Koniec
kolejnych lekcji. Oparta o miękką kanapę spoglądałam na sufit. Nie wiem co
gorszę, szkoła czy indywidualne lekcje.
Justin właśnie robił nam coś
ciepłego do picia, ponieważ dzisiaj nie było za ciepło.
Pogoda była okropna. Padał deszcze i
przez to nie chciało mi się wychodzić z domu, jednak nie mogłam sobie pozwolić
na dzień lenistwa. Musiałam pracować.
Trzymałam już w dłoni kubek z gorącą
herbatą i uśmiechnęłam się.
- Czemu wczoraj byłaś taka smutna? –
jego głos był poważny. – Płakałaś.
- Nie ważne. – syknęłam.
- Avril, możesz mi powiedzieć. –
usiadł koło mnie. – Nie powiem nikomu.
Podniosłam się i podeszłam do okna.
Spojrzałam na świat i głośno westchnęłam. Oparłam głowę o zimną szybę a to
wywołało u mnie dreszcze.
Co mam mu powiedzieć?
Że wczorajsza impreza była dla mnie
najgorszym przeżyciem, ponieważ tą fundację otworzyła moja matka? Nie…
- Justin nie ważne. Nie chce o tym
mówić.
- Avril…
- Nie. Wczoraj to wczoraj, dziś to
dziś. Pamiętaj.
Nic nie
odpowiedział. Spojrzałam na zegarek i czas był wychodzić. Odłożyłam kubek na
jakiejś półce i wzięłam swój beżowy płaszczyk do ręki. Nagle usłyszałam dźwięk swojego
telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni. Na mój telefon dobijał się tata. Nie
odebrałam, ponieważ nie była na to czasu. Rozłączyłam się i napisałam mu
krótkiego sms’a. Powinien zrozumieć.
Wyszliśmy z hotelu do samochodu. Tym
razem to ja prowadziłam.
Po półgodzinie byliśmy na miejscu i
staliśmy przed budynkiem. To tutaj wszystko miało się zacząć. Miałam nagrać
kolejną piosenkę oraz umówić się na nagranie pierwszego teledysku.
Kiedy byliśmy na piętrze przywitała
nasz ekipa tancerzy.
Zobaczyłam Jay’a. Uśmiechnęłam się
do niego zalotnie i udawałam, że się zawstydziłam. Gwiazdeczka to zobaczyła i
spojrzał na mnie podejrzanie.
Nagle do nas podszedł Scooter, który
był dziwnie zadowolony.
- Idziemy. – spojrzał na mnie. –
Masz wywiad.
- Jaki wywiad?
- Zobaczysz. Czekają na Ciebie.
Poszłam za nim do jakiejś sali i
zobaczyłam kilku reporterów. Miałam szczęście, że ubrałam się w miarę
elegancko. Przywitałam się z nimi przyjaźnie i nagle do mnie coś dotarło.
- Przyprowadź Justina. – szepnęłam
do Scooter’a. – Szpieg tam może być.
Kiwnął głowa i wyszedł a ja usiadłam
naprzeciwko reporterki, jakiegoś magazynu. Nie wiedziałam czego mam oczekiwać. Kobieta mi
się przyglądała a ja westchnęłam. Powoli moja sława zaczynała mnie wnerwiać.
- Możemy zaczynać? – spytała
reporterka słodkim głosem.
- Tak. – wymusiłam przyjacielski
uśmiech.
Wyciągnęła z torebki dyktafon i
położyła na stoliku oraz spojrzała na swój notesik, w którym pewnie miała
zapisane milion pytań.
- Tak więc Avril, masz dopiero
osiemnaście lat i przez przypadkiem stałaś się gwiazdą. Jak to jest zostać
nagle rozpoznawalną?
W tym momencie nie miałam czasu nad
myśleniem. Musiałam szybko odpowiadać i dokładnie. Reporterzy uwielbiali
skandale.
- Nie jestem rozpoznawalna. –
zaśmiałam się. – Dopiero zaczynam. Ludzie nie słyszeli zbyt dużo na mój temat
tak jakby chcieli. Nie mam fanów ani anty fanów, ponieważ dopiero kończę
nagrywać pierwszą płytę oraz dzisiaj mieliśmy ustalać wszystko co do nowego
klipu.
- Twoim marzeniem było zostać piosenkarką?
- Nie... Nie miałam marzeń tego
typu. Dla mnie to była rzecz niemożliwa,
żebym została piosenkarką, mimo że mój talent odziedziczyłam po mamie.
- To jakie miałaś marzenie?
- Szczerze od śmierci mamy nie
miałam marzeń… - zamyśliłam się. – Przepraszam, miałam i mam je dalej.
- Możesz się z nami, nim podzielić?
– była zaciekawiona.
- Mam jedną zasadę. – uśmiechnęłam
się przepraszająco. – Nie powiem go, ponieważ wtedy się nie spełni.
- Jesteś przesądna?
- Nie. Po prostu mama mi tak mówiła
jak byłam mała i zawszę w to wierzyłam.
Nagle drzwi się otwarły i wszedł
Justin. Spojrzałam na niego i miał zmartwioną minę. Chyba bał się, że coś
zepsuje. Boże jak on we mnie wierzy…
- Więc nie chcesz powiedzieć o swoim
marzeniu, to może opowiesz mi coś o wczorajszej imprezie charytatywnej.
- Trzeba było tak od razu. –
uśmiechnęłam się do niej szeroko jak tylko mogłam. – A co byś dokładnie chciała
wiedzieć?
- Może o twoich powiązaniach z
świętej pamięci Katerine Benett ?
Spojrzałam na swoje dłonie ale nie
miałam dziś zamiaru wzruszać się. Podniosłam jedną brew i przeniosłam wzrok w
szare oczy kobiety. Teraz musiałam odpowiedzieć na to pytanie ale w jaki
sposób.
- Dlaczego zadajesz mi takie
pytanie?
Ciężko było mnie można powiązać z
mamą, ponieważ tata zataił moje pokrewieństwo z nią, dla mojego dobra. Cóż
widocznie Black o tym nie wiedział.
- Czy to prawda, że założycielką
fundacji charytatywnej była twoja matka?
- Nie, nie była. – udawałam
rozbawioną. – Mam do ciebie jedno małe pytanie. Mogę? – wskazałam na dyktafon.
Kiwnęła twierdząco głową a ja
wzięłam przedmiot do ręki. Nacisnęłam przycisk stop. Schowałam dyktafon do
torebki a wzięłam pistolet. Podniosłam się i podeszłam do niej spoglądając
głęboko w oczy. Sprawdziłam czy reporterka nie ma jakiegoś nadajnika przy
sobie.
Pod kołnierzykiem była mały
mikrofon. Uśmiechnęłam się.
- Skąd przyszedł pani taki pomysł,
że jestem jej córką? - chwyciłam za
szklankę z wodą.
- Ponieważ, wczoraj płakałaś na
bankiecie. – jej głos był normalny ale jej mina przerażona.
- Po prostu zrobiło mi się żal że
córka pani Katherine straciła tak w młodym wieku matkę oraz dzieci z domu
dziecka. – oblałam ją wodą.
- Avril co ty robisz? ! – spytał
przerażony Scoot.
Położyłam palec na usta by zrozumiał
że ma być cicho. Odpięłam mikrofon i
włożyłam do mojej szklanki z wodą mineralną. W tym momencie nie powinien on
działać.
- A teraz skąd wiesz kim jestem? –
wycelowałam w nią pistoletem.
- Tom Black mi powiedział. – odparła
przerażona.
- Skąd on wie ? – wypytywałam.
- Był wczoraj na tym bankiecie i
widział jak przyglądasz się zdjęciu.
Strach powodował, że mówiła
wszystko. Nie była tak twarda jak ten chłopak z pod domu Justina.
- Wyprowadź Justina. Zawieź do domu.
Niech, któryś z jego ochroniarzy się nim zaopiekuje do mojego przyjazdu. –
rozkazałam Scooter’ owi.
- Nie! – zbuntowała się gwiazdeczka.
- Do kurwy nędzy, powiedziałam coś!
Spakuj mnie i siebie.
- Po co? – spytał zaciekawiony.
- Zmiana planów. – wyciągnęłam
telefon.
Wybrałam
numer do Leona. Odebrał po trzecim sygnale.
- Co się dzieje?
- Sprawdź mój pokuj w hotelu i
okolice. Jeżeli jest czysto to spakuj mnie i gwiazdeczkę. – rozkazałam.
- Co się dzieje? – był zmartwiony.
- Cornelia niech na swoje nazwisko
kupi mi mały domek za Atlantą. Gdzieś około półtorej godziny stąd.
- Dobrze co się dzieje?
- Nie twój interes kotku. –
syknęłam. – Zrozumiałeś zadanie?
- Tak. – był niezadowolony.
- Zadzwonię jeszcze miej telefon
przy dupie. Stefan będzie miał grube zadanie. – rozłączyłam się.
Spojrzałam na wystraszoną kobietę,
która mi się przyglądała. Bała się a ja chciałam ten strach wykorzystać. Tylko
jak?
- Słuchaj, powiesz mu, że nie jestem
córką Katrine ani w żaden sposób z nim powiązana jasne? Inaczej cię dorwę a
zabicie ciebie to będzie mały orzech do zgryzienia. A teraz wypierdalaj. Aha.
Oblałaś się sama wodą. – oblałam ją dodatkowo. – A teraz won.
Wybiegła z pomieszczenia szybciej
niż myślałam. Przeczesałam włosy ręką i schowałam broń.
Black jest przebiegły i to bardzo.
Obserwował mnie wczoraj i pewnie po
moim zachowaniu stwierdził, że jestem córką Benett. Nie podobało mi się to,
jednak teraz może da sobie spokój z podejrzeniami co do mnie.
Usiadłam na fotelu i wyciągnęłam
telefon. Przyglądałam mu się i zastanawiałam się co teraz mam zrobić.
Bezpieczny on tu nie był. Nie możemy dłużej zostać a do jego rodzinnego miasta
też wrócić nie możemy.
Jedynym rozwiązaniem był wykupienie
mieszkania za miastem i tam mieszkać, jeżeli to nie poskutkuje to wywiozę go za
ocean. Innego wyjścia nie mamy. A w sumie to nawet nie jest zły pomysł!
- Kiedy ma trasę koncertową?
–spytałam się Scoot’a.
- Za dwa miesiące.
- Gdzie?
- Europa.
- Przyśpieszymy ją o miesiąc.
Nagramy mój klip jeszcze w tym tygodniu i skończymy płytę do wyjazdu. Zrobimy
kilka wywiadów i wylatujemy. Zrozumiano
?
- Tak.
- A ty – podeszłam do Justina. – Jeśli
chcesz żyć, trzymaj się mnie.
Byłam w tej chwili wściekła. Tom
wiedział jak może do nas dotrzeć. Teraz nie mogliśmy wyjść z budynku, ponieważ
byłoby to podejrzane, a musiałam sprawdzić jednego z tancerzy.
Przeszliśmy do studia i nagrywaliśmy
kolejne piosenki. Był z nami Jay do którego się uśmiechałam i zalotnie
spoglądałam.
Udawałam zawstydzoną jego gestami
stosunku do mnie. Jakie to było męczące.
Justin jakoś dziwnie na to wszystko
reagował. To powodowało, że jego kolega bardziej się nakręcał na flirtowanie ze
mną. Scoot też jakoś nie wiedział co robię. Będę musiała jakoś im to
wytłumaczyć, jednak nie w tej chwili. Najpierw musiałam go sobą oczarować i
udawać słodką idiotkę, dla tego kretyna. Boże on normalnie przyglądał mi się
jakby była Świerzym towarem. Heh…
Zamknęłam
oczy i w tej chwili skupiłam się nad refrenem. Musiałam dać z siebie wszystko,
by nie poprawiać później całej piosenki.
Po półgodzinie miałam kolejny
kawałek gotowy. Z uśmiechem wyszłam z kabiny w której się nagrywa. Usiadłam
koło tancerzyka i niepewnie na niego spojrzałam. On uśmiechnął się do mnie a ja
zrobiłam to samo.
- To teraz omówmy teledysk. – zaczął
Usher.
- Gdzie go robimy? – spytałam
zaciekawiona.
- Omówię to najpierw z choreografem
i wszystko ci powiemy. Na pewno w nim wystąpi Justin, ponieważ musi pomóc
wypromować. – wyjaśnił Scoot.
- Więc dziś to na koniec? –
spytałam.
- Tak. Możecie iść do domu.
Zadowolona wyszłam z windy i
zmierzałam ku wyjściu. Kiedy poczułam krople deszczu na twarzy zobaczyłam jak
ktoś kieruje w moją stronę pistolet w stronę Justina. Ochroniłam go swoim
ciałem i wylądowałam na ziemi.
Justin Pov
To był ułamek sekundy, gdy upadła na
kolana i chwyciła się za ramię. Kucnąłem przy niej i wezwałem pogotowie.
Dziewczyna zbladła ale była przytomna, jednak jej powieki się powoli zamykały.
Nawet nie wiem kiedy zjawił się koło
mnie Leon z Cornelią. Kiedy zobaczyli nas skulonych na ziemi a dokładnie, Avril
która traciła przytomność.
- Mów do mnie. – poprosiłem ją. –
Proszę.
Dziewczyna zmusiła się do otwarcia
oczu, jednak one nie miały wyrazu.
- Przeżyje. – szepnęła. – To tylko
draśnięcie.
- Ma racje. – potwierdził jej słowa
Leon.
Przytuliłem ją do siebie i czekałem
aż przyjedzie pogotowie. Nie chciałem by ona cierpiała. Bałem się o jej życie.
Ludzie się zebrali i oglądali
zdarzenie. Byłam przerażony. Avril miała skwaszoną minę, ale dalej mi się
przyglądała. Musiało to ją cholernie boleć.
- Avril ja bym zemdlała. – zwróciła
się do niej Cornelia.
- Heh… Bo ty cipa jesteś. – zaśmiała się. – Nie wiem dlaczego mój tata
ciebie jeszcze trzyma.
- Bo potrafię dobrze fałszować
dokumenty? Avril przepraszam.
- Powiem tyle. Zapamiętam to sobie.
- Wybaczasz mi ?
- Nie. – poruszyła się.
Syknęła z bólu ale Oparła się o
mnie. Brała głębokie wdechy.
Musiałem przyznać była z niej twarda
suka. Karetka przyjechała, a ja ją wziąłem na ręce i zaniosłem do ambulansu.
Nie spodobało jej się to.
- Nie jestem aż taką kaleką! –
oburzyła się. – Chodzić jeszcze mogę.
- Postrzelona jesteś.
Wokół niej latali lekarze, którzy
opatrywali jej ranę. Jechałem z nią. Nie mogłem pozwolić sobie, na to by przy
niej nie być.
Może była dziwna, wredną suką i
nieokiełznana ale lubiłem ją strasznie. Trzymałem ją za rękę i spoglądałem w te
ciemne oczy.
Przyznaje się bez bicia, podobała mi
się i to strasznie. Uwielbiałem na nią spoglądać oraz przyglądać się jej gdy
pracuje. Denerwowało mnie to, że flirtowała z moim tancerzem, który jest znany
z wymienianiu dziewczyn jak rękawiczki. Ona mnie chroni by mnie nie zabili a ja
ją by ktoś jej nie zranił w sprawach sercowych, chociaż dobrze wiedziałem, że
ona dobrze da sobie radę sama.
Lekarze dali jej coś przeciwbólowego
i zasnęła. Trzymałem ją dalej za rękę i przyglądałem się jej.
Gdy dojechaliśmy do szpitala, od
razu zanieśli ja na sale operacyjną. Przeraziłem się jeszcze bardziej o jej
stan. Koło mnie stanęli znajomi Avril i czekali na informacje o jej stanie. Po
pięciu minutach przybył Scoot oraz Usher. Usiedliśmy na krzesłach. Oparłem
głowę o ścianę.
Jednym słowem uratowała mnie.
Zakapturzona postać celowała we
mnie, a ona podbiegła i mnie ochroniła swoim ciałem. Podniosłem się gwałtownie
i walnąłem pięścią o ścianę.
- Tak to ma wyglądać?! – krzyknąłem.
Leon stanął naprzeciwko z poważną
miną.
- Takie jest nasze życie i praca.
Ciesz się, że akurat ją trafiło a nie ciebie.
- Mam z tego powodu być szczęśliwy?
! – oburzyłem się.
- Tak, masz dobrego ochraniarza,
mimo że to dziewczyna.
Przeczesałem dłonią włosy i nie
mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
Normalnie zamarłem w butach.
- Dlaczego traktujecie ją jak coś
niezniszczalnego?
- Bo ona taka jest. – udzieliła się
Cornelia. - Znamy ją wystarczająco długo.
- Widać nic o niej nie wiecie. –
zakpiłem.
- A ty może wiesz więcej? –
zirytował się Leon.
Miał racje. Nie znałem jej.
- Została postrzelona przeze mnie!
- Ciesz się że żyjesz.
Nagle obok nas była Avril na wózku
inwalidzkim z małym uśmiechem na twarzy.
- Można zabrać ją do domu. Ma
odpoczywać i leżeć w łóżku do póki ręka nie przesranie boleć. Na szczęście nic
poważnego się nie stało.
- Zabierzemy was do nas. –
powiedziała Cornelia. – Zaopiekujemy się Justinem, a tym trochę odpoczniesz.
I nagle na cały szpital było można
usłyszeć jej głos.
- Chyba was pojebało!
- Mówiłem
niezniszczalna. – zaśmiał się Leon. – A teraz kotuś posłuchasz mnie…
Genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńKocham to! Świetne opowiadania. Dla mnie jest ono jednym z najlepszych. Twój styl pisania jest imponujący ♥ Czekam na następny rozdział! xx
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńJej jeden z najlepszych rozdziałow *.*
OdpowiedzUsuńswietne jak zawsze <333
OdpowiedzUsuńkckckckc
<3
OdpowiedzUsuńKocham to!
<3
czekam nn ♥♥
OdpowiedzUsuń