poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 5

- Idziemy na imprezę. – powiedziałam do Justina. – Masz godzinę do wyszykowania się.
            Był zdziwiony, że do niego odezwałam się. Kiwnął głową i zaszył się w łazience. Ja poszłam do swojej szafy i wyciągnęłam białą sukienkę bez ramion, obcisłą oraz beżowe szpilki na ośmiocentymetrowych szpilkach. W kuferku miałam różnego rodzaju dodatki. Postanowiłam na srebrny wisiorek mojej mamy z wisiorkiem w kształcie serca oraz do tego bransoletkę.
            Strój położyłam na kanapie w salonie i wzięłam ze sobą kosmetyczkę. Justin akurat wyszedł z łazienki a ja ją zajęłam. Szybki prysznic odrobinę mnie obudził. Owinięta w ręcznik, zaczęłam się malować. Zrobiłam sobie delikatne kreski na powiekach oraz mocno oczy zrobiłam maskarą. Usta pomalowałam błyszczykiem. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Delikatnie tylko końcówki, podkręciłam. Po skończeniu czynności w łazience, przeszłam do salonu, gdzie Justin w lustrze układał swoje włosy. Ja natomiast ubierałam się w naszykowane ubrania. Kątem oka Just mi się przyglądał ale miałam to gdzieś. Nie rozmawialiśmy i to mnie cieszyło.
            Ubrana podeszłam do lustra obok gwiazdeczki i spojrzałam na cały strój.
            Musiałam przyznać, że wyglądałam niesamowicie. Wszystkie moje atuty były podkreślone.
            W po kryjomu w odbiciu przyjrzałam się Justinowi. Też wyglądał niesamowicie. Miał na sobie niebieskie rurki, zwykły szarą koszulkę a na nogach czarne Supry. Włosy, które były obcięte na irokeza postawił, z czego wyglądał jak jakiś model. Byłam pewna, że jakaś dziewczyna na niego poleci.
            - Nikomu tam nie właź za skórę. Ja przed nimi nie mogę cie chronić, ponieważ to są ludzie z którymi się wychowywałam. – powiedziałam.
            - Ktoś ci każe mnie chronić? – był zły.
            - Ta twój tata.
Odeszłam. Zdenerwował mnie.
            Wyszliśmy z hotelu. Oczywiście miałam przy sobie torebkę w której znajdowała się broń, na wszelki wypadek. Wątpiłam, że tam ktoś może chcieć go zabić, lecz przezorny zawsze ubezpieczony.
            Wsiedliśmy do taksówki i podyktowałam adres na który mamy jechać. Atmosfera była napięta i każdy pewnie będący w naszym towarzystwie to wyczuł. Cóż nie da się tego ukryć.
            Podjechaliśmy pod wielką beżową wille, z której było słychać muzykę. Na mojej twarzy powstał wielki uśmiech. Zapukałam do drzwi i nie otworzył mi ich nikt inny jak Aly. Rzuciłam jej się na szyję i mocno się przytuliliśmy.
            W środku był tłum ludzi z którym znam się nie od dziś. Wiedzieli jaka jestem a mieli do mnie szacunek za zabicie zabójcy mojej mamy. Kiedy się pojawiłam było można tylko usłyszeć oklaski.
            - Nasza Avril się pojawiła!
            Pokiwałam z niedowierzeniem głową i z każdym się przywitałam. Gdy przytuliłam się do Alex’a okręcił nas wokół własnej osi.
            Justin stał oparty o framugę i się wszystkim przyglądał. Czuł się tutaj widocznie nie swojo.
            - Jak to jest możliwe, że jest dwudziesta trzecia a wy trzeźwi? – spytałam.
            - Czekaliśmy na ciebie. -  chwycił mnie za rękę.
            Zaprowadził mnie na środek salonu i zaczęliśmy tańczyć. Poruszałam się w rytm piosenki Miley Cyrus- We can’t stop. Oczywiście leciał remix a nie oryginał. Po chwili, ktoś mi podał szklankę i puścił mi oczko. Oznaka że tam coś było.
            Czułam się obserwowana. Domyślałam się, że brązowooki śledzi, każdy mój ruch. Przywołałam go ręką do mnie. Podszedł a ja stanęłam na stole, wcześniej przyciszając muzykę. Każdy zwrócił moją uwagę.
            - Jeszcze za trzeźwa jesteś na erotyczny taniec! – ktoś krzyknął.
            - Wiem. – zaśmiałam się. – Tak więc stoję tutaj z informacją, że przyszłam z nie jakim Justin’ em Biebier’em. Gwiazdą popu i R’n’B. – mówiłam głośno. – Panie, które nie mają partnera mogą sobie z nim potańczyć! Lecz pierwszy taniec jest mój!
            Zeszłam ze stołu i pogłośniłam muzykę. Chwyciłam go za rękę i zaczęłam tańczyć.
            O narkotyki zaczęły działać. Uśmiechnięta, oplotłam go koło jego szyi i zaczęłam poruszać biodrami. W tych butach byłam w jego zroście. Chłopak mi się przyjrzał a jego mina była zdezorientowana. Teraz ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
            - O co chodzi? – szepnęłam mu do ucha.
            - Twoje humorki są gorszę niż u kobiety w ciąży. – odparł.
            - Baw się a nie rozmyślaj nad moją osobowością.
Odwróciłam się do niego tyłem i tańczyłam. Leciała teraz inna piosenka a ja się skupiłam na tańczeniu. Jakaś dziewczyna porwała Justina a ja zostałam samo co mi w zupełności nie przeszkadzało. Podszedł do mnie stary znajomy i porwał mnie. Wypiłam do końca swojego drinka i odłożyłam szklankę.
            W tańcu i tak obserwowałam gwiazdeczkę, tylko dlatego by ocenić czy grozi mu jakieś niebezpieczeństwo.
      Po dwóch piosenkach, usłyszałam moja ukochaną piosenkę Maejor Ali - Lolly ft. Juicy J, Justin Bieber.
            Wtedy Justin został poproszony o zaśpiewanie. Oczywiście nie miał wyjścia jak się zgodzić. Stanął na stolę i zaczął śpiewać. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam go nagrywać. Musze przyznać, że dawał czadu. Ja sobie podśpiewywałam pod nosem. Nagle chłopak zeskoczył i podniósł mnie. Postawił na stolę i zrozumiałam jego cel. Miałam z nim śpiewać. Podałam komuś telefon by nas nagrywał.
            Poruszałam się w rytm, oczywiście w mojej głowie ułożyła się jakiś układ więc zaczęłam tańczyć. Chłopak załapał mój pomysł i dołączył do niego. Nie wiem dlaczego, ale było w nim czuć podtekst seksualny. Śpiewaliśmy razem co naprawdę nam wychodziło. Przyglądali nam się i słuchali uważnie.
            - Boże! – nagle ktoś krzyknął.
            Spojrzałam w stronę tego głosu i zobaczyłam dziewczynę która zakryła sobie ręką usta. Przyglądała się plazmie, na której leciały aktualne informację. Co najlepsze w telewizji było moje zdjęcie. Od razu wyciszono muzykę i pogłośniono telewizor.
            - O to nowa nastoletnia gwiazda! Avril Steel. Osiemnastoletnia dziewczyna, która dzisiaj nagrała cover z samym Justinem Bieber’em. A oto i on.
            Cisza, która panowała spowodowała, że słychać i widać jak ja gram na pianinie a Justin na gitarze. Nikt nie zauważył, naszych obrażonych na siebie min. Sama zaciekawiona byłam tym nagraniem. Spojrzałam na Justina, który uśmiechał się od ucha do ucha.
            - Tak więc mamy nową wokalistkę, której można pozazdrościć głosu.
            - Toast za wschodzącą gwiazdę! – krzyknęła Abby.
            Wyłączono telewizor i zapuszczono ponownie muzykę. Każdy podchodził i mi gratulował, aż mi od tego niedobrze się zrobiło.
            Większość też, stali i mi się przyglądali zdziwieni. A ja tylko głupio się uśmiechałam. Na nic innego nie było mnie stać.
            Jak to moi znajomi, po półgodzinie zapomnieli o tym i zaczęli się ponownie bawić. Ja sama ponownie się bawiłam tym razem z jakimś chłopakiem, którego nie znałam. A Justin zaczął podpity obmacywać się z Abby! Gdy tylko to zauważyłam przeraziłam się.          
            Abby to śliczna długo włosa blond dziewczyna, o błękitnych oczach tak dużych i wydających się szczerych, szczupła sylwetka, tylko zachęcała chłopaków, a że była wysportowana to dodawała jej uroku.
            Blondynka zapomniała chyba tylko o tym, że w tym domu był jej chłopak, który im się przyglądał. No pięknie…
            Widziałam w oczach Michaela gniew i chęć mordu.  Przyglądałam się szatynowi, czekałam na jego nieodpowiedni ruch. Nawet wśród moich znajomych musiał mieć przejebane.
            Michael już wyciągał broń, gdy ja miałam ją w ręce i podchodziłam powoli w jego stronę. Byłam naćpana, więc moje ruchy były trochę szybsze, ale wydawało mi się że są wolne.
            Nagle podbiegł do Abby i Justina. Szarpnął nim tak, że upadł na podłogę. Chciałam go od niego oderwać lecz dostałam łokcia w brzuch i trochę mnie zgięło. Justin się podniósł się i chciał mu przywalić, jednak powstrzymała go broń, która była wycelowana w niego.
            - Dotknąłeś mojej dziewczyny. – syknął Michael.
Ten za to nie wiedział co ma powiedzieć, był w szoku a ja właśnie się podniosłam i analizowałam sytuację.
            - Odpowiedz coś gnoju!
Ten dalej milczał. To bardziej szatyna denerwowało. Cóż Avril wkracza do akcji. Przyłożyłam mu pistolet w tył głowy i odblokowałam.
            - Możesz opuścić broń i pogadać ze swoją dziewczynką, a ja zajmę się nim. Jest ze mną a osoby, które ze mną przychodzą są nietykalne. – przypomniałam mu.
            - On tyknął Abby.
            - Ona się na niego rzuciła i włożyła swój język w jego gardło. – blefowałam.
            Nie widziałam od samego początku jak się to zaczęło, jednak znałam Abby i w tym momencie chciałam ją zabić. Uh…
            - Widziałem ich od samego początku.
            - Wydaje ci się.
            - Avril nie denerwuj mnie. Zaraz go zastrzelę.
            - A ja ciebie, a i tak prędzej ty padniesz niż on. Znasz mnie i jestem do tego zdolna.
            Dał rękę na dół a ja go odwróciłam i przywaliłam z łokcia z nos.
            - Dziewczyn się nie bije. To dla opamiętania.
            - Koniec imprezy!- krzyknął brat Abby, Mason. – Wynocha, ty też Michael. A z tobą porozmawiam sobie siostro. – chwycił ją za przedramię. – Narobiłaś kłopotów.
            Ludzie się zebrali a ja chwyciłam Justina i miałam ochotę mu przywalić. Wzięłam szybko drinka jakiegoś oraz woreczek z proszkiem obok. Weszliśmy po schodach na piętro. Zamknęłam nas w pokoju dla gości. Wnerwiona wypiłam za jednym zamachem zawartość szklanki.
            - Co ci do tej głowy strzeliło! – krzyknęłam na niego. – Czy nawet pobawić się nie mogę na spokojnie!            - Nie twój interes. – odparł wściekły. – Nie musiałaś się wpierdalać.
            - Mam ciebie chronić! Idioto ty! On jest gorszy ode mnie jeśli chodzi. Nie zawahałby się ciebie zabić. A uwierz mi masz przejebane na sto procent i ja muszę ciebie teraz przed nim chronić kretynie, ponieważ on sobie od tak nie odpuści!
            - Chuj cie to obchodzić powinno! – wydarł się na mnie. – Pracujesz tylko dla mojego taty! A tak poważnie moje życie ciebie obchodzi, że masz za to kasę!
            - Obchodzi mnie bo nie znamy się od dziś!
            - Nawet mnie nie pamiętasz! Interesuje ciebie tylko kasa! Jesteś zwykłą suką która kusi facetów a jak przychodzi co do czego to rezygnujesz i obwiniasz ich o to co by się wydarzyło!
To co teraz usłyszałam zabolało, jednak nie dałam po sobie tego poznać. Uderzyłam go w twarz.
            - Nienawidzę cie. – gdy to mówiłam patrzyłam mu się w oczy. – Od dziś ktoś inny będzie ciebie chronił.
            Wyciągałam telefon gdy poczułam jego ręce na swoich ramionach. Jego mina wyrażała jedno. Był zły i to bardzo.
            - Jesteś suką, która nie zna wartości człowieka. Nie masz szacunku do nikogo. Jesteś zwykłą zdzirą. A na poprawę humoru idź kogoś zabić.
            Uderzyłam go w twarz. Straciłam panowanie nad sobą i zaczęłam okładać go pięściami. Chłopak próbował mnie powstrzymać, jednak byłam tak wściekła, że nie panowałam nad swoimi ruchami. Chwycił mnie za ręce i położył na łóżku. Nagle doszło do mnie co się z nim dzieje.
            Ona go naćpała!
On nie wiedział co się z nim dzieje. O mój boże! Trzymał mnie i zamknął oczy.
            - Justin weź głęboki wdech. – rozkazałam. – To minie.
            - Zamknij ryj.
            - Justin to narkotyki.
            - Zamknij się suko!
            Poczułam jego pięść na mojej twarzy. Syknęłam z bólu. Pożałowałam, że tutaj przyjechaliśmy.
            - Proszę. – mój głos był spokojny.
            - Powiedziałem!
            Cholera, co ona mu dosypała?            Puścił mnie i usiadł koło mnie. Chwycił się za głowę i oddychał głęboko. Dalej miał zamknięte oczy.
            - Cholera. – wypowiedział to powoli. – Co się dzieje?
            - To narkotyki. – skrzywiłam się. – Nie powinniśmy tutaj przyjeżdżać. Wracamy do hotelu.
            - Nie w tym stanie.
            - Justin położysz się spać. Dzwonie po taksówkę.
            - Jestem głodny.            I już wiedziałam co mu dosypano. Gorączkę.
            Najpierw wpada ktoś po zażyciu tego w złość,  mówi to co mu przyjdzie na myśl. Jest wybuchowy i energiczny, ma popędzony popęd seksualny oraz wielki apetyt. Człowiek poci się nie samowi cię. Na następny dzień wraca do normy tylko są zmęczeni.
            Zadzwoniłam po taksówkę, która zjawić się miała do dziesięciu minut. Justin podniósł się i chwycił mnie za ramiona.
            - W co ty mnie wpakowałaś?
            - Nie wiedziałam, że ci czegoś dosypią.
            Nagle jego wargi były na moich. Mocno mnie do siebie przyciągnął i trzymał. Chciałam się uwolnić, jednak nie miałam na tyle siły. Chłopak opamiętał się po chwili i odsunął mnie od siebie.
            Wyszliśmy z domu. Zimny wiatr sprawił, że poczuł się lepiej, jednak nie sprawił, że te prochy z niego zeszły. Chwyciłam go za rękę by nie czuł się sam.
            Sama byłam pod wpływem narkotyków, jednak różnica jest taka, że jestem tego świadoma.
      Gdy taksówka się pojawiła od razu wsiedliśmy. W dziesięć minut byliśmy w pod hotelem. Wbiegliśmy w sumie do windy i do pokoju. Justin nie wiedział co się z nim dzieje, dlatego źle to znosił.
            - Połóż się do łóżka. – wskazałam na pokój.
            - Nie zasnę.
            - Pomogę ci zasnąć.
            Przeszliśmy do jego pokoju i położyliśmy się razem. Odwrócony do mnie plecami głośno oddychał.
            - Skup się tylko na jednej rzeczy. Nie myśl o tym wszystkim, tylko jak bardzo chce ci się spać.
            - Zimno. – szepnął.
            Wzięłam kołdrę i go przykryłam. Nie wiadomo kiedy, on także mnie okrył i przyciągnął do siebie. Położył głowę na  moim brzuchu i oddychał.
            - Ile to trwa?
            - To zależy od organizmu.
            - Nie jest dobrze. – zaśmiał się. – Zamówimy pizze?
            - Idź spać.
            - Zabiję cie jutro.
            - Domyślam się.
            Przytuliłam się do niego i słuchałam jak oddycha. Przeszkadzała mi tylko jedna rzecz.
            - Justin, musze się przebrać.
            Spojrzał na mnie i kiwnął głową. Sam się podniósł i rozebrał się do bokserek. Położył się z powrotem a ja rozebrałam się tylko z sukienki i poszłam w jego ślady. Znów poczułam jego ręce na swoim ciele co u mnie wywołało dreszcze. Spojrzałam na niego niewinnym spojrzeniem i przygryzłam wargę. Chłopak czuł to co ja. Pożądanie ale próbował je zwalczyć. A ja?
            Ponownie pocałowałam go i wiedziałam, że przegrałam. Przegrałam ze swoim pożądaniem.
            Moje ręce dotykały jego ciała tak i jego moje. Delikatnie dotykał mnie po całym ciele. Jego usta całowały moje z taką zachłannością, jakby bał się że zaraz to się skończy. Po chwili poczułam jak swoimi wargami całuje moją szyję, obojczyk, a jego dłonie odpinają mój stanik. Kiedy pozbył się stanika odsunął się ode mnie i wstał.
            - Idź do swojego pokoju. – był stanowczy. – Nie chce żałować tego później.
            Wyszczerzyłam oczy. To było uderzenie po niżej pasa. Zebrałam swoje rzeczy, owinęłam się prześcieradłem i wyszłam. Zamiast położyć się u siebie, zrobiłam to na kanapie w salonie.
            Nie miałam ochoty nawet myśleć o dzisiejszym wieczorze. Po prostu zamknęłam oczy i zasnęłam zażenowana tym wszystkim.
            Przed snem obiecałam sobie, że ostatni raz Justin Bieber mnie dotknął!  

6 komentarzy: