- Strzelaj! – rozkazał Leon.
Zrobiłem to
co on mi powiedział i strzeliłem. Jednak nie trafiłem cel, lecz w drzewo. Znajdowałem się aktualnie
na jakiejś łące i uczyłem się jak stać się zimnym zabójcą.
Zrezygnowałem
z kariery dla niej, chciałem ją chronić, tak jak ona chroniła mnie. Musiałem
coś zrobić by była bezpieczna. Nie chciałem pozwolić by przechodziła znowu to
samo.
Gdybym
spełnił jej życzenie nigdy bym się z tym nie pogodził. Gdyby ktoś mi
powiedział, że ponownie ją porwano i torturowano, chyba bym się załamał. No i
nie chyba tylko na pewno.
Leon podszedł
do mnie i chwycił za ramię.
- Stary, nie
wiem czy coś z ciebie będzie. – jego głos był poważny. – Nie pomożesz jej, nie
skupiasz się na celu. Kiedy strzelasz masz myśleć tylko o celu a nie czy ona
jest bezpieczna.
- Nie
potrafię, brakuje mi jej.
- I to był
błąd. Skup się na tym, że masz stać się seryjnym zabójcą.
- Jak ja nie
potrafię tak! – oburzyłem się. – Choćbym nie wiem jak bardzo, zabijanie nie
jest dla mnie. – oddałem mu broń.
- A życie
Avril? – spojrzał mi w oczy. – Ono nie jest dla ciebie ważne?
Zamilkłem.
Jej życie było dla mnie najważniejsze, ale nie potrafiłem się przełamać. Na
samą myśl o zabiciu człowieka, było mi nie dobrze.
- Widzisz,
ona jest uparta i zawzięta. Wolałaby zginąć za ludzi, których kocha niż im
pozwolić cierpieć. Myślisz dlaczego pozwoliła się porwać? – spytał.
- Ponieważ to
była jej praca? To chyba oczywiste. – przewróciłem oczami.
- Po części
tak. – zgodził się ze mną. – Ale nigdy podarowała komuś czegokolwiek cennego. –
wskazał na naszyjnik. – O nikogo się tak nie martwiła o ciebie. Nikomu nie
pozwalała się dotykać.
- A ty? Byłeś
jej chłopakiem.
- Mogłem ją
dotknąć tylko gdy mi na to pozwoliła, a to było bardzo rzadko. A o seksie
mogłem zapomnieć. – zaśmiał się. – Ona pod tym względem nie była dla mnie.
- Dlatego ją
zdradziłeś?
- Nie.
Mieliśmy podobne charaktery i więcej się kłóciliśmy niż normalnie
rozmawialiśmy.
- Aha. –
zmieszałem się. – I uważasz, że jestem dla niej kimś ważnym?
- To widać
gołym okiem. Dlatego zrobię z ciebie zabójcę. – wyciągnął swoją broń. – A teraz
ratuj siebie! – krzyknął.
Zaczął
strzelać. Nagle nie zrozumiałem o co chodzi, lecz gdy zobaczyłem grupkę ludzi
idąca w naszą stronę z pistoletami wymierzonymi we mnie i Leona domyśliłem się.
Zacząłem strzelać. Oczywiście nie trafiałem dokładnie tam gdzie chciałem, ale
przynajmniej ich raniłem i upadali na ziemie, chwytając się za postrzelone
miejsca.
Teraz miałem
szybki kurs zabijana, co mi nie odpowiadało, jednak nie miałem nic do gadania i
musiałem się bronić oraz nie myśleć, że to są ludzie.
Wmówiłem
sobie w głowie, że to są tylko atrapy ( tak wiem głupie to ale cóż… ) i
ratowałem siebie. Z Leonem byliśmy do siebie obróceni plecami tak by nikt nie
mógł zaatakować nas od tyłu. Tłumaczył mi to na pierwszej lekcji. Pamiętać o
osłanianiu siebie. Nagle poczułem szturchnięcie łokciem. Powiedział mi bym
pobiegł za drzewa, ponieważ sami nie damy sobie rady. Zgodziłem się z nim,
ponieważ było ich siedem osób, z czego ja może z dwóch zraniłem a Leon zabił
jednego oraz trzech zranił. Mimo to dalej w nas strzelali. Mieliśmy szczęście,
że niedaleko znajdował się nasz samochód, którym przyjechaliśmy.
Zaczęliśmy
biec, starając się by żadna kula nas nie trafił i nawet nie wiem jakim cudem
nam się to udało. Odjechaliśmy z piskiem opon od nich. Wymieniłem magazynek i
obserwowałem, przez lusterka, czy nikt za nami nie jedzie. Mieliśmy szczęście,
że dostaliśmy od David’a sportowy samochód, inaczej ciężko nam było uciec.
- Już wiesz
jak my żyliśmy. – był wściekły. – Lekcja numer któraś tam. Jeśli jest przewaga
strzelaj na oślep i spierdalaj jak najdalej.
- Zapamiętam.
- Justin
jeszcze jedno, zmień się z miłego dzieciaka, w najtwardszego frajera, którego
ciężko zranić. Zapomnij o dobroci dla niektórych. Bądź skurwielem.
- Ciężka
sprawa. – wyjrzałem za szybę. – Nic nie
jedzie.
- Wyłącz tą
całą dobroć i bądź gnojem. Masz być zabójca a nie zwykłym szarym człowiekiem. –
warknął wkurwiony. – Masz zabijać tych którzy chcą cie zabić!
- Łatwo ci
mówić. – syknąłem.
- Tez taki
byłem. Pomocny, miły i kochany. Jednak gdy moja dziewczyna się skurwiła gdy
miałem siedemnaście lat z moim przyjacielem, postanowiłem się zmienić.
- Moja
chciała mnie zabić. – zaśmiałem się.
- Widzisz,
dla takich ludzi masz być skurwielem, największym gnojem. Dasz radę. – zamyślił
się nagle. – Pomyśl, że każdy z nich krzywdził Avril w tym domu. Że ją
torturowali i gwałcili. Że każdy z nich wbijał jej nóż w bok.
- A jak nie
zadziała?
- A co
myślałeś teraz? – spojrzał na mnie.
- Że są
atrapami. – podrapałem się po karku.
Zaczął się ze
mnie śmiać. Nawet ja poszedłem za jego śladami. Rozmowa się skończyła i włączyłem
radio.
Aktualnie
leciała piosenka Avril więc zacząłem jej słuchać. Musiałem przyznać, skubana
miała wielki talent, który na całe szczęście chciała pokazywać, lecz na
początku z przymusu i nic więcej. Po pierwszym występie jej się spodobało,
ponieważ miała gdzie wyładować swój gniew, który był w niej od śmierci matki.
Skupiłem się
na piosence oraz na drodze. Zauważyłem jak ktoś za nami jedzie.
- Przyśpiesz.
Jadą. – powiedziałem stanowczo.
Chłopak
spełnił moją prośbę i pędził teraz jak szalony. Wychyliłem się przez szybę i
zacząłem strzelać. Posłuchałem rady Leona i pomyślałem o tym, że to oni
krzywdzili Avril. Celowałem w oponę, którą udało mi się za pierwszym razem
trafić. Osoby, które nas ścigali stracili panowanie nad samochodem, więc mieliśmy
szansę na ucieczkę.
- Pomyślałeś.
– pochwalił mnie towarzysz.
- Cóż, twoja
rada podziałała.
- Co czułeś?
– spytał skręcając ostro.
- Nagły napad
nienawiści do nich, chęć mordu i zemsty.
- Doskonale.
– poklepał mnie po ramieniu. – Można powiedzieć, że na gniew Avril też jesteś
gotowy.
- Na jaki
gniew?
- Dzwoniła do
Corn i nie była zadowolona gdy dowiedziała się, że zrezygnowałeś z kariery oraz
że jesteś w mieście a nie schroniony.
- Ona jest w
hotelu?! – przeraziłem się.
- Można tak
powiedzieć. – zaśmiał się. – Jedzie nam naprzeciw.
- CO?! –
wrzasnąłem. – Ona mnie zabije…
- Gdzie jest
Justin skurwiel? – spytał poważnym tonem. – Przez trzy tygodnie uczyłem cię
tego i owego. Stań się w końcu zabójcą a nie mięczakiem!
- Jak ona
mnie zabije…
- Trzeba było
myśleć zanim poprosiłeś mnie o pomoc. – na jego twarzy powstał kpiarski
uśmiech. – Lekcja numer osiemdziesiąt ileś. Nigdy nie pozwól babie wchodzić
sobie na głowę, nawet jak nią jest seksowna blondynka.
- Dzięki
pomogłeś w huj. – mruknąłem. – Będę martwy ale to szczegół.
- JUSTIN DO
KURWY NĘDZY! – wrzasnął. – WYŁĄCZ TO CZŁOWIECZEŃSTWO, STAŃ SIĘ ZABÓJCĄ A NIE
CIOTĄ!
- Zostałem
wychowany inaczej. – odparłem.
- Powiem tak,
nie uratujesz jej. – westchnął. – Zginie od razu, zanim wyciągniesz pistolet.
Ewentualnie sama sobie poradzi.
Miał znów
rację. Musiałem przestawić swój tok myślenia inaczej jej nie pomogę. Spojrzałem
w okno i nie rozmawialiśmy. Wsłuchałem się w radio i czekałem aż dojedziemy do
hotelu.
Nagle
przypomniałem sobie, że przecież, wściekła Avril jedzie nam na powitanie.
Zamknąłem oczy i wyobrażałem sobie tą scenę w której zamiast jej przytulić,
musze uciekać, ponieważ dziewczyna chce mnie zabić.
Racja trzeba
stać się Bieber trochę twardym niż jesteś.
Wjechaliśmy na
jakąś leśną drogę gdy zauważyliśmy znajomy samochód na drodze i stojącą w nim
dziewczynę.
Avril pov
Co za dupki.
Kretyni! IDIOCI! W tej chwili miałam ich ochotę zabić, za to, że w ogóle się
urodzili! Kiedy zatrzymali się przede mną trzymałam pistolet w ręce i tylko
czekałam aż ktoś z nich wysiądzie by trochę pogrozić im.
Kiedy
najpierw wysiadł Justin, szedł z głupim uśmiechem na twarzy a Leon za nim
zrobił znak krzyża. Oj dobrze, ze się modli ten kretyn. Kiedy zauważyli moją
broń w ręce zatrzymali się i niepewnie spoglądali na mnie.
- No
chodźcie. – powiedziałam wściekła. – Boicie się?
- Avril nie
denerwuj się. Kochanie to tylko ćwiczenia. – tłumaczył się Leon.
- No właśnie,
my tylko ćwiczyliśmy. – powtórzył słowa Leona Justin.
- Aha… -
warknęłam. – TO JA RYZYKUJE ŻYCIEM DLA WAS IDIOCI, A WY PO PROSTU SOBIE
SIEDZICIE W MIESCIE I STRZELACIE W DRZEWA! – krzyczałam.
Byłam tak
zła, że chciałam uderzyć Leona w twarz , lecz ten mnie chwycił za nadgarstki i
wyrwał mi broń. Odepchnął mnie od siebie, tak że prawie połapałam swoje obcasy.
- Uspokój
się! – krzyknął Leon.
Nagle
zawibrował mi telefon. Przerażona wyciągnęłam go i spojrzałam na wyświetlacz.
Szczerze
miałam dość tych wiadomości od tej osoby. Potrafiła dwa razy w ciągu dnia
napisać z dokładnością co w danej chwili robię.
No, no spotkanie z Justinem. Brawo Avril
zaprowadziłaś mnie do niego.
N.
Rzuciłam
telefon o pierwsze drzewo. Miałam szczerze dość. Nic innego ostatnio nie robię
oprócz tego, że nie panuję nad sytuacją. Nie ważne jak bardzo staram się
odnaleźć tą osobę i ochronić wszystkich, to ona mi ucieka. Już dwa razy mi
zniknęła i nie wiedziałam co mam zrobić.
Teraz ona
gdzieś tu była. Starałam się ją znaleźć wzrokiem ale nie widziałam nic.
Przeczesałam włosy ręką i pokręciłam głową z niedowierzenia.
- Wsiadać. –
warknęłam. – Nie jesteśmy tu bezpieczni.
- O co
chodzi? – spytał Leon.
- Wsiadaj i
zamknij ryj. – rozkazałam.
Posłuchali
mnie. Zaczęłam pędzić jak głupia. Nie chciałam by osoba, która mnie śledzi
wiedziała gdzie chce ich zawieźć.
Ostatnie dni
był dla mnie najbardziej ciężkie, ciągle ktoś mnie śledził, dostawałam listy,
wiadomości na telefon, zdjęcia oraz wiele innych wiadomości w których były
groźby oraz głupie informacji co robiłam w danym dniu.
W końcu nie
wytrzymałam u musiałam poprosić o pomoc swoich starych znajomych, którzy w
ogóle nie chcieli mi pomóc. Powiedzieli, że sama nawarzyłam sobie tego piwa to
musze sobie wypić. Tak naprawdę Abby była na mnie zła o to, że zabrałam jej Justina
kiedy z nim się całowała. Na początku
myślałam że to jej chłoptaś chce się na nas zemścić ale on darował to sobie.
- Avril co
się dzieje? – spytał mnie Justin.
Nie miałam
ochoty z nim rozmawiać, więc przygryzłam swoje wargi i jechałam.
Pod ich
zasranym hotelem byłam w niecałe pół godziny.
- Wylećcie
jutro albo sama wam jaja powyrywam. – syknęłam. – Macie zniknąć i tu nie
wracać! To moja wojna!
- Skończ! –
krzyknął na mnie Justin. – Nigdzie się nie wybieram.
- Wybierasz
się. – spojrzałam mu w oczy. – Nawet nie wiesz jakie wakacje ci załatwiłam.
- Chyba
pojebało ci się w głowie…
- Radzę,
robić ci co każe. To dla twojego bezpieczeństwa! – krzyknęłam.
- Nie
będziesz mi kurwa rozkazywać! Nie jesteś nikim aż tak ważnym w moim życiu by mi
mówić co mam robić!
Zabolały mnie
jego słowa i nawet nie wiecie jak bardzo zrobiło mi się smutno. Nie dałam po
sobie tego rozpoznać, ponieważ chłopak by sobie coś pomyślał.
- Rób co
chcesz. – szepnęłam. – Ja odchodzę.
Wysiadłam ze
swojego samochodu i ruszyłam przed siebie. Łzy spływały mi po policzkach, a w
głowie chodziły jego słowa. Ludzie mnie mijali obserwowali, w końcu szła Avril
Steel, która zawsze jest uśmiechnięta a dzisiaj smutna.
Podbiegła do
mnie nagle grupka ludzie i chcieli ze mną zdjęcia. Założyłam okulary i zgodziłam
się. Uśmiechałam się do obiektywu, by nie wyjść jak jakaś smutną. Rozdałam
kilka autografów i poszłam dalej przed siebie ze słowami Justina w mojej
głowie.
Nie jesteś nikim ważna w moim życiu.
Przypomniało mi się nagle, że mój telefon jest rozwalony na milion
części w lesie, a ja nie mam jak się z moim tatą komunikować, no i mój samochód
zostawiłam Justinowi. Kurwa to najgorszy dzień w moim życiu. Chociaż nie, kiedy
dowiedziałam się, że mój drogi zabójca mojej matki, to tak naprawdę mój tata.
Było dość
ciepło, słońce grzało niesamowicie a chmury gdzieś pouciekały nie dając żadnego
cienia czy czegokolwiek. Ludzie chodzili skąpo ubrani, a ja musiałam ubrać się
z gustem, ponieważ nie chciałam by jacyś ludzie obgadywali mnie za plecami,
ewentualnie moi fani nie powinni się wstydzić mojej osoby. Kiedy znalazłam się
blisko sklepu z telefonami, na mojej twarzy powstał wielki uśmiech. Dobrze, że
miałam przy sobie torebkę ze swoim portfelem.
Zakupiłam
nową komórkę i mogłam iść w świat.
- Avril! –
usłyszałam wołanie.
Odwróciłam
się i zobaczyłam Justina idącego w moja stronę. Przygryzłam dolną wargę i
poczułam łzy na policzkach. Czego on ode mnie jeszcze chce? Szedł szybkim
krokiem do mnie a ja nie chciałam go dzisiaj słuchać. Zaczęłam odchodzić. A on
dalej mnie wołał. Łzy płynęły a on szedł. Nagle poczułam jak mnie chwyta za
ramię i odwraca mnie do siebie. Zdjął mi okulary i spojrzał w moje oczy.
- Avril przepraszam. – przytulił mnie. – Nie chciałem
byś płakała.
- Zostaw
mnie. – wyrwałam mu się.
- Przepraszam.
– dotknął mojego policzka.
Dalej łzy mi
ciekły po policzkach. Gdyby on wiedział jak bardzo jest dla mnie ważny i jak
bardzo mnie jego słowa zabolały. Odepchnęłam jego rękę, mocno chwytając za
nadgarstki.
- Odejdź. –
szepnęłam.
- Avril nie
chce byś płakała przeze mnie. – oparł czoło o jej.
- NIE. –
odsunęła się od niego. – Już powiedziałeś co uważasz.
- Byłem zły…
- Odejdź i
zapomnij o mnie. – wyszeptałam. – Tak będzie najlepiej. Dla mnie i dla ciebie.
Doszło do
mnie, że on nie może być w moim życiu do póki ja jestem w niebezpieczeństwie.
On musi odejść.
- To koniec
przyjaźni. – powiedziałam ostro. – To koniec!
- Avril nie…
- Zamknij
się. – przerwałam mu. – Tak będzie najlepiej. Nikt z nas nie będzie cierpiał.
Musiałam
szybko wymyśleć kłamstwo by mnie posłuchał. Musiałam ja zniknąć by mu nic się
nie stało. To ja mam cierpieć nie on!
- Odchodzę. –
spojrzałam w jego oczy. – Wyjeżdżam i nie szukaj mnie.
Kłamałam.
Nawet nie wiecie jak bardzo chciałam by on był przy mnie i czuć jego dłonie na
moich oraz ogółem pragnęłam jego obecności. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki
oddech. Teraz albo nigdy.
- Wiesz co
Justin? – mój głos był szorstki. – W końcu cie uratowałam, poświęciłam prawie
swoje życie dla ciebie. Teraz patrz jak mi się odpłaciłeś. – warknęłam. – Ktoś
mnie ściga i chce zabić moją rodzinę! – krzyknęłam. – Teraz ja musze chronić
swoich. I to z powodu ciebie i twojego ojca! To wszystko wasza wina. Nienawidzę
cię!
Widziałam jak
chłonął moje słowa, jak był wielkim szoku. Odsunął się ode mnie i odszedł. Z
oczy dalej płynęły mi łzy. Widziałam jak odchodzi a mnie to bolało. Jednak dla
niego tak było najlepiej. Miał być bezpieczny i właśnie tak się stało.
- Żegnaj na
zawsze. – szepnęłam do siebie. – Zawsze będziesz kimś dla mnie ważnym.
Zawołałam
taksówkę i wsiadłam do niej. Podałam adres, pod który kierowca miał jechać. To
był koniec mnie i Justina na zawsze. Ten jego ból w oczach zawsze będzie mnie
prześladował i nigdy go nie zapomnę do póki będę pamiętać.
Jeszcze 2 rozdziały epilog i koniec części pierwszej. I szukam kogoś kto mi zrobi szablon do drugiej części opowiadania z rudowłosą dziewczyną. Jak jest ktoś chętny to byłabym wdzięczna gdyby napisał w komentarzach :))
cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńkońcówka bardzo smutna, płacze...
nie chce końca pierwszej części!!!
Boski ;o
OdpowiedzUsuńCudowny ♥
OdpowiedzUsuńO matko nie lubie smutnych koncow a taki wlasnie sie zapowiada ale bede plakac
OdpowiedzUsuńboże.... a on się tak starał dla niej... samolubna jędza ;/
OdpowiedzUsuńdamn 2 część z rudą? czy to znaczy że Avril zginie? no nie! ja już teraz płakałam! a co będzie jak ją uśmiercisz...cholera kocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuńAvril będzie żyła ^^ Tylko że inaczej wszystko się potoczy :D Troszkę, będzie zamieszania i inna akcja. Ich losy będą z innej perspektywy. Powiem tylko jedno, Avril nie będzie pamiętać swojej przeszłości.
Usuń