poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 8

- Jak się Avril czujesz? – spytała mnie reporterka.
            - A dobrze. – uśmiechnęłam się.
Byłam właśnie w studiu nie jakiego programu Elle. Zaproszono mnie z powodu postrzelenia oraz z bankietu charytatywnego.
            Tym razem mogłam sprawdzić reporterkę dokładnie i nie bać się, że Black kogoś wysłał. Chociaż wątpiłam, żeby myślał, że jestem córką Katerine, po tym jak mu fałszywa reporterka, zdała fałszywe sprawozdanie z dwóch dni temu.
            Ubrana w czarne legginsy, pomarańczową koszulę z ćwiekami na ramionach i czarne szpilki, siedziałam na beżowej kanapie rozmawiając swobodnie z dziennikarką. Obok mnie oczywiście siedział nie kto inny jak Justin, który też był zaproszony do programu. Tylko, że bardziej Elle była zainteresowana moją osobą, tym co się aktualnie działo wokół mnie.
            Elle była miłą kobietą po trzydziestce i wiedziała na czym jej praca polega. Wypytywała mnie wcześniej o szkołę, dom, przyjaciół jak i o moje marzenia.
            - Możesz coś opowiedzieć o tym wydarzeniu? 
            - Skończyłam nagrywać piosenkę i wracaliśmy do hotelu. – zaczęłam. – Zobaczyłam zakapturzoną postać i broń wycelowaną w Justina. Wystraszyłam się i podbiegłam by go odepchnąć, jednak jak widać coś mi nie wyszła. – pokazałam zabandażowane ramie.
            - Jesteś dzielna. – powiedziała z szacunkiem. – Nie wiele ludzi by tak postąpiło jak ty. A co ty o tym sądzisz Justin?
            - Cóż, jedynie co mogę powiedzieć, że wystraszyłem się. Avril nagle upadła na kolana. Podbiegłem do niej i zadzwoniłem po karetkę. Zjawili się także jej znajomi. Muszę przyznać, że jest silna. Ja bym zemdlał a ona tylko zbladła i upadła na kolana.
            - Wiecie kto strzelił?
            - Nie. – odparłam. – Podejrzewam, że to była jakaś psychiczna fanka Justina, która sobie coś ubzdurała.
            Spojrzałam na widownie i zobaczyłam, że ludzie słuchali nas uważnie. Było pełno nastolatków i cieszyło mnie to trochę.
            - Stresujesz się występem?
            - Trochę. A wiem, że zaraz mam zaśpiewać i boje się jak ludzie mnie odbiorą.
            - Avril, po twoim występie na bankiecie charytatywnym bym się tego nie spodziewała. – zdziwiła się.
            Wskazała na wielki ekran obok nas pokazując mój występ z Justinem w skrócie i mój sam. Szczerze, po raz pierwszy go widzę i musze, przyznać, że zaśpiewałam doskonale. Po chwili pokazano jak tańczyłam z dzieciakami. Byłam z siebie dumna.
            - Avril, jest impulsywna – zaczął Justin – robi to na co ma ochotę i trzeba przyznać, że nikomu tym nie szkodzi.
            - Można wiedzieć jak odkryto ją?
            Na całe szczęście mieliśmy ustaloną historię mojego odkrycia.
            - Cóż, siedziała na schodach teatru i śpiewała ze znajomymi. Usłyszałem jej głos i podszedłem zobaczyć kto to taki. Towarzyszył jej chłopak, grający na gitarze.
            - To tak jak ty kiedyś.
            - Zgadza się. – zaśmiał się.
            - Zaśpiewasz nam? – spytała mnie reporterka.
            - Ale nie będę obrzucona pomidorami ? – zażartowałam. – Tego bym nie przeżyła.
            Dostałam mikrofon do ręki i wyszłam na środek studia. Nagle wpadłam na pomysł. Miałam wyjaśniony układ jednak mała improwizacja była potrzebna. Jakby nie patrzeć, nie przestrzegałam zasadom.
            Słychać było podkład do mojej piosenki. Puściłam Justinowi oczko, co oznaczało, żeby się przygotował.
            Gwiazdeczka, nie zrozumiał mojego przekazu i mi się przyglądał nie pewnie.
            Zaczęłam śpiewać chodząc energicznie po panelach. Wszystkie ruchy były pod muzykę. Widzowie słuchali mnie klaszcząc w rytm melodii. Podobało mi się to i robiłam wszystko by im się podobało.
            Czułam się jak ryba w wodzie. Mogłam wszystkie swoje emocje wyładować na śpiewaniu i nikogo tym nie krzywdzić.
            Może to był nowy sposób na moje emocje? Może w ten sposób poradzę sobie z moimi uczuciami? Szczerze podobał mi się ten pomysł coraz bardziej, żebym została piosenkarką. Obróciłam się wokół władnej osi i zaczęłam śpiewać refren. Spojrzałam się zalotnie do Justina. On nagle zrozumiał o co chodzi i zaczął iść w moją stronę a ja odchodzić powoli.
            Rozumieliśmy się bez słów w tych sprawach. Bardzo mi to odpowiadało.
            Kiedy był na środku studia, śpiewałam do niego z pewnej odległości. Wyciągnęłam dłoń i kazałam mu podejść palcem wskazującym do mnie.
            Chłopak się zaśmiał i robił to co mu kazałam. Dominowałam go w tej chwili, ponieważ to ja poruszałam sznurkami w tej chwili. W sumie zawsze to ja rządziłam.
            Widzowie byli zachwyceni.
            Znów zaczęłam śpiewać refren i wtedy przyciągnęłam go za kołnierzyk do siebie. Zaczęłam odchodzić ciągnąć go za sobą. Nagle chwycił mnie za biodro i kazał mi się odwrócić do siebie twarzą. Uśmiechnęłam się szeroko i śpiewałam dalej.
            Musiałam przyznać, nieźle się bawiłam!
            Odepchnęłam go od siebie i wyminęłam go.
Słyszałam jak się zaśmiał.
            Odwróciłam się i do niego podbiegłam chwytając za rękę. Śpiewałam po raz ostatni refren i chciałam by wyszedł doskonale.
            Dałam jego dłoń na miejsce gdzie znajduję się serce, patrząc mu w oczy kończyłam piosenkę.
            Widzowie zaczęli klaskać a ja nie miałam ochoty skończyć śpiewać.
            - A teraz mała niespodzianka – szepnęłam – Poproszę o drugi mikrofon.
            Przyszedł operator i podał mi go.
            - Jak już wiecie nagrałam z Justinem cover. Dokładnie zastąpiłam Jessice Jarell. – mówiłam wesołym głosem. – Tak więc od tej piosenki stałam się troszkę znana. Właściwie nie było w planie jej zaśpiewania ani żeby Justin śpiewał, jednak wiem jak go uwielbiacie, a że ja jestem impulsywna zaśpiewamy wam overboart.
            Ludzie zaczęli klaskać a mi się to spodobało. Na mojej twarzy powstał szczery uśmiech.
            Usłyszałam melodię i czekałam aż skończy grać przygrywka. Byłam zwrócona w stronę gwiazdeczki, który uśmiechał się do mnie jak głupi do sera.
            Znów zaczęłam śpiewać, patrząc się na niego.


            Wyszłam ze studia zadowolona jak nigdy i wesoła. Trzymałam gwiazdeczkę za rękę i podskakiwałam z  radości jak mała dziewczynka. Justin śmiał się ze mnie jak nigdy.
            Byłam taka wolna od złych emocji. Wsiedliśmy do samochodu, ale niestety ja jako pasażer. Nie mogłam prowadzić, ze względu na ramie. Właściwie doszłam do wniosku, że mam ochotę zrobić coś szalonego. Tylko co ?
            Nagle przypomniało mi się moje ulubione miejsce. W sumie, żeby spędzić tam wieczór nie byłby zły pomysł. Sprawdziłam czy miałam pieniądze w portfelu oraz broń dobrze naładowaną. Czyli można jechać.
            - Wjedź do najbliższego centrum handlowego. – poinformowałam gwiazdeczkę.
            - Masz ochotę na zakupy?
            - Nie mam ochoty wracać do domu. Przecież, musimy też się pokazywać światu.  Może kilka autografów rozdam. – zażartowałam.
            Wyciągnęłam z torebki lusterko i poprawiłam swój makijaż. Trzeba w końcu dobrze wyglądać. Włączyłam radio i aktualnie leciała moja piosenka. Pokręciłam z niedowierzeniem głową. Czy aż tak przez to, że zostałam postrzelona, wzrosła moja sława. No fakt ochroniłam samego Justina Bieber’a. Bożyszcza nastolatek! Przecież, zasługiwałam na fanfary z tego powodu.
            Mimo to, że nie wspominamy o wydarzeniu, to tylko dlatego, że Justin’owi sobie tego nie życzy. Przez pierwsze trzy dni dbał o mnie jak o jakieś niemowlę. Zakazywał mi wstawać z łóżka, przynosił mi posiłki, prosił Cornelie o to by pomagała się wykąpać, poprawiał poduszki, nawet poprosił Leona by mnie na jakiś czas zastąpił. Wtedy się zdenerwowałam i kazałam się uspokoić.
            Przepraszał mnie średnio co godzinę, a kiedy widział, że jestem wściekła, przepraszał mnie za to że przepraszał.
            Chłopak miał wyrzuty sumienia.
            Zaparkowaliśmy pod centrum handlowym. Założyliśmy okulary przeciw słoneczne i wyszliśmy. Spokojnie może było przez pięć minut ale kiedy znaleźliśmy się w budynku, już tak nie było. Szybko Bieber został rozpoznany i zrobiło się koło nas tłoczno. Otaczali nas fani Justina, którzy zaczęli robić nam zdjęcia, piszczeć i skakać z radości. Spodobało mi się, to, że ludzie uwielbiali go i się tego nie wstydzili. Po kilku sekundach rozpoznano mnie i zaczęto krzyczeć dziękujemy.
            Zdjęłam okulary i fani zaczęli klaskać. Uśmiechnęłam się do nich. Zaczęli robić sobie z nami zdjęcia oraz rozdawaliśmy autografy.
            Naprawdę rozumiałam co czuje gwiazdeczka.
            Śpiewał dla takich ludzi jak oni. Dla swoich fanów, którzy w niego wierzą. Robił to dla nich a nie dla siebie.
            Chciałam śpiewać i to było pewne. Śpiewać dla ludzi, którzy rozumieją nasze teksty piosenek.
            Ich sympatia jeszcze bardziej spowodowała, że mój humor był w dobrej kondycji.
            - Uwielbiamy cie Avril! – krzyknęli gdy odchodziliśmy.
            Zrobiło mi się naprawdę miło. Odwróciłam się i pokazałam im rękami serce skierowane w ich stronę.
            - Ja was też! – odpowiedziałam.
            Odeszliśmy od nich, kierując się w stronę super marketu. Wzięliśmy wózek, do którego pakowaliśmy jedzenie, wino, lampki do wina, które było można kupić na sztuki ( całe szczęście), korkociąg oraz dwa koce.
            Ciemnooki zadawał mi pytania co mamy zamiar robić, a ja nie chciałam go informować o moich zamiarach.
            - W ten wieczór odpoczniemy od wszystkiego. – tylko tyle mu powiedziałam.
            I tak dużo się dowiedział. Kiedy przy kasie chciałam zapłacić, chłopak mnie wyprzedził. Wyciągnął swoją kartę i podał kasjerce. Trochę mnie tym zdenerwował, jednak zrozumiałam, że męska duma mu na to nie pozwoliła bym to ja płaciła. Nie pozwolił mi nawet na noszenie zakupów. Musiałam mu przynajmniej jedną reklamówkę siłą wyrwać.
            Zapakował zakupy na tylnie siedzenia i odjechaliśmy. Kazałam mu wyjechać za miasto. Tłumaczyłam drogę. Śmiał się, że robiłam za GPS, a ja spoglądałam co chwilę na niego pokazując język. Zadawał mi głupie pytania, pod tytułem, co w mojej głowie teraz siedzi, na co ja mu pokazywałam zęby.
            Aktualnie byliśmy na leśnej drodze prowadzącej do pewnego miejsca mojej matki.
            Po półgodzinie jazdy, znaleźliśmy się przed małym drewnianym domkiem, który znajdował się na wielkiej łące w środku lasu. Dom był jedno piętrowy, zrobiony w prosty sposób.
            Z tego co pamiętałam, miał on dwa pokoje i mały salonik z kominkiem.
            Nikt tutaj nie zaglądał od wielu lat, oprócz mnie kiedy chciałam pomyśleć, czyli jakieś cztery lata temu się tutaj wymykałam.
            W sumie tutaj byliśmy całkowicie bezpieczni. Nic nam w tej chwili nie groziło.
            - To twoje? – usłyszałam za sobą Justina.
            - Odziedziczyłam go po matce. Tata go dla niej wybudował. To tutaj poprosił ją o rękę. – wyjaśniłam. – To tutaj mnie poczęto.
            Z zakupami weszliśmy do środka. Nic się od mojego ostatniego pobytu nie zmieniło. Dalej przy kominku stał niewielki szklany stolik, a przed nim skurzana czarna kanapa na dwie osoby. Obok  znajdowała się szafka ze zdjęciami, nie miałam ochoty spoglądać na nią, dlatego przeniosłam wzrok na pianino. To tu zaczęły się moje nauki grania na nim.
            Nie było tutaj telewizji, ponieważ matka nie chciała by nasze wspólne chwilę były przed telewizorem, za to był w każdym pokoju. To tam mogliśmy oglądać, kiedy nasz wspólny czas się kończył. Zazwyczaj go nie oglądaliśmy, tylko świetnie się bawiliśmy.
            Szczerze niewiele pamiętam co tu się działo, kiedy mama  żyła.
            - Pięknie tutaj.
            - Zgadzam się z tobą.
            W małej kuchni, wzięłam się za przygotowania. Mimo wszystkiego co się tutaj wydarzyło za życia mojej rodzicielki, miałam wspaniały humor. Na twarzy pojawił mi się uśmiech, który był obserwowany.
            - Rozpal w kominku. Drzewo masz na strychu.
            Zrobił to co mu kazałam a po półgodzinie siedzieliśmy na kanapie przed ogniem. Wino było nalane i popijając rozmawialiśmy.
            - Wiesz, że masz talent?
            - Mam go po mamie. Ona dopiero miała głos.
            - To ciesz się, że go dostałaś po niej. Możesz wiele osiągnąć.
            - Wiem. – uśmiechnęłam się szeroko.
            Nagle jego wzrok zmienił się. Był bardziej zdziwiony. Zastanawiałam się dlaczego.
            - Miło ciebie widzieć taką. – powiedział niepewnie.
            Zastanawiałam się przez chwilę o co mu chodzi. Dopiero po chwili doszło do mnie znaczenie jego słów.
            - Czyli? – przygryzłam dolną wargę.
            - Nie ważne. – pokazał mi język. – Co robimy, zanim się upijemy?
            Spojrzałam na radio, które było po lewej stronie kanapy oraz kolekcje płyt matki. Podeszłam do nich i wzięłam do ręki nasz ulubiony album by po chwili go odłożyć.
            Wyciągnęłam telefon i włączyłam piosenkę Justina. Podłączyłam komórkę do głośników i muzyka leciała głośno.
            - Nauczysz mnie tańczyć? – spytałam stając przed nim.
            - Poważnie tańczyć nie potrafisz? – zaśmiał się.
            Zawstydzona spuściłam twarz zasłaniając ją dodatkowo włosami. Nagle poczułam jak chłopak chwycił mnie za talię oraz za dłoń. Podniósł mnie tak, że stanęłam mu na stopach.
            - Poproszę do tańca. – puścił mnie oczko. – Przetańczysz całą noc ze mną.
            Zaśmiałam się wesoło. Poczułam jak poruszamy się w rytm jego piosenki First Dance. Położyłam głowę na jego ramieniu. Tańczyliśmy bardzo wolno bym mogła zapamiętać kroki. Kiedy była już połowa piosenki, postawił mnie na ziemi. Musiałam sama sobie dać radę. Justin mimo wszystko prowadził i nie pozwolił bym się pomyliła. Spoglądałam na stopy by się nie pomylić. Okręcił mnie nagle wokół własnej osi i przechylił przez swoje ramie. Pamiętał o mojej ranie i wszystkie ruchy były ostrożne, by mnie nic nie bolało. Kiedy usiedliśmy w wesołych humorach nalaliśmy sobie po kolejnej lampce wina i wypiliśmy.
            - Jesteś jeszcze piękniejsza gdy uśmiechasz się.
            Zawstydziłam się ponownie. Poczułam jak na mojej twarzy powstają rumieńce. Po raz pierwszy od ośmiu lat.
            - Po prostu czuje się wspaniale. – odparłam.
            - Jesteś po prostu sobą.
            Nie odpowiedziałam. Przyglądaliśmy się sobie z jakimś dziwnym zamiarem.
            - Avril chce coś o tobie dowiedzieć.
            - Nie rób tego. – mój głos był smutny. – Nie chce być dzisiaj smutna.
            - Obiecuje że poczujesz się lepiej. – chwycił moją dłoń.
            - Dlaczego?
            - Podobno znamy się dłużej niż myśleliśmy. Nie pamiętam ciebie ani ty mnie. Chronisz mnie a nie pozwalasz mi siebie poznać.
            - To mam pomysł. – wyciągnęłam jego telefon. – Nagrajmy to i wrzućmy na twojego twittera.
            Zmarszczył brwi a ja poklepałam go po twarzy.
            - Podoba mi się bycie sławną.
            - Widzę właśnie.
            - Niech też coś o mnie wiedzą. Tak będzie fair.
Odebrał ode mnie swój telefon i coś w nim szperał. W tle leciała teraz piosenka Beyonce sweet dreams. Chłopak widocznie logował się na swój profil i coś ustawiał. Po chwili kamera w telefonie była skierowana na moją twarz.
            - Tak więc kochani, chce wam pokazać prawdziwe obliczę Avril Marii Steel, która dzisiaj dała swój pierwszy koncert! – zaczął. – Była niesamowita to trzeba przyznać.
            - Cześć. – pomachałam wesoła. – Mam nadzieje, że fani Justina nie obraża się, że go porwałam.
            - Właśnie gramy z Avril w prawdę. Każdy chyba zna zasady. Wszystko jest na żywo więc możecie zadawać pytania w komentarzach.
            - Co?! Gra miała być między nami! – oburzyłam się.
            - Cóż, co by była gra gdybyśmy sami w nią grali. – pokazał mi język.
            Odebrałam mu urządzenie i pokierowałam kamerę w jego stronę. Teraz on pomachał do kamery i pokazał serce z dłoni.
            Nagle usłyszałam dźwięk, który oznaczał, że jest jakiś komentarz.
            - Pytanie do Avril. – uśmiechnęłam się. – Co lubisz robić?
            Justin zabrał urządzenie.
            - Ostatnimi czasy denerwować Justina.
            - Dlaczego? – czytał chłopak.
            - Bo wtedy robi śmieszną minę.
            - Justin jaka według ciebie jest Avril?
            - Dużo by tu mówić. – spojrzał na mnie. – Jest dość oryginalna osobą. Trudno ją zrozumieć, jednak jeśli chodzi o jej przyjaciół to odda serce za nich i tak jak ostatnio da się postrzelić, chroniąc kogoś. Kiedy śpiewa wpada w szampański humor, jak spotyka, trudności pokonuje je bez problemu. Jest strasznie dokładna a jeśli sobie coś ubzdura to nie wybijesz jej z głowy. Dodam jeszcze, że jest impulsywna, co wychodzi jej na dobre.
            Miło się tego słuchało. Jeszcze nikt tak o mnie nie mówił. Zazwyczaj słyszałam, że jestem zimną suką co mi schlebiało, tylko, że słowa Justina sprawiły, że lód w moim sercu trochę roztopił się.
            - Co sądzisz o Justinie?
            - Hm… - udawałam że się zastanawiam. – świetny z niego nauczyciel tańca. Trochę czasem jest denerwujący. Jako jedyny potrafi mnie rozbawić oraz zawstydzić. Nie lubi jak jego znajomym się dzieje krzywda z powodu jego osoby, przeżywa to wtedy jak mrówka okres.
            - Podoba ci się Avril?
            - Jest piękną dziewczyną, komu by się nie podobała. Odpowiem na następne pytanie. Nie jesteśmy razem, nie kocham jej. Jest moją przyjaciółką.
            Odebrało mi mowę. Zabrałam mu telefon i oparłam się o jego klatkę piersiową. Czułam jak oddycha.
            - Avril na czym potrafisz grać? – przeczytałam.
            - Mama nauczyła mnie na pianinie.
            - Twoja mama cieszy się, że jesteś sławna?
            Zamilkłam a w oczach pojawiły się łzy. Jedną która wypłynęła szybko wytarłam. Za to usłyszałam głos chłopaka.
            - Jej mama nie żyje.
            - Przykro nam.
Uśmiechnęłam się tylko, ponieważ nie byłam w stanie nic powiedzieć.
            - Masz chłopaka?
            - Nie mam. – odparłam cicho. – Zdradził mnie z moją przyjaciółką, kiedy przyjechałam tutaj. Teraz są ze sobą i rozmnażają się jak króliki.
            Odpowiedziałam jeszcze na kilka pytań i skończyliśmy nas nagrywać. Wypiliśmy do końca butelkę wina, co oznaczało, że się podpiłam i zaczęłam tańczyć oraz śpiewać. Justin mnie nakręcał ale było słychać w tle jego piosenkę.
            Przy Justin’ie się zmieniam. Zauważyłam to. Stanęłam jak wryta gdy doszły do mnie te myśli. Nie byłam już taka jak pierwszy dzień.
            Jego obecność mnie zmieniała ale nie rozumiałam dlaczego.
            Co on ze mną robi? Dlaczego potrafi do mnie dotrzeć?
            Przecież nawet mój tata nie potrafił zrozumieć mojej własnej osoby, tylko ja. Chowałam ból w sobie. Nie pozwalałam nigdy na takie zachowanie. Nawet przy Leonie taka nie byłam jak dzisiaj.
            - Co ty ze mną robisz?
            - Nic.
            - Ja nigdy taka nie byłam.
            - Jaka?
            - Taka ja dziś. Szczęśliwa. Sobą, bez maski, bez nienawiści, żalu i smutku. Mogącą się uśmiechać, prowadzącą rozmowy bez złowrogich słów. Co ty ze mną robisz?
            - Nic, po prostu mi ufasz tak ja tobie.
            Miał rację. Ufałam mu i do czego to mnie zaprowadzi?

            Bałam się odpowiedzi na to pytanie i to strasznie. Jednak nic nie zmieni to że mu zaufałam nieświadomie. 


Kochani mam do was wielka prośbę, jeśli możecie przeczytajcie wcześniejszą notkę na której jest pierwszy rozdział mojego innego opowiadania, ponieważ są trzy komentarze które chcą bym publikowała je ale dla mnie to troszkę za mało. Byłabym wdzięczna za opinie. 

9 komentarzy:

  1. O matulu! Jak słodko *-*
    Awwwwwwww
    @ayejdbx

    OdpowiedzUsuń
  2. Kooocham to i chce dalej *.* a co do tamtego to ja tez chce zebys publikowala :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to czytałam to cały czas się uśmiechałam *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. ołł nie moge się doczekać nastepnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. fajnie by bylo gdyby justin wkoncu byl z avril a leon wkoncu zranił cornelie lub cos w tym stylu
    a ogolnie rozdzial FAJNY !! <333

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiam !! znalazłam to opowiadanie nudząc sie na lekcji w szkole i wciągaaaaaaaaaaa :)) haha czekam na kolejne rozdziały xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Wolalam jak byla zimną suką xD

    OdpowiedzUsuń