czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 16

Właśnie byłam na swoim koncercie i śpiewałam dla swoich fanów. Podczas tej piosenki przypominałam sobie chwile z Justinem, podczas kiedy to go chroniłam. W oczach zbierały mi się łzy ale nie miałam innego wyjścia, niż go wczoraj skłamać.
                - She’s so gone – zaśpiewałam słowa z dużą siłą.
                Scooter był za sceną i mnie obserwował. Postanowił mi towarzyszyć bym nie była sama. Trzymał kciuki za mnie bym nie rozsypała się na scenie i nie zaczęła płakać. Wiedział o wszystkim co wczoraj się wydarzyło i zrozumiał mój wybór. Dlatego mimo bezpieczeństwa zaproponował mi mały układ. Mam zamieszkać w hotelu pod innym nazwiskiem oraz powiększyli mi ochronę, bez nich nie miałam ruszać się nigdzie. Dobrze zdawał sobie sprawę, że dałabym sobie sama radę, lecz ugadaj się z producentem, który strasznie cię polubił i nie chce stracić kogoś na kim zbiera fortunę.
                Justin nie miał mojego nowego numeru dlatego nie miałam z nim kontaktu, ja natomiast jego znałam na pamięć. Nawet nie wiecie jak mnie korciło do niego zadzwonić wieczorem i mu powiedzieć, że kłamałam. Całe szczęście, że tego nie zrobiłam, ponieważ dostałam z nów list od mojego prześladowcy, który bardzo pragnął mnie zdołować.
                - Kochani kocham was! – powiedziałam przez mikrofon.
                Cała sala zaczęła mi klaskać a ja przeszłam do mojej nowej piosenki. Napisałam ją dla Justina, kilka dni temu. Miałam nadzieje, że ogląda transmisję koncertu i trzyma za mnie kciuki jak nasz producent, który świetnie się bawił.
                Zaczęłam tańczyć z jednym tancerzem, którego dobrze poznałam, podczas wspólnego spaceru po plaży. Nail chwycił mnie za rękę i okręcił. Chwycił mnie za biodra i przysunął mnie do siebie. Uśmiechnął się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech. W końcu odsunęłam się do niego i podeszłam na skraj sceny.
                - Never let you go! – zaśpiewałam ze łzami w oczach.
                Kucnęłam i przybiłam piątkę z moim fanem. Inny znów rzucił mi misia, którego podniosłam i go przytuliłam do siebie.
                Podałam misia jednemu tancerzowi by go gdzieś odłożył.
                Właśnie żegnałam się ze swoimi tancerzami gdy zobaczyłam Michaela, chłopaka od Abby, który pokazała mi, że musimy porozmawiać.
                Wyszłam ze sceny i podano mi butelkę z wodą mineralną. Upiłam łyk i zdjęłam gumkę z włosów.
                - Co tu robisz? – spytałam go.
                - Postanowiliśmy cię chronić. – powiedział. – Wczoraj dokładnie przedyskutowaliśmy wszystkie za i przeciw.
                - Jesteście pewni tego ? – mój głos był poważny.
                - Avril, jesteś taka sama jak my. – uśmiechnął się. – Impulsywna, robisz to co ci się podoba i nie patrzysz za siebie. Twój tata nie jednego z nas ochraniał i przyjmował zlecenie.
                - Dziękuje. – uśmiechnęła się i mocno do niego przytuliłam.
                - Nie ma za co. Mimo to i tak nienawidzę twojego chłoptasia.
                - Nie ma go już. Zadanie się skończyło. – odsunęłam się od niego.
                Gdyby wiedział, jak bardzo się zmieniłam i że zbytnio tamtej dziewczyny nie ma, na pewno by nie chciał mieć ze mną do czynienia, ponieważ nazwałby mnie mięczakiem.
                Pożegnałam się z Scooter’em i wyszłam z Sali koncertowej. Przygryzłam wargi kiedy zobaczyłam idącego w moją stronę Nail’a z bukietem żółtych róż. Kiedy był już przede mną pocałował mnie buziakiem w policzek i wręczył mi je.
                Miło mi się zrobiło, jednak na jego miejscu wolałabym Jusina niż jego.
                - Dziękuje. – uśmiechnęłam się do niego. – Miło z twojej strony.
                - Musimy iść. – poinformował mnie Michael.
                - Dobrze. – zgodziłam się z nim.
                Tak naprawdę Nail nic nie zdążył się odezwać, gdy wyszliśmy. Podchodziliśmy właśnie do samochodu, kiedy usłyszeliśmy strzał i rozwaloną szybę od auta. Kucnęliśmy i chronił nas właśnie samochód. Wyciągnęłam właśnie z kieszeni pistolet i go odblokowałam. To samo zrobił Michael, który wychylił się i szukał osoby, która chce nas zabić.
                Jak na złość było pełno reporterów, którzy chcieli zrobić mi zdjęcia i uciekali gdzie popadie. Bałam się co oni mogą napisać, jeżeli chodzi o dzisiejszy strzał do mnie.
                Kolejny strzał i poczułam kawałki szkła opadające na moje włosy. Skrzywiłam się. Na czworaka przeszłam do innego samochodu, w celu zobaczenia osoby, która chce mnie zabić. Zauważyłam jedynie tłum uciekających ludzi z krzykiem i usłyszałam kolejne strzały w moją stronę i mojego ochroniarza. Nikogo nie widziałam z bronią celującego we mnie. Podniosłam twarz do góry i zobaczyłam na dachu zakapturzoną osobę z pistoletem. Mam cię! Wycelowałam tam i strzeliłam, jednak nie trafiłam.
                Zobaczyłam jak on/ ona wcelowuje we mnie, więc szybko pobiegłam gdzieś za zaułek a za moim śladem poszedł Michael.
                - ja nie wiem w co ty się wpakowałaś ale niezła zabawa. – zaśmiał się. – Na trzy biegniemy przed siebie do najbliższego sklepu, budynku czy chuj wie co i spierdalamy drugim wyjściem na przystanek autobusowy. Wsiadamy i jedziemy gdzie kol wiek.
                - Mam lepszy plan. Rozdzielamy się. Wtedy osoba, nie będzie wiedziała gdzie jest nasz cel. – zaproponowała.
                - Kurde, gdybym był dziewczyną można się zamienić ubraniami.
                - Damy radę.
                - Przeskocz przez mur a ja biegnę ulicą. Spotykamy się cztery przecznice dalej, na przystanku autobusowym. – spojrzał na zegarek. – Autobus powinien odjeżdżać za dziesięć minut. Stąd mamy niecałe piętnaście, biegiem siedem. – mówił bez tchu. – Jak mnie nie będzie wsiadaj. W sumie ty dalej wiesz co robić. – poklepał mnie po ramieniu. – Uciekaj!
                Przeskoczyłam przez mur i pożałowałam, że mam na sobie szpilki. Był wieczór więc ludzie dziwnie mi się przyglądali. W dodatku, niektórzy wołali mnie bym dała autografy. Przykro mi było, że im nie mogłam rozdać ale teraz modliłam się o swoje życie. Szłam na szczęście ulicą tłoczną i osoba biegnąca za mną miała pewnie trudności z dogonieniem mnie. Odwróciłam się na chwilę i zobaczyłam jak biegnie za mną zakapturzona dziewczyna. Cholera. Skręciłam nagle w jakąś uliczkę, szybko wdrapałam się po drabinkach na dach i zaczęłam biec. Tutaj bloki były bardzo blisko siebie położone więc mój problem z przeskakiwaniem ich był minimalny. Jednak problem zaczął się gdy usłyszałam strzał za sobą. KURWA!
                Wychyliłam rękę do tyłu i strzeliłam na oślep. Znając moje szczęście nie trafiłam. Nagle się zatrzymałam i odwróciłam. Widziałam jak osoba biegnąca za mną zatrzymała się i uśmiechnęła się szeroko. Przyznam się, że tej dziewczyny nie widziałam nigdy na oczy. Strzeliłam w jej udo. Upadła i zaczęłam znowu biec. Zeszłam z bloków i podbiegłam szybko na dany przystanek. Z daleka widziałam Michaela rozmawiającym z kimś przez telefon. Nagle zobaczyłam podjeżdżający znany mi dobrze samochód. Czerwony ford zatrzymał się piskiem opon najpierw przy nim a po chwili koło mnie. Wsiadłam wymęczona do niego i zamknęłam z hukiem drzwi.
                Ruszyliśmy z piskiem opon. Oparłam głowę o zagłówek i czekałam aż coś ktoś powie. Cieszyłam się na widok Alexa, który był skupiony na drodze. Teraz do mnie dotarło, że mieliśmy pościg. Kurwa!
                Z jego schowka wyciągnęłam trochę inną broń  i czekałam zsunęłam szybę. Wychyliłam się i poczułam jak wiatr rozwiewa moje włosy. Strzeliłam w przednią szybę, by nie mogli dalej jechać po chwili w oponę. Wiecie co i tak pędził za nami jak głupi.
                - Daleko nie pojadą już. – powiedział skupiony Alex. – Opona im to nie umożliwi.
                - Jedź do naszego domu. Avril u nas się zatrzyma a tam jej nie będą szukać. – rozkazał Michael. – W dodatku dzisiaj się upijemy kochana.
                - Alex jedź chroń mojego tatę. – spojrzałam na niego. – Widzisz że mam ochronę.
                - Jesteś tego pewna?
                - Tak.
                Spojrzałam w boczne lusterko i zauważyłam, że nie ma nikogo jadącego za nami. Klasnęłam szczęśliwa w dłonie i włączyłam radio.
                - Możesz zwolnić. Jesteśmy bezpieczni.
                - Jak koncert? – spytał mnie nagle Alex.
                - Jak widzisz pełen przygód.
                Kiedy wysiadłam z samochodu, wspomnienia mnie zaatakowały.

Jak to moi znajomi, po półgodzinie zapomnieli o tym i zaczęli się ponownie bawić. Ja sama ponownie się bawiłam tym razem z jakimś chłopakiem, którego nie znałam. A Justin zaczął podpity obmacywać się z Abby! Gdy tylko to zauważyłam przeraziłam się.

            Abby to śliczna długo włosa blond dziewczyna, o błękitnych oczach tak dużych i wydających się szczerych, szczupła sylwetka, tylko zachęcała chłopaków, a że była wysportowana to dodawała jej uroku.

            Blondynka zapomniała chyba tylko o tym, że w tym domu był jej chłopak, który im się przyglądał. No pięknie…

            Widziałam w oczach Michaela gniew i chęć mordu.  Przyglądałam się szatynowi, czekałam na jego nieodpowiedni ruch. Nawet wśród moich znajomych musiał mieć przejebane.

            Michael już wyciągał broń, gdy ja miałam ją w ręce i podchodziłam powoli w jego stronę. Byłam naćpana, więc moje ruchy były trochę szybsze, ale wydawało mi się że są wolne.

            Nagle podbiegł do Abby i Justina. Szarpnął nim tak, że upadł na podłogę. Chciałam go od niego oderwać lecz dostałam łokcia w brzuch i trochę mnie zgięło. Justin się podniósł się i chciał mu przywalić, jednak powstrzymała go broń, która była wycelowana w niego.

            - Dotknąłeś mojej dziewczyny. – syknął Michael.

Ten za to nie wiedział co ma powiedzieć, był w szoku a ja właśnie się podniosłam i analizowałam sytuację.

            - Odpowiedz coś gnoju!

Ten dalej milczał. To bardziej szatyna denerwowało. Cóż Avril wkracza do akcji. Przyłożyłam mu pistolet w tył głowy i odblokowałam.

            - Możesz opuścić broń i pogadać ze swoją dziewczynką, a ja zajmę się nim. Jest ze mną a osoby, które ze mną przychodzą są nietykalne. – przypomniałam mu.

            - On tyknął Abby.

            - Ona się na niego rzuciła i włożyła swój język w jego gardło. – blefowałam.

            Nie widziałam od samego początku jak się to zaczęło, jednak znałam Abby i w tym momencie chciałam ją zabić. Uh…

            - Widziałem ich od samego początku.

            - Wydaje ci się.

            - Avril nie denerwuj mnie. Zaraz go zastrzelę.

            - A ja ciebie, a i tak prędzej ty padniesz niż on. Znasz mnie i jestem do tego zdolna.

            Dał rękę na dół a ja go odwróciłam i przywaliłam z łokcia z nos.

            - Dziewczyn się nie bije. To dla opamiętania.

            - Koniec imprezy!- krzyknął brat Abby, Mason. – Wynocha, ty też Michael. A z tobą porozmawiam sobie siostro. – chwycił ją za przedramię. – Narobiłaś kłopotów.

      Weszłam do mieszkania i nagle rzuciła się na mnie Abby. Boże jak ja jej nienawidzę, za to, że pocałowała mojego Justina! Zaczęła cieszyć się, że jestem cała i zdrowa.

            - No, no ślicznotka jesteś w tych blond włosach. – uśmiechnęła się i puściła mi oczko. – Na pewno twój Justin pożera cie nocami.

            - Abby to była tylko praca. – warknęłam. – I to nie jest mój Justin.

            - Chodź napijemy się.  – pociągnęła mnie za rękę do salonu.

            Posadziła mnie na kanapie i czekałam aż przyniesie dwie szklaneczki z moim ulubionym napojem. Chwyciłam do ręki i od razu napiłam się. Poczułam jak robi mi się wewnątrz mnie ciepło i rozwaliłam się wygonie na kanapie. Abby zaśmiała się a jej brat do mnie podszedł z wielkim uśmiechem.

            - No Avril wyglądasz jak anioł. – usiadł mi na nogach. – Aż bym cię schrupał.

            - Chyba wyruchał. – puściłam mu oczako.

            Tutaj nie mogłam zachowywać się jak przez ostatni miesiąc. Musiałam być zimną suką bez uczuć, która jest gotowa zabić każdego.

            Zapomniałam dodać, że mój tata czasem nie wiedział jaka jest naprawdę jego córka. Lubiłam czasem odpłynąć. Tak ćpałam ale nie byłam nałogowcem. Podczas chronienia Justina, często wciągałam biały proszek by wszystko wyraźniej odczuwać. Na tej imprezie tutaj byłam naćpana i dlatego zdążyłam uchronić Justina od gniewu Michaela.

            -  Żebyś kotku wiedział. – przybliżył się do mojej twarzy.

            Położyłam swoją rękę na jego klacie i spojrzałam  jego brązowe oczy, które nie była ani trochę podobne do oczu Justina. W tych było widać tylko pożądanie a w tamtych, szacunek, troskę i wiele innych uczuć.

            - Ym odsuń się. – odepchnęłam go.

            - Jak zawszę, niedostępna Avril. – pogłaskał mnie po policzku. – Kiedyś zdobędę twoją cnotę.

            - Żebyś pierw nie leżał martwy na ziemi. – szepnęłam mu do ucha i chwyciłam go za krocze. – Ponieważ – siadłam na nim okrakiem. – nie jestem dla ciebie kotku. – musnęłam jego wargi swoimi. – Po drugie, cipy na śmietniku nie znalazłam.

            Wstałam z niego i podeszłam do okna. Spojrzałam za nie i nie dano mi chwili spokoju, gdy usłyszałam głos w telewizorze.

            - Avril Steel była atakowana przez swojego anty fana! – mówił reporter. – Na szczęście był z nią jej prywatny ochroniarz, który ją bronił. Dziewczyna była atakowana i wystraszona, nie wiedziała pewnie co się dzieje wokół niej.

            - Jak widzę, że sławna to szybko się stałaś. – powiedziała nagle Abby. – Dobrze, że nie znają cię od tej strony co my.

            - Chyba bym poszła od razu siedzieć. – zaśmiałam się. – Idę się wykąpać.

            - Możesz wziąć moje ciuchy. Dzisiaj impreza!

            Uśmiechnęłam się szeroko i poszłam na piętro. Weszłam do pokoju dziewczyny i od razu powędrowałam do jej garderoby, szukając czegoś odpowiedniego dla mnie. Wybrałam krótkie spodenki i luźną bluzeczkę odkrywającą mój pępek oraz wysokie szpilki.

            Miałam już plan jak mój strój będzie wyglądał. W łazience od razu rozebrałam się i zaczęłam brać prysznic. Dziewczyna miała doskonałe żele pod prysznic więc skusiłam się na jeden z jej ulubionych i zakazanych dla innych. Zaczęłam dokładnie myć swoje ciało i włosy, ponieważ w tej chwili potrzebowałam odprężenia. Kiedy spłukałam z siebie pianę. Oparłam się jedną ręka i ścianę prysznicu i głośno westchnęłam.

            Co on mi zrobił?

            Dlaczego on ciągle siedzi mi w głowię?

            Dlaczego nie odejdzie z moich myśli.

            Szczerze zabolało mnie to, że on wtedy na ulicy mnie olał i nie powiedział, ze i tak będzie przy mnie. Podobno jest moim przyjacielem, a prawdziwy przyjaciel by tak nie zrobił. Wtedy na parkingu go rozumiałam, ponieważ sama mu kazałam.

            W sumie tej chwili też, powiedziałam by odszedł i nigdy nie wracał.

            Podniosłam głowę pod strumień wody. Czułam przyjemne uderzenie kropel o moją twarz. Odprężało mnie to i nawet nie wiecie jak bardzo. Wyszłam z pod prysznica i owinęłam się z jednych puchowych ręczników. Wzięłam suszarkę do ręki i zaczęłam suszyć włosy jednocześnie je układając. Chciałam zrobić sobie artystyczny nie ład, który dość mi wychodził. Kiedy były suche, wzięłam się za malowanie. Nałożyłam podkład, trochę pudru i wytuszowałam rzęsy tak by moje oczy miały ciemna obwódkę. Usta znów pomalowałam czerwoną szminką i wyglądałam przepięknie.

            - Wow, normalnie inna ty. – powiedziała Abby. – Powiem ci wyglądasz olśniewająco.

            - Zobaczysz jak się ubiorę. – puściłam jej oczko.

            Kiedy ubrałam się w naszykowane ciuchy efekt był zabójczy a Abby się uśmiechała do znacząco. Wiedziała, że kogoś dziś wyrwę a ja nawet nie zamierzałam. Wyszłam z łazienki pozwalając się dziewczynie w spokoju naszykowała.

            Z daleka było słychać moje szpilki i każdy gdy tylko mnie zobaczył podszedł mocno mnie przytulając. Ktoś od razu pociągnął mnie do stolika gdzie naszykowany był towar. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wciągnęłam go.

            - Nasza Avril. – ktoś powiedział z dumą. – Nawet kariera jej nie zmieniła.

            Szkoda, że nie znali prawdy, że tutaj tylko gram złą dziewczynkę a tak naprawdę byłam inna.

            - Tak wasza. – potwierdziłam czyjeś słowa.

            Tutaj wątpiłam, że mój prześladowca mnie znajdzie.

            Ktoś zapuścił muzykę i zaczęłam tańczyć zapominając o ludziach i o problemach oraz o moim prześladowcy. Byłam szczęśliwa gdy mogłam sobie zapomnieć o wszystkim i czuć się wolna.

            Ktoś chwycił mnie za biodra i przybliżył swoje kroczę do mojego tyłka. Zaczęłam z nim poruszać w rytm muzyki.

            Nagle poczułam jak całuje mnie po karku i odeszłam od faceta. Nikt nie ma prawa mnie dotykać oprócz Justina!

            Kurwa on nawet jak jestem naćpana siedzi w mojej głowie.

            Odechciało mi się aktualnie imprezy i wyszłam do ogrodu siadając na schodach. W ręce miałam butelkę najdroższego Burbona i upiłam łyk. Czując ten smak byłam zadowolona.

            Nagle do mnie coś doszło i prawie wyplułam zawartość alkoholu w moich ustach.

            Normalnie zastygłam w ruchu.

            Ja go kochałam.

            Kochałam pierdolonego Justina Biebera.

            Do kurwy nędzy zakochałam się.

            Niech to szlak!


I jak wam się podoba?? Mam nadzieje, że tak. Coś się dzieje ze czcionką i nie jestem z tego zadowolona. Jestem ciekawa ile osób tak naprawdę to czyta, co raz bardziej dochodzę do wniosku, że mam tylko swoich 6 czytelników i smuci mnie to... Jednak nie będę wymuszać na nikim by komentował każdego mojego posta, chociaż miło się je czyta :D 


9 komentarzy:

  1. wow... Cudowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę coś sie spieprzylo z czcionką i pewnien moment jest troszkę dla mnie przynaniej nie zrozumiały ale jest dobrze, strasznie spodobało mi sie to opowiadanie z początku teraz troszkę tak słabiej jest ale nie zniechęcają sie :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest swietnie, szkoda tylko ze Justina nie ma

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam zawsze każdy rozdział bo opowiadanie to ty piszesz boskie, niestety nie zawszw mam możliwość komentowania, ale pamiętaj że za każdym razem czytam ;)

    @my_interiorr - mogłabyś mnie informować? :)

    +zapraszam do siebie: new-york-lovers.blogspot.com

    czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam przeczucie, że ona teraz zadzwoni do Justina i mu to powie! dfghfgjvhgfghjgh, blagam o kolejny jak njaszybciehj

    OdpowiedzUsuń
  6. Wohoho zakochala sie !!! Ciekaawe cou justina teraz?

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana czytam kazde ale nie zawsze mam mozliwosc skomentowac, jestem z toba i uwielbiam ten blog :)

    OdpowiedzUsuń