środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 11



Justin Pov.
            Byłem załamany. Właśnie skończyliśmy oglądać nagranie, gdzie znęcali się nad Avril. Wysłali nam go dopiero dziś, cztery dni po tym jak się nad nią znęcali. Chciało mi się płakać i to strasznie.
            Ona mimo bólu dalej była ostra do nich i się nie poddawała do póki nie zemdlała. Miałem ochotę tam pojechać i ich wszystkich wymordować, za to że cierpi. Avril nie powinna przez to wszystko przechodzić z powodu winy mojego ojca. Odszedłem od monitora i spojrzałem wściekły na Leona i Cornelie, którzy nie wiedzieli co mają zrobić i powiedzieć. Przyglądali się monitorowi a ja wstałem i wyjrzałem za okno. Padał deszcz i w sumie dobrze, niech pogoda opłakuje moją przyjaciółkę, która teraz cierpi z powodu winy mojego taty. Miałem ochotę zadzwonić do niego i wygarnąć mu to wszystko, jednak pewnie oglądał film na którym córka jego przyjaciela jest torturowana. Niech zobaczy co zrobił! I to wszystko przez to, że się u niego zapożyczył oraz, że brał narkotyki kilka lat wstecz na kredyt.
            Drzwi od domu nagle się otwarły i usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem się i ujrzałem Selenę, wystraszona i uśmiechającą się do mnie a w jej oczach była ulga. Co ona tu robi??
            Podbiegła do mnie i mocno się przytuliła.
            - Wiesz jak ja się martwiłam? – załkała. – Normalnie gdy powiedział mi to Brown zemdlałam.
            Na pewno nie tak jak Avril, która jest poraniona. Skrzywiłem się, ponieważ nie chciałem by ona tutaj była, nie kiedy cierpi moja przyjaciółka i nie wiem co się z nią dzieje.
            - Selena, ja teraz mam ważniejsze sprawy na głowię. – mruknąłem.
            - A co takiego? – podniosła głowę i ujrzałem jej załzawione oczy.
            - Muszę się jakoś skontaktować z Avril i jej pomóc. – wyjaśniłem.
            - Z tą dziewczyną co cie chroniła? – podniosła jedną brew.
            - Tak. – szepnąłem.
            - Skończ! To jakaś pierdolona morderczyni! – odsunęła się oburzona ode mnie.
            - Ratuje moje życie i mojej rodziny! – wrzasnąłem.
            - To nie zmienia faktu kochanie, że jest niebezpieczna. – wydymała wargi. – Dlaczego nie wyjechałeś do mnie na trasę koncertową, tam by ci się nic nie stało.
            - Po prostu tutaj byłem bezpieczny.
            - Sooter do ciebie.
            Gdy to usłyszała zrobiła się spięta. Zdziwiło mnie to trochę, jednak poszedłem w stronę Leona i Scootera który dziwnie się przyglądał Selenie i jakby nie wiedział co ona tu robi. Coś mi tu nie pasowało i to bardzo, dlaczego oni zachowują się jakby po raz pierwszy się widzieli a moja dziewczyna w dodatku jest wystraszona jego obecnością.
            - Cześć. – przybiłem z nim żółwika. – Co tu robisz?
            - Co tu robi Selena? – szepnął i wskazał na nią.
            - Przecież była u ciebie. – podniosłem jedną brew.
            Nagle usłyszałem czyjś krzyk i zobaczyłem Cornelie i Selenę, która trzymała tamtą i celowała w tył głowy. Pięknie nawet moja dziewczyna to suka. Każdy próbował uspokoić sytuacje ale kiedy zbyt blisko dziewczyny podszedłem poczułem okropny ból brzucha, tak że ja straciłem przytomność.

Avril Pov
            Minął drugi tydzień od kiedy tu jestem i z dnia na dzień czułam się okropnie oraz więcej miałam ran. Co dziennie mnie katowali i robili filmiki, które wysyłali do moich. Teraz leżałam w domu z okropnym bólem głowy i bałam się poruszać, by nie spowodować kolejnej dawki bólu. Siedział koło mnie Antoni i opatrywał moje nowe rany. Nie raz wydobywał się ze mnie dźwięk oznaczający, że czuje wszystko co robi.
            - Zabieram cie dzisiaj. – szepnął.
            Nie odpowiedziałam, nie miałam siły.
            - Udawaj, że zemdlałaś i będzie dobrze. – pogłaskał mnie po opuchniętym policzku.
            Próbowałam się uśmiechnąć, lecz nie potrafiłam, zbytnio mnie bolało by nawet uśmiechnąć, jedynie wyszedł jakiś grymas. Z oczu leciały mi łzy i nie potrafiłam ich powstrzymać. Czułam się poniżona i potraktowana jak szmata. Przed wczoraj pewien gościu postanowił się mną zabawić. To było straszne ale nie mówiłam nic. Kiedy dobierał się do moich majtek uderzyłam go lampą, która była obok na stoliku nocnym.
            - Za godzinę po ciebie przyjdę. – szepnął do ucha. – Udawaj wtedy nieprzytomną.
            Kiwnęłam głową, że rozumiem i wyszedł. Ból który mi towarzyszył był straszny. Przynajmniej miałam w tym więzieniu coś co mnie nie opuści.
            W sumie nawet moja matka, która mi się przyśniła tez jest obok i pewnie opłakuje mnie teraz. Byłam wściekła, że nie miałam kogoś obok siebie, osoby, która by mi pomogła. Drzwi do pokoju się otwarły i wszedł Tom z uśmiechem na twarzy. Podszedł do mnie i usiadł na łóżku oglądając moją buzię, gdzie było pełno ran. Pogłaskał mnie po czole spojrzał na moją ranę z boku brzucha, od wsunięcia mi tam noża.
            - Justin leży w szpitalu. – powiedział radośnie. – Selena, jego dziewczyna dobrze się spisała. – zaśmiał się. – Chłopak ma małe szanse na przeżycie.
            Przygryzłam dolną wargę i z oczu poleciała mi jedna łezka. Chciałam się ruszyć ale nie mogłam. Byłam bezwładna co mnie dobijało. Odebrali mi wszystko co mogło sprawić, żebym poczuła się lepiej, a ta wiadomość mnie dobiła. Mój przyjaciel!
            - Więc może powiesz gdzie jest Jeremy?
            Milczałam. Musiałam coś wymyśle by go uratować a jednocześnie nie skłamać i miałam pomysł.
            - W lesie za Atlantą – szepnęłam. – jest domek… - zamknęłam oczy z bólu. – należał on do mojej matki. – każde słowo dodawało mi kolejną dawkę bólu.
            - Należał? – był zdziwiony.
            - Nie pamiętasz? – syknęłam. – Jak wysłałeś do mojego domu mordercę, osiem lat temu?
            Przyglądał mi się z niedowierzeniem a ja kontynuować mimo tego rozdzierającego się bólu. Nagle w jego oczach widziałam cierpienie i miałam z tego satysfakcję.
            - Celował we mnie, w dziesięcioletnią dziewczynkę. – zaśmiałam się. – Jednak mama mnie uratowała i sama go zabiłam. Możesz być dumny w końcu mnie dorwałeś.
            -Jesteś córką Katerine. – stwierdził.
            - Tak. – zaśmiałam się. - W tym domku znajduje się Jeremy oraz mój ojciec. Teraz mnie dobij, czas najwyższy.
            - Nie zrobię tego. – mruknął. – Wtedy miał zginąć twój ojciec a wy miałyście żyć.
            - Jakoś ci nie wierze. – byłam zdziwiona i nie wiedziałam co mam myśleć.
            - Nie musisz, chciałem was wywieźć – mówił cicho. – Chciałem byście były z dala od tego świata jakie was otaczał. Nie chciałem by moja wielka miłość wraz z moją córką cierpiały.
            Otwarłam buzie ze zdziwienia i nie wiedziałam co mam powiedzieć. W tej chwili byłam najbardziej głupią osobą na świecie. KURWA CO TO MA BYĆ!!
            On jest moim ojcem? Odwróciłam od niego głowę i patrzałam się w ścianę. Leciały mi łzy. Za dużo jak na dzisiejszy dzień wiadomości. Byłam córką jakiegoś debila, który chce zabić moich przyjaciół a w dodatku torturował swoją córkę czyli mnie. Nie chciałam w to wierzyć. Czułam się w tej chwili potwornie.
            - Przepraszam cie Avril. – chwycił moją rękę. – Jednak mimo, że jesteś moją córką nie pozwolę ci odejść do póki Jeremiego nie dorwę i jego syna.
            - Wyjdź. – szepnęłam. – Wyjdź i nie pokazuj mi się na oczy! – krzyknęłam. – NIENAWIDZĘ CIE!
            Siedział dalej obok mnie. Czułam jak mi się przygląda. Jednak musiałam udawać dalej, że oni są w tym domku.
            - Już wiesz gdzie oni są. – łkałam. – Możesz mnie zabić, bym nie czuła się potwornie gdy ich pomordujesz jak moją matkę.
            Wiedziałam jedno musiałam dziś stąd uciec. Nie miałam wyjścia i to bez pomocy Antoniego. Musiałam poinformować o każdego  tym co powiedziałam.
            - Dziękuje i nie zabije cie. – szepnął. – Tym razem zadbam by nic ci się już nie stało.
            Nie odpowiedziałam, wolałam milczeć. Wstał i wyszedł a ja zmotywowałam się by podnieść mimo, że moje ruchy były zbyt wolne i zbyt okrutne dla mojego ciała. Podeszłam do okna i spojrzałam jak ludzie się zbierają przed domem wraz z Antonim i planują wyjazd. Przypomniało mi się, że mój sprzymierzeniec, kiedyś schował coś za zasłonką. Odsunęłam ją i ujrzałam pistolet. Delikatnie się uśmiechnęłam. Otwarłam okno i wycelowałam w swojego biologicznego ojca. Łzy dalej płynęły mi po policzkach. Nawet nie wiem kiedy wystrzeliłam. I wtedy zaczął się chaos. Zabiłam go i kilka jeszcze innych osób. Nagle strzały szły w moją stronę a ja upadłam na podłogę by nie oberwać. Około cztery osoby był przeze mnie martwe a zostały jeszcze pięć. Byłam zrozpaczona i nie wiedziałam dokładnie co robię. Czułam nienawiść, żal i smutek. Nagle do pokoju wparowało dwóch ludzi. Celowali we mnie a ja się z tego powodu ucieszyłam. Zabito mi matkę, Justin może nie przeżyć a reszta jest bezpieczna. To tylko chwila kiedy będę tam gdzie mama i jej nigdy już nie opuszczę.
            - Zajmę się nią. – powiedział stanowczo Antoni. – Zabije ją w lesie i tam zakopie.
            Wszyscy się zgodzili z nim i podszedł do mnie. Zostawiłam broń na ziemi i spojrzałam zapłakana na niego. Czułam się potwornie. Nie chciałam być w tej chwili ratowana, tylko zamordowana z zimną krwią. Tego potrzebowałam i w tej chwili pragnęłam.
            Wziął mnie na ręce i nawet nie minęła minuta gdy byliśmy za pokojem. Postawił mnie na ziemi i odwrócił się do nich z pistoletem. Padło kilka strzałów. Wszyscy leżeli na ziemi no prawie, oprócz faceta, który strzelił w Antoniego, tak że upadł nieprzytomny na ziemię. Kula przestrzeliła jego klatkę piersiową. Nawet nie wiem kiedy sięgnęłam po broń i w tym samym czasie co napastnik strzeliliśmy do siebie. On dostał w głowę a ja w ramię. Upadłam na kolana. Ból był okropny i nie do zniesienia, jednak miałam jeszcze jedną, rzecz do zrobienia.
            Musiałam zobaczyć swojego przyjaciela po raz ostatni i powiedzieć mu, że wszystko się skończyło. Że jego rodzina jest bezpieczna tak jak i on sam. Chwiejąc się wyszłam z domu. Trzeba będzie i tak tu wrócić, spalić ten dom.
            Weszłam do garażu i wsiadłam do pierwszego lepszego samochodu gdzie były kluczyki. Wyjechałam, włączyłam radio i jechałam przed siebie.
            - Dalej nie odnaleziona porwanej Avril Steel, która zniknęła dwa tygodnie temu. ­– mówił reporter. – Dziewczynę porwano gdy wracała z Justinem Bieber ze wspólnego weekendu. Sam Justin postrzelony przez swoją dziewczynę, wyszedł wczoraj ze szpitala cały i zdrowy.
            Teraz łzy płynęły mi ze szczęścia, że nic mu nie jest i nie grozi. Musiałam dojechać do domu by uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam.
            - Jeżeli ktoś widział lub wie o Avril proszę się skontaktować z policją.
            Droga jak na złość była długa, a tak bardzo chciałam go zobaczyć i się przytulić. Czułam jak krew spływa mi po ciele i robi plamy na skórzanym siedzeniu. Co jakiś czas widziałam ciemne plamy, które oznaczały, że mogę w każdej chwili stracić przytomność.
            Po godzinie walki ze samą sobą, ujrzałam mój dom. Lekko się uśmiechnęłam. Zaparkowałam prawie pod samymi drzwiami. Resztkami sił weszłam po schodach i zapukałam. Kiedy drzwi się otworzyły straciłam przytomność.

Justin Pov
            Bawiłem się prezentem od niej. Leżałem w swoim łóżku i myślałem jak ona się czuje i czy zbytnio nie cierpi.
            Selena za to co zrobiła była w więzieniu i nie miała już przyszłości. Nie mogłem uwierzyć w to co ona zrobiła. Miałem szczęście, że nie potrafiła celować dokładnie inaczej byłbym martwy.
            Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Zawiesiłem rzemyk na szyi i poszedłem otworzyć. Nie byłem sam w domu, lecz nie miałem ochoty siedzieć i rozmyślać nad ty wszystkim. Kiedy otwarłem drzwi zobaczyłem strasznie poobijaną dziewczynę, która na mój widok zemdlała. Rozpoznałem ja i nawet nie wiem kiedy łzy mi popłynęły.
            - Avril! – krzyczałem. – Avril?!
            Trzymałem ja na kolanach i delikatnie klepałem ja po twarzy. Boże co oni ci zrobili?! Dziewczyna była cała poobijana, posiniaczona oraz krwawiła.
            Nie wiem kiedy przybiegł Leon i ją zabrał na ręce. Przeniósł ją do salonu i położył na kanapie.
            - Dzwoń po doktora! – krzyknął Leon. – Ma ranę postrzałową!
            Cornelia od razu go posłuchała a ja trzymałem dziewczynę za rękę. Oglądałem filmy, które nam wysyłali jednak nie myślałem, że potem także ją torturowali.
            - Avril obudź się, proszę. – szeptałem. – Zrób to dla mnie.
            Dalej była nieprzytomna i nie dawała oznak, że jest świadoma. Pocałowałem jej dłoń i nie zamierzałem teraz odchodzić. Nie tym razem. Nie zostawię jej samej tak jak na parkingu.
            Leon opatrywał ją tak by nie traciła dużo krwi ze świeżej rany.
            - Avril proszę. – łkałem.
            - Obudzi się, jest silna. – poczułem dłoń Corneli na swoim ramieniu.  – Da radę.
            Nagle dziewczyna otwarła oczy, które były bez wyrazu. Uśmiechnąłem się do niej a ona skrzywiła się z bólu.
            - Zabiłam go. – szepnęłam. – Jesteśmy bezpieczni.
            - Nic nie mów. – poprosił ją Leon. – Cornelia przynieś wodę! – krzyknął.
            Nie minęła minuta gdy Avril dostała szklankę z napojem. Piła łapczywie, jakby nie piła nic przez ten czas. Z oczy leciały jej łzy.
            - Daj jej jeszcze. – powiedziałem. – Za ile będzie dokor? – spytałem.
            - Za półgodziny. – odparła i odeszła.
            - On był moim ojcem. – szepnęła.
            - Wiem. – pogłaskał ja po włosach. – Boże co oni ci zrobili.
            - Justin! – krzyknęła. – Gdzie jest Justin?!
            - Trzymam cie za rękę. – spojrzała na mnie. – Tym razem cie nie opuszczę.
            - Martwiłam się. – szepnęła. – Powiedzieli, ze strzeliła w ciebie i że walczysz o życie.
            - Nic mi nie jest. – znów pocałowałem ją w dłoń.
            Znów dostała wodę i piła łapczywie. Leon się od niej odsunął i gdzieś dzwonił a ja za to byłem bliżej niej. Głaskałem ją po włosach i obserwowałem jej rany. Była strasznie pobita i poturbowana.
            - Cieszę się, że cie widzę. – mruknęła.
            - Ja też. – uśmiechnąłem się. – Martwiłem się.
            - Ja zawsze daje sobie radę. – zaśmiała się. – Chociaż nie… - posmutniała. – Antoni nie żyje.
            - Kto to?
            - On był naszym szpiegiem. – wyjaśniła Cornelia. – Zabili go?
            - Tak w sumie tylko ja przeżyłam cudem.
            - Boże dziewczyno!
            Naszym oczom ukazał się doktor, który wygonił nas z pomieszczenia od razu gdy ją zobaczył. Wyszedłem na zewnątrz by uspokoić swoje emocję. Teraz do mnie dochodziło co się wydarzyło przed chwilą.
Nawet nie wiem kiedy zacząłem skakać z radości, ze wróciła do nas, do mnie, w końcu nie była dla mnie, w końcu nie była zwykłą przyjaciółką, była dla mnie naprawdę ważna. Teraz to zrozumiałem gdy wróciła i nic nam nie groziło.
            - Jutro będzie jej tata. – poinformował mnie nagle Leon.

6 komentarzy:

  1. O boże biedny Antoni i Avril :c. Ale dobrze że już jest w domu !<3 o ta suka Selena !:/ /kicia

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG.
    ALE SIE DZIALO W TYM ROZDZIALE . NIESAMOWITE .
    ON JEJ OJCEM?! .
    ja pierdziele wszystkich zabila.
    czekam nanastepny ciekawe co teraz. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG ALE SIE DZIALO ;O
    CZEKAM NA NASTEPNY :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale emocje matko *.* kocham to

    OdpowiedzUsuń
  5. jeju nie mogę się doczekać następnego <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział na wielki plus. Świetnie wyszedł :)
    @ayejdbx

    OdpowiedzUsuń