niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 3

Justin Pov
            Oparta głową o oparcie kanapy spała. Co za dziwna dziewczyna.
            Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojego pokoju by się wyspała. Postanowiłem ją rozebrać by spała wygodnie. Tak naprawdę byłem ciekaw jak ona wygląda w samej bieliźnie. Cóż taka moja chłopięca natura.
            Ledwie zacząłem ściągać jej a ona złapała mnie za rękę i położyła na ziemię.
            - Co ty robisz? – szepnęła.
            - Chciałem by ci się wygodnie spało. – wymamrotałem zażenowany.
            - Nie waż się nigdy tego robić. – jej głos był groźny. – Masz szczęście że broń jest w torebce.
            Podniosła się ze mnie a ja zrobiłem to samo. Widziałem po jej oczach, że jest śpiąca, jednak wolałem się już nie odzywać. Jedynie co zrobiła, to się rozebrała i przez chwilę mogłem zobaczyć jej idealne ciało, ponieważ już leżała przykryta pod moją kołdrą.
            - Dasz mi jakąś koszulkę?
            Wyciągnąłem z szafy pierwszy bluzkę i jej rzuciłem. Szybko narzuciła ja na siebie o odwróciła się na bok zamykając oczy.
            - Wiem, że jestem w twoim pokoju ale długo będziesz przyglądać mi się jak kretyn czy się położysz?
            Tym pytaniem mnie zdziwiła.
            - Koło ciebie?
            - Na podłodze. – zaśmiała się kpiąco. – Jak mnie tu położyłeś to zostanę ale ty zapewne pójdziesz spać na dół?
            - Taki miałem plan.
            - Debil. – mruknęła. – Kładź się ale ręce przy sobie.
            Rozebrałem się i położyłem się koło niej odwrócony do niej plecami. Naprawdę dziwna z niej dziewczyna.
            Współczuje jej facetowi w przyszłości.

Obudziłem się rano i musiałem stwierdzić, że się wyspałem. Odwróciłem się by spojrzeć na śpiącą Avril, której koło mnie nie było.
            Usłyszałem stukanie klawiatury obok mnie więc tam przeniosłem swoje spojrzenie.
            Czarnowłosa dziewczyna leżała oparta o moje łóżko i szperała coś w laptopie. Spojrzałem na godzinę i stwierdziłem, że była piąta rano. Czy ona oszalała?
            - Co ty robisz? – mój głos był zaspany.
            - Pracuje. – ziewnęła. – Ktoś musi twój tyłek chronić.
            - Avril chodź spać.
            - Dostałam się do bazy danych twojego producenta. Nie mogę.
            - Od której nie śpisz?
            - Z pięć godzin.
            Podniosłem się z łóżka i zobaczyłem, że dziewczyna jest wykąpana oraz dalej ubrana w moje rzeczy. Wziąłem jej laptopa i wyłączyłem go oraz odłożyłem na biurko. Ją chwyciłem za rękę i popchnąłem na łóżko.
- Idź spać. Popracujesz jak się wyśpisz. – rozkazałem.
            - Wyspałam się. – jej głos mówił sam za siebie.
            - Widzę właśnie.
            - Zamknij się Bieber.
            - Praca nie ucieknie.
            - Twoje życie tak. – była zła.
            - Też nie ucieknie, bo jesteś obok.
            Znieruchomiała. Spojrzała na mnie zszokowana.
            - Ufasz mi?
            - Jeśli mam być szczery to nie za bardzo, jednak widziałem jak się dziś zachowywałaś więc jestem pewny, że jestem bezpieczny. Mimo, że jesteś dziewczyną. Dobranoc.
            - Dupek. – ziewnęła.
            - Idź spać.
            - Musze pracować.
            - O nie… - jęknąłem. – Popracujesz jak wstaniesz. Co mi z ochrony, która usypia na stojąco?
            - Dam sobie radę.
            - Avril…
            - Oj zamknij się i chodź spać. – podciągnęła kołdrę po uszy. – ręce przy sobie.
            - Chociaż mogłabyś umilić mi zasypianie. – zażartowałem.
            - Dupek.

            Ponownie obudziłem się jednak wyspany. Jak wcześniej Avril nie była w łóżku lecz oparta o łóżko na ziemi z laptopem na rękach. Skupiona na rzeczy, którą właśnie robiła. Przyjrzałem się ekranowi i stwierdziłem, że robi notatki na temat moich tancerzy. Co ona od nich chce?
            Była poważnie skupiona tym co robiła i uważnie czytała. Mówiła coś pod nosem do siebie, jednak rozpoznałem po głosie, że nic nie spała. Pewnie poczekała aż zasnę i poszła pracować dalej. Koło niej stał filiżanka kawy i zapewne bardzo mocnej. Ta dziewczyna poważnie bierze swoją pracę.
            - Stefan, nie wiem dlaczego ale mam przeczucie że to jakiś tancerz… Nie… Postaram się ich poznać… To  że jestem młodsza nie znaczy, że nic nie potrafię… Gnojek… nie zaczynaj tematu… Sprawdź mi każdego dokładnie życiorys… Dokładnie! – była zła. – Oj zamknij się… Dzięki wielkie normalnie jesteś moim braciszkiem! – zaśmiała się. – Mimo że jetseś starszy o dziesięć lat . – rozłączyła się.
            Zauważyła, że nie śpię i spojrzała na mnie. Jej oczy były podpuchnięte i jakby smutne mimo że na twarzy tego nie było można rozpoznać.
            - Prosiłem ciebie o coś. – byłem zły.
            - Zamknij pysk.
            - Avril…
            - Zrozum, nie mogę zawalić. Grozi ci niebezpieczeństwo. Musze pracować. – jej głos był bezbarwny. – Muszę cie chronić, tylko to się liczy.
            Podniosłem się i znów wyrwałem jej laptopa. Wziąłem ją na ręce i położyłem. Chciała mnie odepchnąć lecz była tak zmęczona, że nie miała siły.
            - Jak chcesz mnie bronić kiedy nie masz sił? – spytałem.
            - Muszę się spakować. – ziewnęła.
            - Spakuje cię. – powiedziałem.
            - Nie ruszaj się nigdzie beze mnie!  - oburzyła się. – Naszykuj mi życiorys każdego swojego znajomego. Osób, które wokół ciebie się otaczają. Nawet twojej dziewczyny.
            - jak się wyśpisz będzie gotowe.
            - Mówię poważnie. – szepnęła.
            Położyłem się koło niej i przytuliłem. Czekałem aż zaśnie. Kidy to nastąpiło wyszedłem na palcach do pokoju. Co za uparta dziewczyna.
            Mama siedziała w kuchni i robiła obiad. Pocałowałem ją na dzień dobry w policzek. Od razu jej twarz zrobiła się promienna.
            - Ona jest szalona.
            - Kochanie, nie mów tak. – zwróciła mi uwagę. – Tak ją nauczyło życie.
            - Ona nie spała całą noc!
            - Bo dostała takie zadanie Jus. – broniła ją. – Całą noc szperała w komputerze?
            - Tak, analizowała każdego mojego tancerza.
            - Oh… - zmartwiła się.
            - Teraz śpi. Jadę po jej rzeczy. – poinformowałem ją.
            Mama kiwnęła głową ale wiedziałem, że jej się to nie podoba. Sam się trochę bałem, że ktoś mnie zaatakuję, jednak nie mogłem być ciotą. Zadzwoniłem do Chrisa by spakował jej rzeczy i czekał na mnie. Wziąłem jej samochód i ruszyłem. Postanowiłem po powrocie się wykąpać ponieważ czas się od świeżyć.
            Trzy minuty później byłem w domu kumpla, który wyglądał na wkurwionego.
            - Czemu miałem ją spakować? – jego głos był wściekły.
            - Będzie u nas mieszkać, ponieważ ma zadanie mnie chronić a nie chce też was narażać. – wyjaśniłem.
            - Justin, o nią nie trzeba się martwić, jest silna ale pilnuj się. Nie ryzykuj. – chwycił mnie za ramie.
            - Chris, czemu się o nią nie ma co martwić? – zaciekawił mnie.
            - To jest Avril. – odparł.
            - I tylko tyle?
            - Tak. – zaśmiał się.
            - Gdzie są jej rzeczy? – zmieniłem temat.
            Wskazał mi na torbę. Wziąłem ją i pożegnałem się. Wróciłem do samochodu i pojechałem. W domu zaś nie zostałem mile powitany. Avril czekała na mnie na schodach wściekła.
            - Miałeś się nie ruszać z domu! – oburzyła się.
            - Uroczo wyglądasz w mojej koszulce. – uśmiechnąłem się.
            Weszła do domu i nawet moja mama nic nie powiedziała. Obiad stał na stole i widziałem, każdy czekał na mnie zdenerwowany. Avril wściekła usiadła przy stole i oczywiście z laptopem na kolanach. Zaczęła jeść jednocześnie skupiając się na pracy.
            - Wstałaś pewnie wtedy gdy odjechałem?
            - Brawo. Mogę spać ale wszystko słyszę. – jej głos brzmiał okropnie. – Chcesz bym spała ale nie rozumiesz, że nie mogę gdy nie ma ciebie w domu, ponieważ muszę ciebie chronić.
            - Justin zachowuj się tak jak ci każe. – poprosiła mama. – A ty Avril skończ siedzieć przed tym laptopem.

Spojrzała na nią i zrobiła to o co ją poproszono. Sięgnęła po sztućce i zaczęła jeść. Musiała być bardzo głodna, ponieważ zjadła wszystko w pięć minut.
            - A teraz spać. – rozkazałem.
            - O nie Bieber… - pokręciła głową. – Muszę sprawdzić okolice.
            - Jeżeli, zaraz nie pójdziesz to tego łóżka, sam cie tam zabiorę. – byłem zły. – To, że masz mnie chronić nie oznacza, że masz mi umrzeć z przemęczenia!
            Podniosła jedną brew i spuściła głowę. Wyminęła mnie i poszła na górę. Była wściekła i to bardzo, domyśliłeś się po tym jak trzasnęła drzwiami. Chyba nie lubi, jak się jej rozkazywało.
            Mama zaczęła sprzątać a ja włączyłem sobie telewizor. Akurat na kanale sportowym leciał jakiś bardzo ciekawy mecz. Całą uwagę przeznaczyłem na telewizor i nie obchodziło mnie co się dzieje wokół mnie.
            Nawet nie zauważyłem, kiedy mama wyszła z domu. W sumie tej sytuacji nic mnie nie obchodziło, ponieważ miałem czas tylko dla siebie.
            Po skończeniu meczu usłyszałem głośne „kurwa”.
            Wiedząc, że tylko jedna osoba jest na piętrze skrzywiłem się.
            Ta dziewczyna mnie drażniła, jednocześnie fascynowała. Nie rozumiałem jej dlaczego podjęła się takiego zadania, jednak jej umiejętności szpiegowskie zaskoczyły. Wiedziała co ma zrobić.
            Poszedłem sprawdzić co się u niej stało. Uchyliłem drzwi i zobaczyłem jak obserwuje coś przez okno oraz zobaczyłem zaczerwienienie na jej gołym udzie. Podszedłem do niej i zobaczyłem fotoreporterów pod moimi oknami.
            - O co tu chodzi? – spytałem jej.
            Spojrzała na mnie jak na kretyna i odeszła od okna. Usiadła na łóżku i zakryła twarz dłońmi. Poklepała się po policzkach i podniosła wzrok na mnie.
            - Scoot będzie za godzinę z papierami. – odparła. – Gdzie jest łazienka?
            Zaprowadziłem ją i zszedłem na dół.

Avril Pov
            Prysznic dużo mi dał. Mój organizm się obudził i byłam żywsza oraz mogłam normalnie funkcjonować. Oparłam się o szklane drzwi od prysznica. Zakryłam twarz dłońmi i westchnęłam.
            Zadanie było poważniejsze niż sobie myślałam. Sama musiałam, wszystko załatwiać jeśli chodzi o ochronę Justina. Dlatego nie spałam dzisiejszej nocy.
            Musiałam wszystko zacząć analizować i posegregować. Póki co byłam w połowie tego co robiłam i czułam, że to jeszcze trochę zajmie.
            Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki do salonu gdzie była moja torba z ciuchami.
            - Wniesiesz mi ją do pokoju ? Tylko że do mojego już. – spojrzałam na niego.
            Chłopak bezczelnie pożerał mnie wzrokiem. Przewróciłam oczami i wzięłam pierwsze lepsze ciuchy z walizki. Poszłam do łazienki się ubrać oraz pomalować i spiąć włosy w koński ogon.
            Moje wory pod oczami było strasznie widać i denerwowało mnie to. Próbowałam je jakoś zakryć, jednak i tak były widoczne.
            Wyszłam niezadowolona z łazienki i usiadłam na kanapie w salonie. Justin uporczywie się we mnie wpatrywał co mnie irytowało. Co raz bardziej miałam mu ochotę dać w twarz.
            Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Widziałam że Bieber chce otworzyć, jednak byłam szybsza. Z bronią w ręce podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam.
            Za drzwiami stał Scooter i Usher, więc otwarłam im drzwi i puściłam do środka. Broń położyłam na półce i powędrowałam za nimi. Rozsiedli się na kanapie, podając mi jakaś teczkę.
            - Tu są papiery do podpisania. – wyjaśnił mi Brown.
            - Aha. – wyrwało mi się. – Więc zostaje gwiazdą.
            - Na to wygląda. – zaśmiał się Usher.
            Pokręciłam z niedowierzeniem głową i usiadłam przy stole. Wyciągnęłam papiery, które podpisałam, nawet ich nie czytając. Nie miała na to ochoty.
            - Tak więc oficjalnie jestem waszym nowym nabytkiem. – podałam Brownowi teczkę.
            - A nieoficjalnie seryjnym zabójcą.  – zaśmiał się Bieber.
            Spojrzałam na niego z niedowierzeniem. Podniosłam brew zastanawiając się o co mu teraz chodziło.
            - Ty coś dzisiaj spałaś?
            Spojrzałam na Ushera i uśmiechnęłam się.
            - Trochę. Włamałam się w ogóle do waszego systemu. Macie strasznie banalne hasła zabezpieczające.
            - Poinformujemy naszego informatyka o tym. – chyba producent był zły.
            - Chcecie kawy? – spytał znienacka Bieber. – Bo ja bym się napił herbaty.
            - A zrób młody. – odpowiedział Usher.
            Jego spojrzenie powędrowało na mnie a ja mu nie odpowiedziałam. Skupiłam się na czymś co było z oknem.
            Reporterzy dawno zniknęli, jednak coś mi nie pasowało za drzewem. Ktoś tam stał i uważnie nas obserwował. Podniosłam się i poszłam po broń. Schowałam ją pod bluzką z tyłu i wyszłam z domu. Okrążyłam dom i jak nigdy nic usiadłam sobie na schodach na taras. Wyciągnęłam telefon jakbym chciała do kogoś zadzwonić.
            Udawałam, że rozmawiam. Wyciągnęłam rękę tak by wyglądało, że przyglądam się swoim paznokciom.
            Osoba kryjąca się drzewem zmieniła teraz miejsce. Rozejrzałam się i go znalazłam. Był strasznie blisko domu. Podniosłam się i poszłam niby w stronę domu, jednak poszłam za jedno drzewo by się schować.
            Mężczyzna wyciągnął lornetkę i obserwował co się dzieje w salonie. Wyciągnęłam broń i podbiegłam do faceta, przykładając ją do skroni. Chwyciłam go za kark, i ciągnęłam go do domu. Wzięłam smycz od psa i związałam go do krzesła. Z bronią w ręce, przyjrzałam mu się, ponieważ mogłam go skądś znać.
            - Imię? – wycelowałam w niego broń.
            Zaśmiał się.
            Podeszłam bliżej i przyłożyłam ją do skroni.
            - Imię gnoju!  - krzyknęłam.
            - Jeydon. – odpowiedział.
            - Nazwisko.
            Milczał.
            - Nazwisko!
            Echo.
            Wnerwiłam się i mu przyłożyłam. Jedynie co dostałam w odpowiedzi do wyzwiska.
            - Nie chcesz mówić, to inaczej to rozegramy. – zaśmiałam się. – Ja mam czas, nie wiem jak ty.
            Spojrzałam na resztę. Przyglądali mi się i chyba nie wiedzieli co maja powiedzieć.
            Wzięłam do ręki laptop i załączyłam by połączyć się przez video rozmowę z tatą lub kimkolwiek.
            Na moje nieszczęście jedyną dostępną osobą był Leon.
            - Kurwa. – syknęłam.
            Nie mając innej osoby zadzwoniłam do niego. Odebrał po pierwszym sygnale. Spojrzał na mnie i się głupkowato uśmiechnął. W jego oczach widziałam błysk kpiny co już mi się nie spodobało.
            - Poradzić sobie nie potrafisz? – zaśmiał się.
            - Zawołał kogokolwiek byle byś zniknął.
            - Są u Jeremiego.
            - To pięknie.
            - Zaraz podam Ci imię i nazwisko do sprawdzenia. Tylko dokończę przesłuchanie. – rozłączyłam się.
            Podeszłam do bandyty i spojrzałam na niego groźnie. Ten jakby nigdy nic i spojrzał się na gwiazdeczkę. Co za kretyn!
            - Na górę. – rozkazałam wszystkim.
            Nie posłuchali mnie. Siedzieli dalej na kanapie, przyglądając mi się. Boże…
            - Podaj mi nazwisko a będziesz żył.
            - Dziewczynka mi grozi.
            Machnęłam się. Dostał pięści w nos i poleciała mu krew. Oh… Av masz jednak siłę.
            - Dziewczyna, czy nie też potrafię co nie co.
            Napluł mi na twarz. To nie było miłe…
            Wzięłam broń i strzeliłam w kolano. Krzyknął z bólu. Ja na to miast tylko się uśmiechnęłam.
            - Good. – wyszeptał.
            - To teraz nagroda. – strzeliłam w drugie kolano.
            Krzyk był nieziemski. Prawię jak kobieta piszczał. Zadzwoniłam ponownie do  Leona. Tym razem odebrał po dwóch sygnałach.      
            - Jaydon Good.
            - Już szukam. – odparł zdziwiony. – Jak załatwiłaś że gadał?
            - Kolana postrzelone. – wskazałam na ofiarę. – Chyba wózek mu nie grozi.
            - Jak zwykle. – mruknął. – Lubisz torturować ludzi.
            - A ty dobierać się do każdej laski.
            - Musimy pogadać . – zmienił temat.
            - Nie mamy o czym Leon. Wszystko mi powiedziałeś i to starczyło. Lepiej mi tego Good’a znajdź.
            Nie minęło dziesięć minut kiedy na monitorze wyświetlił się życiorys postrzelonego. Uśmiechnęłam się pod nosem.
            - Widzę Jaydon, że ładny z ciebie złodziejaszka. – zwróciłam się do niego. – same kradzieże, pobicia i wyłudzenia? Nie ładnie. – zaśmiałam się. – Mogę wiedzieć co ciebie tu sprowadza?
            Spojrzał na mnie załzawiony i zakrwawiony.
            - Jakiś facet zapłacił mi dziesięć tysięcy bym go szpiegował i donosił.
            - Widzę, że Black wysyła świeżych. – spojrzałam na monitor, gdzie był widoczny Leon.
            - Pierwszych lepszych z ulicy ? To nie podobne do niego. Aha, jedzie już po niego ktoś z naszych. Następnym razem nie strzelaj.
            - Nie pouczaj mnie śmieciu. – rozłączyłam się. – Psikutas. – powiedziałam sama do siebie. – Dobra, jadzie ktoś po ciebie. – podeszłam do Jaydona. – Następnym razem mów od razu a nie ukrywaj prawdy, ponieważ widzisz co się dzieje. – zaśmiałam się. – Musi boleć. Doktor Clark się tobą bardzo dobrze zajmie.
            Chłopak mi nic nie powiedział, przyglądał mi się ze strachem w oczach. Cieszyło mnie to i to bardzo.
            - Przesadziłaś. – podszedł do mnie Justin.
            Spojrzałam na niego z gniewem.
            - Nie wtrącaj się! – krzyknęłam. – Chronię cie debilu a u mnie nie ma słowa przesada.
            - Mogłaś go zabić!
            - Pf…
            - Widać dla ciebie ludzkie życie jest nie ważne.
            - Ważna jest moja praca.
            Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do rannego. Zdjęłam bluzkę i opatrzyłam nią rany chłopaka. Nie podobało mi się to, że Bieber się wtrącił. Minęło półgodziny kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam sprawdzić kto to. Był to doktor ze swoimi pielęgniarzami. Weszli do środka, wzięli postrzelonego chłopaka i wyszli.
            Scooter i Usher przyglądali mi się. Boże…
            - Aż taka straszna jestem?
            - Czemu jest tyle złości w tobie? – spytał Scooter.
            - Ponieważ, w wieku dziesięciu lat była przy zabójstwie swojej matki. – nagle usłyszałam głos Pattie.
            Odwróciłam się i zobaczyłam bladą matkę Biebiera. Podeszła do mnie i pogłaskała mnie po policzku.
            - Skąd ty to wiesz? – spojrzałam na nią zdziwiona.
            - Ponieważ, twoja matka i ja byliśmy przyjaciółkami. – na jej twarzy powstał smutny uśmiech. – Uczyła ciebie i Justina grać na pianinie. Byliśmy wtedy biedni.
            Otwarłam buzie ze zdziwienia.
            Justin to był tym mały chłopczykiem z którego każdy się naśmiewał?
            Moim przyjacielem z lat dzieciństwa?
            Mimowolnie przeniosłam wzrok na chłopaka. On tak samo mi się przyglądał.
            - Były to urodziny Katerine. Szykowały przyjęcie urodzinowe. Byliśmy w drodze, ponieważ nas zaprosiła oraz opłaciła transport. Przyjechaliśmy chwilę przed David’em. Zobaczyłam jak trzymała na kolanach swoją matkę a obok siebie pistolet. Obok ciała Katerine leżał morderca... – z jej oczu płynęły łzy.
            - Mama była ubrana w piękną błękitną sukienkę. Upiekła swoje ulubione ciasto, pomagałam jej. – zamknęłam oczy. -  śpiewała pod nosem swoje ulubione piosenki a ja jej towarzyszyłam przy tym. Cały dzień się uśmiechała i cieszyła się. Poszła na chwilę do salonu dokończyć tam coś. Wtedy przede mną stanął mężczyzna. Celował we mnie. Matka kiedy to ujrzała podbiegła do mnie i ochroniła swoim ciałem. Kiedy upadła podbiegłam do komody, gdzie tata zostawiał na wszelki wypadek pistolet. – wzięłam głęboki wdech. – Strzeliłam na oślep. Trafiłam go i upadła na podłogę. Podbiegłam do mamy. Była blada i cała z krwi. Położyłam jej głowę na swoich kolanach. Zawsze mi tak robiła jak chorowałam. Jej oczy były matowe, bez życia. Mówiłam do niej. Błagałam by powiedziała coś do mnie. Nawet nie wiem kiedy zjawił się tata i mnie zabrał. Wpadłam w histerię.
            Zamilkłam. Nie było mi smutno. Była wściekła. Za to, że musiałam ponownie to przeżywać. Podeszłam do Justina.
            - Osoba, która zabiła mi mamę, ściga ciebie. – spojrzałam w jego oczy. – Nie pozwolę by ciebie skrzywdził i twoją rodzinę. Prędzej ja umrę niż ktoś z was. Tu już nie chodzi o ciebie. Tu chodzi o zemstę.
            - Była dobrą matka. – zaczęła ponownie Pattie. – Uwielbiała śpiewać, lecz nie rozpoczęła kariery, gdyż zaszła w ciąże. Była wniebowzięta gdy się o tym dowiedziała. Kochała Avril najbardziej na świecie. Jej małe oczko w głowie.
            - Tsa… - przerwałam jej. – Koniec tej historyjki.
            Poczułam jak ktoś mnie przytula. Szybko odepchnęłam tą osobę. Justin był zdezorientowany.
            - Zapamiętaj. Avril Maria Steel nigdy nie jest smutno. – poinformowałam go. – Nigdy!
            Odeszłam od nich. Wyszłam na schody przed dom i usiadłam. Spojrzałam na ciemne niebo.
            - Tęsknie mamo. – szepnęłam do nieba.


5 komentarzy:

  1. kocham *-*
    piszesz świetnie.
    Kiedy będzie nowy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Htdgtsgt jaki zajeb*sty juz sie nie moge doczekac nn :) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. popłakałam się ;( Super rodział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń