można powiedzieć, że nawet jako osoba ucząca się nie ma czasu na dni wolne.
            - Ciekawe czym się tak zajmujesz?
            Widać było po jego brązowych oczach, że jest zaciekawiony, czym to ja się zajmuje.
            - Chronieniem twojej dupy Biebier. – puściłam mu oczko. – Przez najbliższy czas nie uwolnisz się ode mnie.
            - Co? – jego głos mówił sam za siebie.
            - Tak, Biereku. Jestem twoim ochroniarzem. – zaśmiałam się. – Twój kochany tatuś mnie wynajął.
            Chłopakowi pobladła twarz, a każdy się nam przyglądał.
            - Co mój tata nawywijał? – spojrzał na mnie niepewnie.  – I dlaczego mnie chroni dziewczyna?
            - Dziewczyna czy nie, bezpieczny musisz być. A co zrobił twój tata niech ci sam powie.
            Zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i stwierdziłam, że mój tata nie ma co robić.
            - Siema staruchu jak tam życie płynie?
            - Daj mnie na głośnik. – warknął. – O ile Justin jest koło ciebie.
Położyłam telefon i włączyłam funkcję głośnomówiącą.
            - Słuchać mnie teraz smarkacze. – warknął. – O ile dobrze zorientowany jestem to sprawa zrobiła się poważniejsza.
            - O ile?
            - Tak, że masz mieć zawsze przy sobie broń.
            - Tato, ja zawsze ją mam przy sobie.
            - Samochód którym będziesz się poruszać to audi s5.
            - Lepszej bryki nie mogłeś wybrać. – mruknęłam – Wiesz, że nie lubię szybkich aut.
            - To mnie nie obchodzi. Dzisiaj o osiemnastej w domu Justina zjawi się Scoot i powie wam dalszy plan. Słowem mówiąc nawet w trasy razem jeździć będziecie.
            - A szkoła?
            - Jego prywatne nauczycielki będą ciebie uczyć.
            - Ale…
            - Avril Maria Steel zamknij się! – krzyknął. – Twoim obowiązkiem jest go nie spuszczać z oka!
            - To wiem od samego początku. Chce wiedzieć co się stało.
            - Justin kiedy masz trasę?
            - Za dwa tygodnie.
            - Świetnie, twoim dodatkowym zadaniem Avril jest odszukanie w jego ekipie szpiega. W tym jesteś kochanie najlepsza ufam ci. Wysłać ci Leona do pomocy ?
            - Niech pomoże Corneli ściągać majtki a nie wysyłaj go do mnie bo żywy to on nie będzie.
            - Dowiedziałaś się?
            - Przez telefon. – syknęłam. – Dupek.
            - Cóż, niestety jest zbyt dobry żeby go wywalić.
            - Tak wiem. To wszystko.
            - Tak. Kocham cie. A i o osiemnastej u Justina bądźcie. Bez Catlyn i Chrisa.
            - Tak jest stary zgredzie. Też cie kocham.
            Rozłączyłam się i spojrzałam na kuzynów.
            - Masz broń? – spytała przerażona blondynka.
            Wyciągnęłam z torebki pistolet i położyłam na blat. Obok niej położyłam dodatkowy magazynek i wzruszyłam ramionami.
            Każdy podszedł i spojrzał na nią z miną jakby po raz pierwszy coś takiego zobaczyli. W głębi duszy sama bałam się tego, jednak musiałam mieć to przy sobie. W pokoju miałam tego więcej. Po prostu nosiłam przy sobie póki co pistolet i dodatkowy magazynek, ponieważ na razie więcej tego nie było mi potrzebne.
            A nikt nawet nie zdąży mi ukraść torebki, dlatego że nie zdążył by. Jestem bardzo wyczulona na kradzież i tego nie toleruje.
            - Czyli spadłem na psy.
            Kiedy usłyszałam słowa gwiazdeczki zamurowało mnie. Otwarłam ze zdziwienia usta, a w moich oczach pewnie zagościł gniew.
            Co on sobie myśli?!
            Podniosłam się z krzesła i wściekła zaczęłam iść w jego stronę. Przede mną stanął Chris, jednak wiedział, że nie da mi sobie rady, mimo że jestem dziewczyną. Nasz tata uczył samoobrony, więc nie był wstanie mnie pokonać w walce. Wyminęłam go i chwyciłam gwiazdeczkę za ramiona przyciskając go do ściany.
            - Słucha pierdolona gwiazdeczko – syknęłam. – Masz szczęście że muszę cie chronić inaczej w tej oto chwili zabiłabym ciebie własnymi rękami. – uderzyłam go z liścia w twarz.
            -  Uspokój się wariatko. – warknął.
            - Zapamiętaj że mogę zrezygnować z zadania a przydzielą ci byle kogo ponieważ osoby, którym się ja równam maja ważniejsze zadania niż chronienie twojego życia.
            - Sam sobie lepiej poradzę. – syknął.
            - Ciekawe czy odnajdziesz swojego wroga wśród swoich. – zaśmiałam się.
            Puściłam go i wróciłam na swoje miejsce. Chłopak był wściekły, że poniżyła go dziewczyna.
            W sumie faceci nas poniżają, więc dlaczego dziewczyny tego też nie mogą robić?
            Przypomniał mi się wczorajszy telefon Leona…
            Pf…
            Tylko tyle mogłam na ten temat powiedzieć. Nie miałam ochoty myśleć o tym dlaczego osoba, która była dla mnie ważna, wybrała kogoś innego.
            - Skończcie. – podeszła do nas Cat. – Jakbyś nie zauważył będzie ciebie chronić moja kuzynka!
            - Nie musi tego robić!
            - Może stracić przez ciebie idioto życie. – podszedł do niego Chris. – Jakbyś łaskawie nie zauważył.
            - Mnie się nie da zabić. – zaśmiałam się. – Nie zabito mnie w wieku dziesięciu lat to i teraz nikt mnie nie zabije.
            I teraz każdy posmutniał. Ja jednak miałam to w dupie. No i co z tego, że jako dziesięcioletnia dziewczynka chroniłam siebie i zaszczepiłam faceta, który wkradł nam się do domu, tylko po to by pomordować mnie i matkę.
            Każdy myślał, że wejdzie to na moją psychikę, jednak nie wiedzieli ile mi to dało i jak bardzo zniszczyło od środka.
            Wtedy umarła we mnie cząstka, która była w tej chwili niepotrzebna.
            Wiele lat próbowano mi ją przywrócić, jednak nie było po co. Po prostu, musiałam sama chcieć, by niektóre uczucia do mnie wróciły.
            - Avril. – nagle poczułam dłoń na swoim ramieniu.
            - Skończcie smucić się! To nic takiego! – krzyknęłam.
            Spojrzeli na mnie ze smutkiem.  Uważali do dziś, że kiedy zamordowano mi matkę, na moich oczach nie potrafię się z tym pogodzić. Jednego tylko nie rozumieli. Minęło osiem lat po tym i nie boli mnie to!
            Spojrzałam na Cat, która czekała aż wybuchnę płaczem.
            - Ja nie płacze.
            - Av wiemy jak cie to boli.
            - Nie wmawiaj mi czegoś, czego nie ma.
            - Cierpisz w sobie. – nagle odezwał się Chris.
            Spojrzałam na niego wściekła.
            - Nie cierpię!
            - Nie znamy ciebie od dziś. – mruknęła niezadowolona blondynka.
            Wzięłam kilka głębokich wdechów na uspokojenie się.
            - Avril Maria Steel nie ma uczuć, zapamiętaj to sobie. – zwróciłam się do Cat. – I nie będę ich miała do końca swoich dni.
            Podniosłam się i poszłam do swojego pokoju. Stanęłam na środku schodów i odwróciłam.
            - Beze mnie się stąd nie ruszaj! – krzyknęłam do Biebera. – Bo sama pozbawię życia.
            Po tych słowach ruszyłam do pokoju.
            Opadłam na łóżko i wyszukałam w mojej torbie paczki papierosów. Wzięłam jednego i podeszłam do okna by zapalić.
            Co za debile! Uważali, że dalej cierpię przez to wszystko, co tak dawno się wydarzyło. Nie byli ze mną całymi dniami i nie mogli stwierdzić jak mogę się czuć na wspomnienie swojej matki.
            Wiem, że dziwnie jest usłyszeć że dziesięciolatka miała głowę swoich matki na kolanach i błagała by do niej się odezwała, jednak to było osiem lat temu!
            Może przez rok, byłam chodzącym cieniem, jednak nikt nie może zarzucić mi że dalej cierpie!
            Avril Maria steel nie cierpi! Nie ma ona uczuć!
            Wypaliłam papierosa i położyłam się. Okryłam kołdrą po same uszy i zamknęłam oczy. Nastawiłam budzik na siedemnastą i pozwoliłam snąc na parę godzin.
           
            - Kurwa! – krzyknęłam na cały dom zaspana.
            Zapamiętać, że muszę zmienić dźwięk swojego budzika. Wzięłam telefon do ręki i wyłączyłam alarm. Odrzuciłam kołdrę od siebie i wstałam. Ubrałam buty i powędrowałam do łazienki. Poprawiłam makijaż oraz włosy spięłam w koka, odsłaniając swój tatuaż, który był na moim karku, oraz za uchem. Na karku znajdował się mały kruk z otwartymi skrzydłami, który chronił imię mojej matki a za uchem data jej śmierci.
            Wyszłam z łazienki, poprawiłam jeszcze bluzkę i zeszłam na dół gdzie zobaczyłam, oglądających film nastolatków. Nic nie mówiąc, poszłam do kuchni i wzięłam sobie cole. Upiłam spory łyk, wzięłam kawałek wczorajszego ciasta, ponieważ poczułam się głodna i usiadłam w samotności.
            Nie miałam ochoty w tej sytuacji z nimi rozmawiać. Spojrzałam na szklankę w której była nalana cola i doszłam do wniosku, że bym się napiła drinka. Tylko, że musiałam prowadzić, więc się opanowałam z moją zachcianką.
            Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że musimy ruszać na spotkanie. Zeskoczyłam ze stołka, brude naczynia schowałam do zmywarki.
            - Bieber podnoś dupsko i jedziemy.
            Chłopak mnie usłuchał i nie musiałam powtarzać drugi raz. Byłam mu za to wdzięczna.
            - Av uważaj na siebie.
            Nie odpowiedziałam Catlyn. Byłam na nią wściekła z powodu, wmawiania mi czegoś czego nie czuję. Nienawidzę gdy ktoś coś mi chce wmówić. Kocham ich bo są moją jedyną rodziną, jednak czasem są zbyt nadopiekuńczy stosunku co do mnie.
            Wsiadłam do samochodu, jednak doszłam do wniosku, że nie znam drogi. Podałam chłopakowi kluczyki. Spojrzał na mnie jak na idiotkę.
            - Nie wiem gdzie mieszkasz. – wyjaśniłam.
            Usiadłam na miejscu pasażera i ruszyliśmy w milczeniu. Chłopak podał mi nagle moja broń.
            Co ze mnie za debil! Zapomniałam zabrać ją z blatu. Mruknęłam ciche dzięki i włączyłam radio. Jak to na moje szczęście akurat leciał sam Justin Bieber w piosence Boyfrend. Od razu chłopak zaczął nucić, więc nie zamierzałam jej przełączyć. Sama nawet zaczęłam sobie ją nucić, mimo że ten piskliwy bit mi przeszkadzał nie była taka zła. Chłopak przez chwilę na mnie spojrzał i uśmiechnął się pod nosem. Jednak wyczułam, że chciał mi dogryźć.
            - Powiedziałam wczoraj, że słucham twoich piosenek.
            Nic nie odpowiedział, więc dalej sobie śpiewałam. Minęła piosenka a my byliśmy na miejscu. Wysiadłam a chłopak na zewnątrz oddał mi kluczyki.
            Jego dom nie był taki wielki jak sobie wyobrażałam. W zupełności przypominał mi dom cioci. Niewielki ale dwupiętrowy, jedynie czym się różnił to, że miał płot. Przekroczyłam próg mieszkania. Tu też było zwyczajnie. Ściany w kolorze łososiowym i brązowe meble a na ścianach było wiele zdjęć oraz jego nagród.
            Cóż widocznie uwielbiał się chwalić swoimi osiągnięciami. W salonie czekała już na nasz grupka osób. Rozpoznała słynnego Ushera oraz Scoota Browna. Koło nich siedziała ciemnowłosa kobieta o piwnych oczach oraz szczupłej sylwetce.
            - Siema chłopaki. – przywitał się z nimi Bieber.
            - Siema młody. – odpowiedzieli mu. – Co to za lala?
            Zirytowałam się. Zobaczyłam laptop włączony i video rozmowę z moim kochanym tatkiem. Pomachałam mu a on mi odmachał.
            - Dobra przechodzimy do sedna sprawy bo nie mamy dużo czasu. – zaczęłam.
            - Chwilunia panienko.  – zaczął Scott. – O czym ty mówisz?
            Zirytowałam się. Spojrzałam na Biebera obok mnie który się głupio do mnie uśmiechnął. Miałam już wybuchnąć jednak zostałam powstrzymana.
            - Ta panienka to moja córka. – usłyszałam głos taty z laptopa. – Chroni waszego smarkacza.
            Po chwili każdy krzyknął „Co?” z czego byłam nie zadowolona. Czy zawsze będzie taka reakcja na widok dziewczyny, która broni jakąś gwiazdę?
            - Wysłałem wam najlepszą dziewczynę. – mruknął mój tata.
            - Tsa… - mruknął Bieber.
            Wnerwiłam się już za dobrze. Już odwracałam się do niego gdy podniósł ręce w geście obronnym. Uśmiechnęłam się chytrze, wiedząc, że chłopak się mnie boi. Podbudowało to moje ego.
            - Zaczynając od początku. – mruknęłam. – mamy tu drugi komputer?
            Pokazali mi drugi laptop leżący na stole w salonie. Obróciłam laptop na którym był tata w stronę drugiego i nagle do mnie dotarło, że to mój sprzęt. Uśmiechnęłam się.
            - Rozumiem, że przyszedł tu pocztą. – zwróciłam się do ojczulka. – Ryzykowne.
            - Wszystkie podejrzane dokumenty są na twardym dysku u mnie. – zaśmiał się. – Nie jestem głupi.
            - Kartoteka, naszych klientów przegrałeś na pendrive?
            Kiwnął potwierdzająco głową z głupim uśmiechem.
            - A sfałszowane akty zgonów, rozumiem są u Paula na komputerze?
            - Córko za kogo mnie masz?
            - Cóż… za starego zgreda z amnezją. – zaśmiałam się. – upewniam się, żeby nie było problemów.
            - Może jestem stary ale nie aż tak smarkulo.
            - Powiesz do mnie jeszcze raz smarkulo to…
            - Nie przeginaj. – warknął.
            - Dobra biorę się do roboty.
            Weszłam do systemu i włamałam się na portal policyjny, oraz potencjalnych naszych wrogów. Wpisałam kilka haseł oraz skupiłam się na tym co robiłam, by przypadkiem nie pomyliła się.
            Po skończeniu odsunęłam się od komputera i pokazałam im ludzi, którzy mogą chcieć złapać gwiazdeczkę oraz jego papy.
            - Czuje się jak córka ojca chrzestnego. – zażartowałam. – Oto wasi wrogowie, którzy chcą schwytać każdego kto jest spokrewniony z Jeremim Bieber.
            Pokazałam im zdjęcie Toma Blacka.
Był do pół francuz pół Amerykanin. Wysoki o bardzo wyrazistych rysach twarzy i niebieskich oczach. Rozpoznawalny znak była u niego gwiazdka z tyłu głowy.
            - Co pisze w serwisie policyjnym? – spytał mnie tata.
            - Cóż chwilka.
            Weszła do bazy danych wpisując kolejne hasła i musiałam powiedzieć przykrą wiadomość.
            - Mamy pięć minut inaczej nas wykryją. Daj Paulowi zadanie by złamał szyfr. – mój głos był stanowczy. – Tak więc wyszedł po ośmiu latach z więzienia za dobre sprawowanie. Jego wyrok miał trwać piętnaście lat. Został aresztowany za zlecenie zabójstwa niejakiej Katariny. – skurwiel – Wcześniej zajmował się handlem narkotyków.
            Wylogowałam się ze strony policyjnej. Całe szczęście ściągnęłam dane na laptopa i wysłałam je do taty.
            - Jak się czujesz? – spytał nagle tata.
            - Lajtowo. – mruknęłam.
            Czyli to on. Teraz przyszedł czas zemsty.
            - Nawet się nie waż. – usłyszałam ostry głos taty. – Ja to z nim załatwię, ty masz chronić chłopaka.
            - Szkoda, że to nie był wtedy on. – mruknęłam. – Wysłałam resztę informacji na jego temat tobie. Pobrałam cały plik o nim. A teraz pozwól ze włamie się do serwerów CSI. Może i tam coś jest.
            - Dobrze.
            Tak więc tutaj potrzebowałam, dłuższej chwili by cokolwiek znaleźć.
            Jako szpieg komputerowy byłam doskonała. Uwielbiałam sobie poszperać, nawet z nudów i poczytać jak udawało się bandytów znaleźć. Sama usuwała niektóre dane naszych ludzi, którzy byli podejrzani. Od razu jednak pozbywaliśmy się z ich gdyż nie mogliśmy sobie pozwolić na jakieś podejrzenia, kiedy mój tata był szanowanym biznesmenem.
            - Pusto. – mruknęłam. – Czyli nie jest aż tak znany w świecie policji.
            - Spisałaś się doskonale. Mają nowe hasło?
            - Nawet mnie nie denerwuj. – zaśmiałam się. – koniecznie trzeba zrobić nowe u nas zabezpieczenia systemowe by nas nie znaleźli.  Twoja druga grupa informatyczna niech się tym zajmie. Ja mam teraz gwiazdeczkę na głowie.
            - No, no … - usłyszałam głos Leona. – Nie spodziewałem się takiej determinacji po tobie.
            - Spierdalaj MacCan. Mam ważniejsze sprawy niż rozmowa z tobą. Po drugie majtki Corneli na ciebie czekają.
            - Avril! – krzyknął na mnie tata.
            - Tak wiem. – mruknęłam. – Przejdźmy do ważniejszych spraw, bo nie mam ochoty rozwalić laptopa.
            Odwróciłam się do zebranych ludzi i spojrzałam na zmarszczoną minę matki Biebera. Chyba coś jej się nie podobało. Westchnęłam głośno i się zaśmiałam. Cóż nie będzie łatwo z tą kobietą.
            - Tak więc, wiecie kim jest potencjalny zabójca waszej gwiazdy… - zaczął tata.
            - Druga sprawa, chce prawdopodobnie porwać go. – wskazałam na Justina. – ze względu na forsę oraz porachunki z Jeremim. Kiedy chce to zrobić ? Nie wiemy.
            - Zebraliśmy się też, by znaleźć szpiega wśród waszych znajomych, co bardzo pomaga Blackowi. – przerwał mi ojciec. – Tym zajmie się Avril. Tylko jaki mamy plan by ta dwójka trzymała się razem?
            - Mam pytanie. – zwróciła się matka Biebera do taty. – Czy ona nie jest za młoda?
            - Pattie nie martw się o nią. – zaśmiał się staruszek. – Jest zdolniejsza niż Leon.
            Gdy to usłyszałam zrobiło mi się miło.
            - Mamy dwa wyjścia. – mruknął Usher. – Albo będziesz jego dziewczyną albo potrafisz coś przez co może on cie wypromować.
            Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego czy mówi na poważnie. Chyba on zgłupiał…
            - Żadną dziewczyną! – oburzyłam się. – Jeszcze by mi tego brakowało, by ludzie myśleli że z nim jestem.
            - To tańczysz?
            Nagle słychać śmiech mojego taty w ekranie. Spojrzałam na niego piorunującym spojrzeniem. Oczywiście go to nie powstrzymało.
            - To wiele tłumaczy. – zaśmiał się Bieber.
            - Dzięki tato.
            - Śpiewasz? – pytał Scoot.
            - Tak i dość dobrze. – odpowiedział za nie Justin.
            - Czyli promujemy nową gwiazdę. – zaśmiał się Scoot. – jutro dostaniesz dokumenty. Tylko zaśpiewaj coś byśmy na debili nie wyszli.
            - Chyba już wychodzicie, ponieważ waszą gwiazdę broni dziewczyna. W dodatku młodsza. – zakpiłam.
            - Avril Mario!
            - Uspokój się zgredzie. – warknęłam.
            - Bo zaraz odeśle cie do domu!
            - Wiesz, że tego nie zrobisz. – pokazałam mu język.
            - Skąd wiesz.
            - Tom Black.
            Westchnął. A ja byłam z siebie dumna.
            W tym momencie, chciałam tego faceta zabić, jednak pozostawiam to w ręce mojego taty, ponieważ to za duże ryzyko jak na mnie. A wiem, że bym prędzej ja została zabita niż on.
            - Zaśpiewaj co kol wiek. – powiedział Usher.
            - Ahaa… - tu mnie zatkało. – Tylko co ?
            - Cokolwiek. – mruknął niezadowolony Scoot.
Nagle w laptopie pojawiła się melodia mojej ulubionej piosenki Britney Spears Criminal.
            Skupiłam się na melodii i na jej słowach. Zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać. Po skończeniu piosenki wszyscy na mnie spojrzeli.
            - Nie jest źle. Powinno się udać. – powiedział Usher.
            - Patrz tato, zostanę sławna. – nie podobał mi się ten pomysł.
            - Widzę, że Ci to nie odpowiada. – spojrzał na mnie tata.
            - Dziwisz mi się? – byłam zła. – To działka mamy.
            - Wiem słońce. – posmutniał.  – Ale zrobisz to ?
            - Głupie pytanie. – podniosłam brwi.
            - Kochanie…
            - Tato – przerwałam mu. – Tylko się nie pytaj czy wszystko dobrze ponieważ męczono mnie tymi pytaniami, a ze mną jest dobrze.
            - Dobrze. – był zmartwiony. – Tak więc wszystko ustalone?
            Spojrzałam na zebranych i nie wiedziałam co mam powiedzieć. To ich decyzja nie moja.
            - Nie wszystko. – powiedziałam nagle. – Nie możemy mieszać ciotki.
            - Zgadzam się. Oni nie mogą ciebie trzymać teraz w domu.
            - Wynajmij mi byle jaki pokój w hotelu.
            - Nie! – oburzyła się Pattie. – Zamieszka u nas.
            Spojrzałam na kobietę i podniosłam brwi.
            - Może mnie nie pamiętasz ale ja ciebie tak. – podeszła do mnie. – Byłaś śliczną dziewczynką. – spojrzała mi w oczy.
            Szybko spojrzałam na tatę, który zaśmiał się a ja byłam zdezorientowana. O co teraz chodzi?
            - Pamiętam jak bawiłaś się jako mała dziewczynka z Justinem. Wtedy nie mieliśmy ani grosza.
            - Co ?
            - Byłem ciekawy Pattie kiedy się domyślisz. – powiedział tata.
            - Trudno nie było. Te oczy. – pogłaskała mnie po policzku. – Dobrze się nią zajmę.
            - Dobra… - zaczęłam niepewnie. – Nie wiem o co chodzi, ale spoko.
            - Skarbie Pattie ci opowie.
            - Póki co, rozmawiamy dwie godziny, a ja musze rozejrzeć się po posiadłości.
            - Nie chcesz kogoś do pomocy?
            - Im więcej osób tym bardziej podejrzanie będzie. – uświadomiłam go.
            - Martwię się.
            Wiedziałam o co mu chodzi. Bolał go fakt że mama nie żyje.
            -  Dałam rade wtedy to i teraz dam radę papciu. – zaśmiałam się. – Różnica jest taka, że nie mam uczuć.
            - Wiem i to mnie boli.
            - A mnie nie. – wyszczerzyłam zęby.
            - Kiedyś przestaniesz taka być.
            - Może, a teraz, żegnam. – wysłałam mu buziaka.
            Rozejrzałam się po pokoju i westchnęłam. Tata zniknął z komputera a nagle mi się coś przypomniało.
            - Poproszę na jutro spis wszystkich pracowników którzy pracują dla niego. – wskazałam na Biebera. – Muszę znaleźć szpiega.
            - Dobrze.
            - Najlepiej ze zdjęciami. – dodałam. – A teraz przepraszam jadę do domu się wyspać na jutro. Oh… Sprawdzę czy teren jest czysty.

            Wyszłam nic nie mówiąc z domu i niby spacerkiem obserwowałam teren. Po półgodzinie wróciłam z faktem, że nikt nie grasuje. Weszłam do środka zmęczona i opadłam na kanapę. Coś jeszcze mówili ale nawet nie słuchałam ich ponieważ moje powieki same się zamknęły.



Czytasz to skomentuj bym wiedziała, czy podoba Ci się mój blog oraz żebym wiedziała czy go prowadzić. 

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję mam nadzieje, że będziesz czytać i oceniać moje opowiadanie :)

      Usuń
  2. Fajnie piszesz widać że masz pomysł :* czekam na nb :)) I <3 You

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odblokuj anonim... będziesz miała więcej komów :*
      I ten kod mega wku**iające:)

      Usuń
  3. Fajne to <3
    Jeszcze takiego ff, nie czytałam :)
    Czekam na nn :p

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww świetne! I jak płynnie i z chęcią się czyta. Oczywiście będę zaglądać.
    + proponowałabym wyłączyć weryfikację w komentarzach.

    [ WWW.COLLISION-FANFICTION.COM ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że dasz radę mnie jakoś informować o kolejnych rozdziałach. Najlepiej na blogu, który podałam, albo na TT: @TinyDrug

      Usuń
  5. Cudowny <3 możesz mnie informować, mój tt: @young_wild_slow

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciągające, czytając wyobrażałam sobie te wszystkie sceny, takie bardzo realistyczne. Szczególnie podoba mi się postać Avril, jest zbuntowana i wydaje sie mieć ciekawą osobowość, wszystko do siebie pasuje, jej zachowanie, ubiór, wygląd, całość tworzy interesujący profil. Póki co masz bardzo interesujący pomysł na to opowiadanie, fajnie opisane to wszystko :) Trochę jednak dziwne, ze Avril jest ciągle śpiąca, a poza tym jeżeli jest taka dobra w tym co robi, to dlaczego zapomina o zabraniu broni, w dodatku myśli za dużo o alkoholu, podobno w swoim zawodzie jest bardzo sprawna, a chcąc pić i mając częstą ochotę na drinka pokazuje taki olewający stosunek do całej sprawy. Napisałam też troszkę od takiej strony bo wiem, że lepiej coś skrytykować, by ktoś robił coś lepiej, niż pisać, że jest wspaniale i pomijać ewentualne błędy. Ale podsumowując bardzo mi się podobało i ciekawie się to czyta, interesujący pomysł! Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń