Obudziłam się a koło mnie był tata.
Przyglądał mi się zmartwiony. Rozpoznałam po jego oczach. Może mi się wydawało,
ponieważ byłam zaspana. Wolałam swojej twarzy nie widzieć.
- Co ty tutaj robisz? – spytałam
zaspana.
- Jak mogłaś go zabrać do swoich
znajomych na imprezę!
O jednak nie był zmartwiony tylko
wściekły. Uśmiechnęłam się głupio i puściłam mu oczko.
- Daj mi się wykąpać i pogadamy.
Owinięta dalej prześcieradłem
poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy beżową koszulę i białe rurki. Do
tego beżowe balerinki. Zabrałam ze sobą czystą bieliznę i przeniosłam się do
łazienki. Rozebrałam się całkowicie i puściłam do wanny wodę. Nie miałam ochoty
brać prysznic, ponieważ nie chciało mi się stać. Kiedy wanna była pełna wody,
weszłam i odprężyłam się. Dokładnie wymyłam swoje ciało z wczorajszej imprezy.
Kiedy spłukiwałam pianę z włosów ktoś dobijał mi się do drzwi.
- Avril wyłaź!
Justin był niecierpliwy.
Postanowiłam zrobić mu na złość i dłużej tutaj siedzieć. Owinięta w ręcznik
wzięłam suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Przez dźwięk urządzenia nie słyszałam
jak chłopak dobijał mi się do drzwi. Miałam z tego satysfakcję, za to jak mnie
potraktował wczoraj. Spojrzałam w swoje odbicie i stwierdziłam jedno.
Wyglądałam jak potwór. Moje oczy były podkrążone a twarz miałam nienaturalnie
bladą. Skutki ćpania.
Jednak moje samopoczucie nie było
takie złe. Miałam siły ale byłam dziś leniem. Najchętniej siedziałabym w domu i
nic nie robiła. Jednak Justin raczej by mi na to nie pozwalał.
Wysuszone włosy poczesałam i
spięłam w byle jakiego koka.
- Avril nie denerwuj mnie tylko
wyjdź z tej łazienki.
Zaczęłam się malować. Zdecydowałam
się na delikatny make up, który miał tylko zakryć moje ślady dzisiejszej
imprezy. Ubrałam się i wyszłam. Otwarłam drzwi a przede mną był Justin w samych
bokserkach. Nawet nie przywitałam się z nim tylko usiadłam koło taty na
kanapie.
Nadal był na mnie wściekły i w
ogóle.
- Więc wracając do rozmowy –
zaczęłam. – o co ci dokładnie chodzi?
- Chyba żartujesz, że nie wiesz o
co może mi chodzić.
- O imprezę. – spojrzałam
zaciekawiona na niego.
- A co zrobił Michael?
Więc o to mu chodziło. Uśmiechnęłam
się do niego głupio i schowałam opadający kosmyk włosów za ucho.
- Avril to mogło się źle skończyć.
– był poważny.
- Jednak się nie skończyło.
- Avril…
- Mam wszystko zawsze pod kontrolą!
– krzyknęłam. – Nic mu się przy mnie nie stanie! Dobrze wiesz, że jako jedyna
mam szansę zawsze przy nim być, ponieważ inne osoby chronią Jeremie’go!
- Tak, jednak mam nadzieje, że to
był twój ostatni taki wybryk. – podniósł się. – Nie spodobało mi się to.
- Dobrze. Nie zabiorę go już tam.
- Trzymam cie córeczko za słowo. –
pocałował mnie w czoło. – Wyjeżdżam do Jeremie’go. Będę go chronił osobiście.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Mój
tata nigdy osobiście niczym się nie zajmował. Miał od tego ludzi i mnie…
- Póki on się kąpie powiedz mi, co
się dzieje.
- Włamali się do jego domu. Melissa
jest w szpitalu ciężko pobita.
Szczęka mi opadła.
- Wywozisz ich? – byłam zmartwiona.
- Tak, wyjeżdżamy na Alaskę. Tam
będą bezpieczni. Zostajesz sama. Masz sztab ochroniarzy naszej gwiazdy a ufam
ci.
Kiwnęłam głową, że rozumiem.
Przytuliłam się do taty.
- Uważaj na siebie. Nie wiem co się
stanie jak i ty odejdziesz ode mnie.
Pocałował mnie we włosy. Rozumiał
mnie i w tej chwili zapanowała cisza. Czułam, że coś się złego wydarzy, kiedy
wyjedzie.
Minął tydzień, od kiedy tata
wyjechał. Dzwonił co drugi dzień pytając się jak mi idzie. Jer dzwonił także do
Justina, który nic nie wiedział, dlaczego wyjechali.
Próbował wielokrotnie się
dowiedzieć, jednak nikt mu nie chciał powiedzieć. Ze mną nie rozmawiał, chyba
że atakowali nas reporterzy. Tak to w pokoju hotelowym panowała cisza.
Byłam uparta i nie musiałam z nim
rozmawiać. Kiedy wracaliśmy ze studia siadałam przed komputerem i szukałam
informacji o Tomie oraz uczyłam się życiorysów jego pracowników. Dzisiaj miałam
wieczorem ich poznać, ponieważ był bankiet z powodu nominacji Biebier’a do
jakiejś nagrody charytatywnej. Wcale mi się to nie podobało, jednak musiałam na
to iść i udawać grzeczną dziewczynkę.
Naszykowałam granatową sukienkę
bombkę, a do tego czerwone szpilki. Włosy zostawiłam rozpuszczone lekko
pofalowane, a na twarzy delikatny makijaż.
Właśnie siedziałam na kanapie i
malowałam paznokcie. Oglądałam także filmik na którym śpiewałam z Justinem.
Miał on dużą liczbę oglądalności oraz wiele pozytywnych komentarzy jak i
negatywnych. Luzie widocznie zazdroszczą talentu.
Justin aktualnie
siedział przed telewizorem i oglądał jakiś film. Czyli nic nowego, przez ostatni
tydzień właśnie tak wyglądały nasz stosunki.
Wzięłam szklankę,
która stała na stoliku i upiłam łyk wody. Podniosłam się z kanapy i wyszłam na
balkon.
Świeciło słońce,
które powodowało, że na dworze było ciepło. Ludzie chodzili ubrani w krótkie
spodenki oraz bluzki z krótkimi rękawkami. Dzieci bawiły się na placu zabaw a
reporterzy czatowali przed hotelem czekając aż wyjdę z gwiazdeczką. Męczyło
mnie to. Nie miałam prywatności i wiedziałam, że jak skończę to zadanie od razu
przerwę tą karierę. Spojrzałam na niebo. Było bez chmurne zachęcało na spacer.
Spojrzałam na zegarek i do wyszykowania się miałam jakieś dwie godziny. Może
bym poprosiła gwiazdeczkę o wyjście na dwór? W końcu by nam się przydało świeże
powietrze.
Odwróciłam się i zrezygnowałam z planu. W salonie stał Leon z
Cornelią.
Moja była
przyjaciółka.
Cornelia była
miedzianowłosą wysoką dziewczyną o wysportowanej sylwetce oraz zabójczo długich
nogach. Jej piersi wyglądały na jędrne mimo ich wielkiego rozmiaru. Z daleka
było można zobaczyć jej zielone oczy, które błyszczały gdy tylko czegoś się
obawiała.
Spoglądała na
mnie niepewnie i ze smutkiem. Na jej widok skrzywiłam się.
Justin przyglądał
jej się. Jego mina mówiła sama za siebie. Podobała mu się i to bardzo.
Zrobiłam krok do
przodu i wtedy sobie coś przypomniałam. Miałam na sobie tylko krótkie spodenki
i stanik. Cholera.
- Cześć. –
powiedziała do mnie.
Jej widok sprawił
mi przykrość, lecz przyjęłam obojętną postawę. Nie miałam ochoty psuć sobie
nerwów przez jakąś zdrajczynie.
- Co tu robicie?
– przeszłam do rzeczy.
Spuściła głowę.
To oznaczało, ze miała łzy w oczach. O jaka ona wrażliwa. Szkoda, że jak
skoczyła do łóżka mojemu facetowi to nie pomyślała jak ja się mogę poczuć.
- Przyszliśmy
kontrolnie. – wskazał na gwiazdeczkę.
- Możecie
wypierdalać. – wskazałam na drzwi. – Zobaczyliście co u nas słychać.
- Av… - zaczęła
Corn.
- Ty wypierdalaj
stąd jako pierwsza szmato. – podeszłam do niej. – Nie chce na ciebie patrzeć
dziwko.
- To nie jej
wina. – chwycił mnie za pod ramie Leon.
Wyrwałam mu się.
- Won! –
krzyknęłam.
- Avril,
porozmawiajmy. – poprosiła.
- Nie!
- Weź skończ się
na nią obrażać. – wtrącił się Leon.
- Róbcie co
chcecie ale ode mnie z daleka. – mruknęłam.
Usiadłam z
powrotem na kanapie i postanowiłam nałożyć drugą warstwę lakieru na paznokcie.
Oni czekali chyba, że będę chciała z nimi rozmawiać, jednak się mylili. Nawet
nie wiem kiedy koło mnie usiadł Justin. Wziął moje włosy i przełożył na bok tak
bym miała odkryte ucho.
- Co się dzieje?
– szepnął delikatnie muskając moje ucho swoimi wargami.
Teraz mu się
wzięło na rozmowy.
- Nic. –
odparłam.
- Widzę, że
drażni ciebie ona.
- Można to tak
ująć.
Odsunął się ode
mnie i położył swoje ręce na moich ramionach i zaczął mnie masować. Odwróciłam
głowę i puścił mi oczko. Zrozumiałam jego zachowanie. Jednak tydzień temu
obiecałam coś sobie. Żadnego jego dotyku!
Odepchnęłam go od
siebie i skupiłam na malowaniu swoich paznokci.
- Wiesz, że nie
wyjdziemy jak z nami nie porozmawiasz? – usłyszałam głos Leona.
- Zamieniam się w
słuch. – mruknęłam. – Co mi możesz jeszcze powiedzieć?
- Avril to nie
jest jej wina.
- W dupie to mam.
– warknęłam. – W dupie mam wasze słowa i wyjaśnienia! Wielce ci na mnie kurwa
zależało a puszczałeś się z tą dziwką! Wypierdalajcie mi z tego mieszkania bo
zabije wasz szmaty jebane!
- Avril…
- Wypierdalać! –
chwyciłam broń. – Zabije jak za sekundę nie znikniecie.
Tak o to pozbyłam
się tej znienawidzonej przeze mnie dwójki.
Odłożyłam broń na
miejsce i wyszłam do pokoju. Zamknęłam się i położyłam się na łóżku. Zamknęłam
oczy i nie chciałam nikogo widzieć.
Jeszcze mieli
czelność tutaj przychodzić i prosić o rozmowę. Jak bardzo ich nienawidziłam. Nie mieli prawa
o nic mnie prosić, ja dla nich nie istniałam a oni dla mnie. Jeszcze tata go
nie zwolnił, ponieważ był dobrym pracownikiem. Pf…
Obudziłam się
przez pukanie do moich drzwi. Był to Justin, który przypomniał mi o bankiecie.
Cholera, tak bardzo nie chciało mi się tam iść. Jednak musiałam go chronić.
Wzięłam szybki
prysznic, ubrałam się w naszykowane ubrania i byłam w niecałe czterdzieści
minut gotowa. Justin miał na sobie czarne rurki oraz niebieską koszulę i
marynarkę. Wyglądał elegancko. Włosy postawił na żelu i myślał że jest bóg wie
kim. Wzięłam swoją torebkę i wyszliśmy do limuzyny, która na nas czekała od
dobrych dziesięciu minut.
Nawet w limuzynie
siedzieliśmy cicho, nie odzywając się do siebie.
Na miejscu
zaatakowali nas reporterzy. Zrobiliśmy sobie razem kilka zdjęć, pokazującą nas
jako szczęśliwych znajomych. Dobrze, że nie znali prawdy o nas.
Weszliśmy do
środka i nagle zamarłam.
Pamiętałam, że
moja mama prowadziła fundację dla dzieci z domu dziecka ale że ona dalej
funkcjonowała to nie wiedziałam. Nad drzwiami wisiała wielki profesjonalny
plakat z napisem fundacji Oni to także
my.
Zrobiło mi się nie swojo, ponieważ ona nigdy nie była aż taka
znana. Mama wszystko co dostała oddawała dzieciakom, z tego co pamiętam.
W sala była
udekorowana dość elegancko. Jednak to nie było najważniejsze. Zobaczyłam, że
wiele gwiazd tutaj było.
Natomiast moja
uwagę przykuło jedno zdjęcie. Przedstawiające piękną kobietę o ciemnych oczach,
czarnych włosach spiętych w koga, na twarzy miała szczery uśmiech, który
zarażał wiele osób.
Podeszłam do
fotografii i przyglądałam się ze łzami w oczach.
Po raz pierwszy
od wielu lat oglądałam zjecie swojej matki. Nie mogłam od niej wzroku oderwać.
Przypomniałam sobie jaka ona była piękna. Jak bardzo mi jej brakuję, jej dotyku
i czułego słowa. Po prostu brakowało mi mamy.
Nie wiedziałam,
że ona dalej jest prowadzona. W sumie, zapomniałam, że mama miała swoja
organizację a teraz przypomniało mi się, wszystko co się łączyło z moją mamą.
Jedynie co pamiętałam, to ten felerny dzień, który odbił się na mnie bardzo
mocno.
Oglądając zdjęci
posmutniałam. Teraz w końcu po kilku latach poczułam żal do niej, że mnie
uratowała. Miałam wielkie poczucie winy. To ja miałam nie żyć a nie ona. Mama
mogła mieć jeszcze wiele dzieci.
Nagle poczułam
jak ktoś stanął obok mnie. Była to Beyonce. Tak samo jak ja przyglądała się
zdjęciu kobiety.
- Jesteś tu po
raz pierwszy? – spytała mnie. – Jesteś tą nowo wschodzącą gwiazdą?
- Tak. – mój głos
był bez uczuć.
- Za nie długo
opowiemy coś o niej. Ponieważ po jej śmierci zajęłam się tą fundacją z powodu
jej szczytnego celu.
- To miło z
twojej strony, że zajęłaś się fundacją. Z tego co wiem na jej temat, Katerine
nigdy nie brała z niej pieniędzy, to co zarobiła na niej oddawała na dzieci.
- Tak to prawda,
dlatego wzięłam ją pod swoje skrzydła. Cel jest bardzo szczytny.
- A są tutaj te
dzieci?
- Tak, gwiazdy
kupili dla każdego dziecka, drobne prezenty. Co roku losujemy dom dziecka i
kupuje się im to czego naprawdę pragną. A teraz usiądźmy na miejscu, ponieważ
dyrektorka za chwilę zacznie przemowę.
Kiwnęłam głową na
znak i poszukałam Biebier’a, który zajął mi miejsce.
Usiadłam przy
naszym stoliku koło niego i Scoota, który tak samo był elegancko ubrany
dzisiaj.
- Mam nadzieje,
ze tutaj potrafisz się zachować. – szepnął mi na ucho.
Nie
odpowiedziałam. Walczyłam ze smutkiem. Złączyłam swoje dłonie i kątem oka
przyglądałam się zdjęciu.
Na środek Sali
wyszła blond włosa kobieta, około czterdziestki. Była ubrana w czerwoną
sukienkę do kolan a na to miała czarny żakiet.
W ręce trzymała
mikrofon i czekała aż wszyscy przestaną rozmawiać.
- Witam was,
kochani. – przywitała wszystkich. – Na corocznym bankiecie, który jest
zorganizowany z powodu dzieci, które zostały osierocone czy porzucone. Wiele z
nich ma swoje przeżycie, które długo będą pamiętać.
Słuchałam ją
uważnie, ponieważ znałam tą mowę na pamięć. Moja mama ją napisała.
- Każdy z nich
marzy o normalnym domu, gdzie każdy będzie kochany przez rodziców, którzy by
otaczali ciepłem rodzinnym.
Wiedziałam co
zaraz nastąpi i nie mogłam się powstrzymać od łez.
- Mam czteroletnią
córkę, kocham ją nad życie i nie chce by cierpiała tak jak ja. Urodziła mnie
kobieta alkoholiczka. Urodziła mnie jednak podczas ciąży nie przejmowała się
swoim zdrowiem. Piła mimo tego że miała pod sercem nowe życie. – obdarowała nas
swoim spojrzeniem. – Po roku zostawiła mnie pod śmietnikiem jakiegoś bloku.
Znalazła mnie obca kobieta i zaniosła na policję. Zaniesiono mnie do domu
dziecka i aresztowali moja matkę. Wychowywałam się tam od małego. Nikt nie chciał
mnie zabrać stamtąd. Modliłam się co noc o normalną rodzinę. O swojej matce
wiedziałam ile wam teraz powiedziałam. Mimo to ją kochałam, ponieważ urodziła
mnie.
Spuściłam głowę i
bawiłam się swoimi dłońmi.
- Kiedy sama
urodziłam swoją córeczkę, obiecałam sobie, że nie pozwolę jej tak cierpieć jak
ja oraz obdaruję ja taką miłością, której ja nie dostałam. Gdyby groziłaby jej
śmierć oddałabym dla niej życie. Mój mąż znał moją przeszłość i pomógł mi
otworzyć tą fundację. Kiedy urodziłam Avril, doszłam do wniosku, dlaczego ona
ma mieć tylko to szczęście? Moją miłością chciałam obdarować każde osierocone
dziecko. – kobieta teraz wzięła głęboki
wdech. – Są to słowa trzydziestoletniej kobiety, która otwarła tą fundację. To
ona chciała sprawić by dzieciaki z domów dziecka były szczęśliwe. Miała
szczytny cel i dalej jest prowadzony…
Nie chciałam jej
już słuchać. Nie potrafiłam, cały smutek, który kryłam przez tyle lat urósł do
takiego stopnia, że ledwo powstrzymałam się od płaczu.
- … Tak jak
powiedziała podczas pierwszego spotkania, oddała życie za swoje dziecko. Umarła
wieku trzydziestu lat. Była przy tym jej mała córeczka. Dlatego powstańmy i
uczcijmy jej osobę minutą ciszy.
Powstaliśmy i
zamilkliśmy. Ja miałam naprzeciw siebie jej fotografię. Łzy miałam w oczach ale
starałam się by nie wypłynęły. To była najgorsza chwila w moim życiu. Zamknęłam
oczy i pragnęłam stąd uciec.
- Teraz
zapraszamy właścicielkę fundacji. – oddała mikrofon Beyonce.
- Tak jak
powiedziała Alice, kobieta była wspaniała. – uśmiechnęła się. – Dlatego sprawmy
by te dzieci, - wskazała na nie – nigdy nie zapomniały tego dnia. Dzieci dziś
będą wręczać statuetki dla gwiazd, którzy na nie zasłużyli.
Wszyscy zaczęli
bić brawa, oprócz mnie.
- Później
odbędzie się rozdawanie dla nich prezentów oraz mały koncert.
- Co ci jest? –
spojrzał na mnie Usher.
Nie
odpowiedziałam. Dalej obserwowałam zdjęcie. Tak bardzo za nią tęskniłam…
- Avril? –
szturchnął mnie Justin.
Dalej milczałam.
Nic nie było w stanie mnie obudzić z amoku w którym byłam. Wspomnienia same
wróciły. Znów byłam dziesięcioletnią dziewczynką, która trzymała martwe ciało
matki.
- Tak wiec poproszę pierwszą dziewczynkę, Angelikę która wręczy nagrodę
Britney Spears.
- Muszę do
toalety. – wstałam.
- Zaprowadzę cie.
Poszedł ze mną
Scooter. Jednak przy wyjściu sali zatrzymali nas reporterzy. Trudno mnie było
powiązać z matką, ponieważ ona miała swoje panieńskie nazwisko. Od razu
powiedziałam bez komentarza i zaprowadził mnie do toalety. Weszłam i oparłam
się o umywalkę. Szybko wyciągnęłam kosmetyki i poprawiłam swój makijaż. Nie
minęło pięć minut gdy wróciłam na sale. Usiadłam na swoim miejscu ze sztucznym
uśmiechem. Teraz akurat dostawał nagrodę Usher. Zaczęłam klaskać i puściłam mu
oczko.
Nie mogłam się
smucić. Zrobię to dla mamy, ona by tego nie chciała.
- Następną
nagrodę chce podarować kobiecie, która otworzyła tą fundację. – powiedziała
siedemnastoletnia dziewczyna. – Dużo czytałam o niej i zachwyciła mnie jej
historia oraz bardzo bym chciała jakoś uczcić dodatkowo jej pamięć.
- Miło z twojej
strony. Możemy ją wysłać rodzinie Katerine.
Po półgodzinie
nagrodę dostał Justin, a po godzinie rozpoczął się koncert, gdzie ja z Justinem
się zaśpiewaliśmy razem. Był to mój pierwszy koncert. Poproszono mnie właśnie o
swój solowy występ.
Miałam szczęście,
że przez tydzień nagraliśmy moją własną piosenkę. Zaczęłam śpiewać i
przyglądałam się zdjęciu. W połowie piosenki podeszłam do dzieciaków i usiadłam
koło nich. Wzięłam dwuletnią dziewczynkę na ręce i podeszłam na scenę. Nikt
mnie nie poinformował, że trzeba kupić jakiś prezent, więc było mi głupio.
Dziewczynką tańczyłam na scenie do mojej piosenki Smile. Dziewczynka szczęśliwa
skakała po scenie i wywijała piruety w swojej różowej sukience. Po skończeniu
wzięłam z powrotem małą na ręce i wzięłam do swojego stolika.
- Posiedzisz z
nami. – uśmiechnęłam się do niej. – Dobrze?
Kiwnęła głową na
zgodę i przytuliła się do mnie.
Nagle dotarło do
mnie, że mama nie chciałaby bym taka była jaką się teraz stałam ale musi
zrozumieć, że bez tego czuje się bezsilna i nie chce dopuścić do siebie tego
bólu.
Koncert trwał
rozdawano dzieciom prezenty a ja postanowiłam się z nimi pobawić. Zabrałam
wszystkie dzieciaki i zaczęliśmy tańczyć. Reporterzy robili nam zdjęcia a ja po
raz pierwszy bawiłam się tak doskonale.
Jakaś dziewczyna mocno mnie przytuliła ze łzami w oczach a ja to
odwzajemniłam. Zapomniałam o tym uczuciu, który towarzyszył mi na oczątku
imprezy.
Po dwóch
godzinach, koncert się skończył a dzieci wrócili do domu. Dziewczynka, która zajęłam
się przez całą imprezę, przyszła i mocno mnie przytuliła.
- Dzienkule.
Odeszła i już
nigdy jej na oczy nie zobaczyłam.
Teraz nadeszła
chwila, w której miałam poznać tancerzy gwiazdeczki. Stali przede nami i się głupio uśmiechali, a
ja każdego oceniałam. Taka prawda, że każdego znałam jak samą siebie, gdyż nic
innego przez pewien czas nie robiłam, jak sprawdzałam ich przeszłość. Oni
przyglądali mi się jakbym była czymś do zjedzenia. Irytowało mnie to strasznie.
Gwiazdeczka stał
obok mnie i z nimi rozmawiał. Mówił kim jestem. Czyli nową piosenkarką. Też Ci
chłopcy mają pracować dla mnie. Ha ich wypłata się zwiększy.
Jeden mi nie
przypadł do gustu… Przyglądał się Justinowi ze złym błyskiem w oku. Jakby czegoś
oczekiwał. Nagle jego spojrzenie zmieniło kierunek na mnie. Co bardzo mi się
nie spodobało. Uśmiechnął się chytrze a ja wiedziałam co muszę zrobić. Plan na
rozgryzienie tego chłopaka powoli układał mi się w głowie.
Moje przeczucie
podpowiadało mi że to on. A ja nigdy się nie mylę.
Na mojej twarzy
powstał głupi uśmieszek skierowany do niego. Taki słodki i zalotny.
Dobra Avril Mario
Steel czas zacząć działać i ochronić Justina.
Teraz dopiero
zacznie się dziać.
W domy byłam o
trzeciej nad ranem. Zmęczona jednak musiałam coś sprawdzić. Szybko przebrałam
się w krótkie spodenki i byle jaką bluzkę a włosy spięłam w byle jakiego koka.
Wybrałam numer do
Stefana, który nie odebrał. Zdziwiło mnie to troszkę, jednak już nie ponowiłam
próby. Z myślą, że właśnie śpi poszłam do pokoju Justina.
- Znasz długo
Jaydon’a?
Spojrzał na mnie
zaciekawiony. Usiadł i przetarł oczy.
- Tak pięć lat
tańczy u mnie w zespole. – odparł zmęczony.
- Ufasz mu ?
- Tak. Mówię mu
wszystko.
Nie mówiąc mu wyszłam z jego pokoju do łazienki. Zmyłam makijaż i
postanowiłam się położyć spać. Jutro czeka mnie męczący dzień.
kocham ♥ z niecierpliwością czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuńmoże będzie wcześniej bo ta notkę dałam przed czasem :D
Usuńświetne jak zawsze! Czekam na nn!:)
OdpowiedzUsuńPerfect... *.* kocham to
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńKocham xx
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <33
OdpowiedzUsuńzajebistyy ♥ *o*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńświetny nie mogę doczekać się następnego
OdpowiedzUsuń