poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 17

Przepraszam, że tak długo nie dawałam rozdziału ale zgubiłam gdzieś pendrive i dopiero dziś go znalazłam ;c
Tak wiec przed wami jest ostatni rozdział i został tylko epilog.
Proszę także by każdy odpowiedział na moja ankiete, która jest po lewej stronie.
Miłego czytania :D

Świtało a ja dalej siedziałam na schodach w ogródku, aktualnie koło mnie była Abby i piłyśmy wspólnie alkohol, doprowadzając się do okropnego stanu. Byłam pijana i śmiałam się z pijanej koleżanki, która ledwo mówiła. Jej brat co chwilę sprawdzał czy nic się z nami nie dzieje. Oczywiści próbował nas zanieść do łóżka, lecz mu się to nie udało, ponieważ i tak wymykałyśmy się do ogrodu.
            - Wiesz co Abby? – spytałam ją lekko się jąkając.
            - Co ? –spojrzała na mnie w pół przymkniętymi powiekami.
            - Jesteś szmatą. – mruknęłam upijając kolejny łyk alkoholu.
            - Odezwała się. – zachichotała.
            - O co ci chodzi? – spytałam ją starając przybrać poważną minę.
            Dziewczyna zaczęła się śmiać jak głupia a ja jej postanowiłam potowarzyszyć. Nawet nie wiem kiedy leżeliśmy na mokrej trawie z porannej rosy i turlałyśmy się ze śmiechu.
            - Bo ty… haha… jaka twarz! – nie potrafiła nic powiedzieć.
            Śmiałam się z niej, ponieważ wyglądała jak debilka, kiedy trzymała się za brzuch i turlała po ziemi. Wiedziałam, że coś brała i to był główny powód jej pijaństwa. W sumie ja lepsza nie bylam, ponieważ gdy narkotyki ze mnie schodziły, ja wciągałam kolejną kreskę. Boże tato gdybyś ty wiedział jaka tak naprawdę jesteś, na bank byś mnie zabił.
            Po pięciu minutach podniosłyśmy się otrzepując ubrania i usiadłyśmy na schodach. Spojrzała na mnie poważnie i parsknęła ponownie śmiechem.
            - Jesteś gorszą szmatą ode mnie. – powiedziała dość wyraźnie. – Kokietujesz każdego i odtrącasz.
            - A ty byś każdemu skoczyła to łóżka. Mimo, że masz faceta.
            - Facet, który ma co noc inną. – pokazała mi język. – Jestem taka jak on.
            - Zdradza cie? – byłam w szoku.
            - Kotku on i ja jesteśmy ze sobą już tylko dla picu. – wyjaśniła. – Od kiedy z Justinem się całowałam skończyliśmy być ze sobą. – ziewnęła. – To nie było to.
            - Czemu podjęliście ?
            - Chce mieć normalne życie. – mruknęła. – Bez tego.
            Rzuciła przed nas bron i wytarła łzy spływającą po jej policzku. Przytuliłam ja do siebie a ona zaczęła płakać. Ja niestety uwielbiałam to beztroskie życie, bawić się chwilą i być silna. Mimo to też lubiłam normalne spokojne życie, jednak nie miałam go za długo.
            - Mam dość, życia które od dawna prowadzę. – łkała. – Ja już nie chce ale ciężko jest odejść.
            - Wiem coś o tym. – szepnęłam. – Sama próbuje. Właśnie dlaczego się wpakowałaś w to wszystko?
            - Bo chciałam być z Michaelem. – odparła. – A teraz nie mogę odejść, ponieważ mam za dużo wrogów.
            - Wiem coś o tym. – skrzywiłam się. – Normalnie chciałam być normalna.
            - Avril, dlaczego to takie trudne. – rozpłakała się. – Ja już nie chce.
            - Jeśli ja się uwolnię pomogę ci zostać zwykłą nastolatką.
            - Nie pomożesz. Sama nie dajesz sobie rady.            - Wiem i to mnie boli.
            Nagle zamyśliła się i chwyciła butelkę upijając łyk. Coś czułam, że nasza impreza musi się skończyć ponieważ ona i ja będziemy w ciężkim stanie, chociaż wątpię czy to jest możliwe. Podniosłam się i chwyciłam ją za rękę. Trzymając ją za dłoń weszłyśmy do salonu.
            W środku było pełno śpiących ludzi na kanapie i na ziemi, pewnie pokoje gościnne też są pozajmowane. Musiałam jednak przyznać, że jest posprzątanie i nie trzeba było męczyć się po wstaniu.
            Wchodziłam po schodach na górę i kiedy Abby zamknęła za sobą drzwi powłóczyłam nogami do pokoju pewnego kolegi, który z chęcią przyjmie mnie do swojego łóżka. Nawet nie zapukałam tylko wparowałam do pokoju.
            Mason od razu podniósł się i spojrzał na mnie. Bezczelnie zdjęłam bluzkę z siebie oraz spodenki i podeszłam do łóżka. Usiadłam na materacu i przeciągnęłam się.
            - Mmm… - mruknął mi chłopak do ucha.
            Ugryzł mój płatek ucha a ja zachichotałam. Odwróciłam się do niego i popchnęłam by się położył.
            - Zapomnij chce spać. – zaśmiałam się.
            - Szkoda, bo bym cię przeleciał. – mruknął. – Boże dziewczyno krzyczałabyś moje imię wielko krotnie kotku.
            - W marzeniach. – odwróciłam się do niego plecami.- Dobranoc.
            - Oj kotuś  - zaczął całować mnie po szyi. – Nie daj się prosić.
            - Weź swój ryj kochanie i idź spać. – mruknęłam.    Nagle poczułam jak mój towarzysz bierze moją rękę i kładzie ją na swoim kroczu. Otworzyłam szeroko oczy i wyskoczyłam z łóżka.
            - CO TY ODPIERDALASZ?! – wrzasnęłam.
            - Kotuś no nie daj się prosić. – podszedł do mnie. – Wiem, że mnie pragniesz.
            - Idę stąd. – pozbierałam swoje rzeczy. – Prześpię się w aucie.
            Chłopak od razu wystraszył się i podszedł do mnie.
            - Dobra, już nic nie będę robił.
            - Inaczej urwę twojego małego przyjaciela. – syknęłam.
            - Rączki będę miał przy sobie, nie pozwolę ci spać w samochodzie.
            Ponowiłam próbę i położyłam się koło niego. Kiedy tylko położyłam głowę na miękkiej poduszce moje oczy się zamknęły i zasnęłam.
            Poczułam jak ktoś zatyka mi usta. Otwarłam oczy i spojrzałam na dziewczynę stojącą przede mną. Nie znałam jej ale widziałam nienawiść w jej oczach. Chciałam ją uderzyć ale poczułam jak ręce mam przywiązane do ramy łóżka. Zaczęłam kopać ale nie potrafiłam jej trafić.
            Wystraszyłam się i to bardzo.
            Trzęsłam się ze strachu a na jej ustach powstał chytry uśmieszek.
            Odwróciłam głowę i zobaczyłam śpiącego Maisona. Cholera on nie żył, widziałam ranę postrzałową na jego czole. Przełknęłam głośno ślinę.
            - Witaj Avril. -  jej głos był szorstki. – Wiesz jak łatwo cię znaleźć.
            Spoglądałam na nią lecz dalej miałam zatkane usta.
            - Dzisiaj cię nie zabije. – szepnęła do mojego ucha. – Pamiętaj i tak cię znajdę ale najpierw twój chłoptaś.
            Wyszła zamykając za sobą drzwi. Zaczęłam krzyczeć. Byłam wściekła oraz wkurwiona. Wiedziałam, że już nawet tutaj nie mogę się chować. To nie było dobre wyjście w tej sytuacji. Ktoś wbiegł do pokoju i najpierw się zatrzymał. Abby widząc swojego brata zabitego oraz mnie przywiązaną zrobiła się blada. Za nią wparował Michael, który od razu wziął się za rozwiązywanie mnie. Później zakrył ciało swojego kolegi. Okrył mnie swoją bluzą i wyprowadził z pokoju. Byłam w wielkim szoku. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało.
            - Avril, jak się czujesz? – spytała mnie słabym głosem Abby.
            - Kiepsko. – mruknęłam. – Właśnie twój brat nie żyje.
            - On i tak by nie żył wcześniej czy później - odparł Michael. – Za dużo miał długów u dilerów.
            - Ale nie musiał umierać przeze mnie.
            - Avril nie jesteś tu bezpieczna ani żaden z nas. – szepnęła Abby. – Wiem że mieliśmy cie chronić…
            - Skończ! – wrzasnął Michael. – Oni nam nie raz pomagali. Teraz nasza kolej.
            - Mój brat nie żyje. – spojrzała w jego oczy.
            - Wiesz dobrze, ze prędzej czy później tak by się stało.
            - Ja do tego ręki nie przykładam! – jej głos był stanowczy.
            - Abby, uspokój się.
            - Mój brat właśnie został zabity! – spojrzała na mnie. – I to przez ciebie!
            - Abby kurwa zamknij ryj! – wrzasnęłam na nią. – Nie będę twojego brata opłakiwać, ponieważ każdy wiedział na co się piszę.
            - Jesteś zimną suką. – syknęła mi prosto w twarz. – Dobrze, że twoja matka cię nie widzi, ponieważ wstydziła by się za ciebie.
            Zabolało. Jednak dalej byłam twarda. Spojrzałam na nią złowrogo i może, głowa mnie bolała ale potrafiłam się odgryźć.
            - Mnie ojciec nie wyjebał z domu za to że puściłam się z narkomanem. – uśmiechnęłam się przebiegle. – Nie zdradziłam chłopaka, nie olałam rodziny i nie sypiam z kim popadnie.
            - Jesteś szmatą.
            - I kto to mówi. – poklepałam ją po policzku.
            Dotknęłam swojego zaczerwienionego policzka. Ta szmata właśnie mnie uderzyła. To była sekunda kiedy się na nią rzuciłam i zaczęłam okładać ją pięściami po twarzy. Poczułam jak ktoś mnie odciąga od niej, jednak ja nie miałam dość. Rzucałam się, lecz gdy przerzucono mnie przez ramię i zaniesiono mnie salonu uspokoiłam się. Jedynie kopnęłam chłopaka w kostkę, jednak on nawet nie drgnął.
            - Czy to piekło nigdy się nie skończy? – spytałam przeczesując dłonią włosy.
            - Schowaj się. – powiedział Michael poważnym tonem. – Ucieknij, ja musze teraz zająć się pogrzebem i rozkazać ludziom by sfałszowali akt zgonu.
            - Czyli to koniec. – stwierdziłam. – Teraz musze liczyć sama na siebie.
            - Boisz się? – dotknął mojego ramienia.
            Spojrzałam w jego oczy i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Żyłam w ciągłym stresie a dzisiejszy wybryk tylko mnie zdenerwował i wyprowadził z równowagi. Teraz musiałam zdecydować.
            - Nie boje się. – byłam pewna tego co mówię. – Dam sobie radę.
            - Na pewno? – martwił się.
            - Tak. Jestem Avril Steel. Zimna suka bez uczuć. – puściłam mu oczko. – Prędzej ona zginie niż ja.
            Nagle poczułam jak ktoś mnie czymś rzuca. Odwróciłam się i zobaczyłam jakieś spodnie na ziemi i bluzkę na ziemi. Abby stała zalana łzami z dala od nas. Wiedziałam, że jest załamana ponieważ, jej brat zginął przeze mnie.
            Trochę dziwnie się z tym czuję, lecz taka jest kolej życia. Ktoś umiera by inny mógł żyć.
            Wpadłam na pomysł!
            - Pomożecie mi ostatni raz? – spytałam poważnym tonem.
            - Jak? – spytał Michael.
            - Upozorujecie moją śmierć a ja wyjadę. Zmienię nazwisko, wygląd i moja rodzina będzie bezpieczna.
            - Zranisz ich.
            - Będą bezpieczni. Każdy z nich.
            Najbardziej chodziło mi o Justina, który miał być najbardziej bezpieczny.
            - Dobrze. – położył swoją dłoń na moim ramieniu.   - Dzisiaj wieczorem.
            - Wypadek samochodowy?
            - Tak.
            - Pogadam z moimi ludźmi i zobaczymy co da się zrobić. – spojrzał w moje oczy. – Jesteś pewna, że chcesz każdego stracić?
            Nie! Jasne, że kurwa nie! Chce mieć ich przy sobie lecz, dla nich będzie najlepiej.
            - Tak.
            - Załatwimy ci dom, pieniądze i wszystko co potrzebne.
            - Mogę się z kimś pożegnać?
            - Wróć o dwudziestej.
            Ubrałam się szybko i wsiadłam do samochodu. Wyciągnęłam telefon, ze łzami w oczach stukałam wiadomość do każdego z mojej rodziny.
            Zawszę będę was kochać. Jesteście dla mnie wszystkim najlepszym co mnie w życiu spotkało a teraz żegnajcie. Na zawsze wasza Avril.
            Po wysłaniu jej każdy do mnie dzwonił. Nie odebrałam, nie mogli wiedzieć o moim planie. Jutro i tak będzie o mnie głośno. Słynna Avril Steel nie żyje.  
            Musiałam tylko z jedną osobą się pożegnać i wiedziałam, że to będzie najtrudniejsza rzecz w moim życiu. Jednak wiedziałam jedną rzecz. Chciałam być na swoim pogrzebie i zobaczyć się z rodziną po raz ostatni.
            Podjechałam pod znany hotel i spojrzałam na znany mi mój samochód, którym odwiozłam tu Justina. Wysiadał właśnie z niego. Zatrąbiłam by się odwrócił. Otwarłam swoje drzwi i niepewnie wysiadłam. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się. Podeszłam do niego i mocno go do siebie przytuliłam.
            - To koniec – szepnęłam. – Będę tęsknić.
            - Avril co ty mówisz. – był przerażony.
            - Przegrałam, tak będzie najlepiej. – spojrzałam w jego brązowe oczy i dotknęłam jego policzka. – Nie mam innego wyjścia.
            - Co ty znów ubzdurałaś w swojej głowie? – jego oczy były przerażone.
            - Kocham cię. – pocałowałam go i odeszłam.
            - AVRIL? – krzyknął. – AVRIL NIE ODCHODŹ!
            Pobiegłam do swojego samochodu i chciałam odjechać. Jednak stanął przed maską auta i czekał aż wyjdę. Miałam zamiar cofać autem, lecz on podszedł i otwarł moje drzwi.
            - Avril co ty odpierdalasz?! – widziałam jego łzy na policzkach.
            - Daj mi odejść. – łkałam. – Pozwól mi do cholery.
            - Nie pozwolę ci odejść. – chwycił mnie za rękę.
            - Dlaczego? – dalej patrzyłam się w jego oczy.
            - Bo cię kurwa kocham! – krzyknął. – I nie pozwolę ci odejść.
            Spojrzałam na niego i dotknęłam jego policzka. Nawet nie wiecie jak w tej chwili byłam szczęśliwa, mimo to nie zmieniłam decyzji.
            - Do zobaczenia. – odepchnęłam go tak że upadł na ziemie i odjechałam.
            Wiedziałam, że będę cierpieć ale najbardziej mój tata, który ponownie kogoś straci. Stracił kobietę swojego życia a teraz córkę swojego byłego wroga, którą traktował jak swoje własne dziecko i nawet kochał jak swoje. Łzy nie przestawały mi lecieć. Czuje, że mój pogrzeb bardziej mnie zrani niż nie jeden cholerny strzał w moją osobę.
            Kiedy byłam pod domem do auta wsiadł Michael. Przesiadłam się na miejsce pasażera. Teraz wiedziałam co się zaczyna.
            - Masz siedem dni na opuszczenie kraju, jedziesz do europy dokładnie do Polski. Tam moi ludzie się dobą zajmą, do póki nie nauczysz się polskiego. Potem jesteś zdana na siebie.
            - Dobrze.
            - Pożegnałaś się z nim? – spytał gdy odpalił silnik.
            - Z kim?
            - Twoim Justinem.
            - On nie jest mój. – szepnęłam. – I nigdy nim nie będzie.
            - I tak wiem, że coś do niego czujesz. Widziałem to wtedy na imprezie.
            - Wydaje ci się.
            - Avril wiem dobrze jaka jesteś. Zmieniłaś się i nie musisz udawać, że to cię nie boli.
            - Kocham go. – załkałam. – Ale tak będzie lepiej.
            - Możesz…
            - Nie! – oburzyłam się. – Oni mają być bezpieczni.
            - Jak wrócisz za kilka lat wszystko będzie dobrze. – chwycił mnie za rękę. – A teraz wysiadaj!
            Tak jak mówiłam od razu po moim udawanym wypadku było pełno nagłówków o mojej śmierci.  Ludzie mówili, że to wina jakiejś anty fanki. Przechodziłam ulicami jako Julia Ostrowska i obserwowałam jak każdy telewizor w sklepie pokazywał moje czarno białe zdjęcie, jak gazety o mnie pisały i o moim pogrzebie, który był właśnie dzisiaj. Widziałam jak mój tata zalany łzami siedział przy prochach obcej dziewczyny i opowiadał jej co wydarzyło się po jej urodzinach. Opowiadał jak bardzo bolała go moja zmiana po śmierci matki, jak bardzo martwił się gdy chorowałam. Nie chciałam ich zostawiać, lecz nie potrafiłam inaczej. Oni musieli być bezpieczny. Obiecał, że zemści się na mojej morderczyni.
            Kiedy tego słuchałam w ukryciu łzy leciały mi po policzkach. Małe szansę były na to, że on ją znajdzie.
            Łamało mi się serce, gdyż nie mogłam do niego podejść i powiedzieć mu, że jestem i żyję ale dziś wieczorem miałam samolot oraz nie mogłabym znów sprowadzić na nich niebezpieczeństwo.
            Justin się załamał i siedział u siebie w pokoju z nikim nie rozmawiał.
            Skąd to wiem?
            Udawałam moją koleżankę. Nikt mnie nie rozpoznał, ponieważ miałam ciemno brąz perukę i zielone soczewki. Uwierzyli w moje kłamstwo nie poznając mnie.
            Trzymałam teraz list do Justina, który mu napisałam ze łzami w oczach i zastanawiałam się czy mu go podać na pogrzebie.
            Drogi Justinie.
Wierzyłam że wyciągnę Ciebie z tamtej sytuacji i udało mi się prawie tracąc życie, lecz czułam że robię to dla kogoś wartościowego. Teraz nie żyję i pewnie każdy mnie opłakuję.
            Chciałam byście byli bezpieczni, by osoby, których kocham nic się złego nie przytrafiło. Udało mi się i jesteście bezpieczni, a ja?
            Jestem z dala od was i będzie mi was brakowało. Serce mi się łamie, że aktualnie nie mogę mieć was przy sobie i widzieć twoich brązowych oczu, które uwielbiam oraz widzieć tego zniewalającego uśmiechu.
            Dlatego powiem ci jedną rzecz.
            Znajdziesz mnie nawet gdy jestem martwa, kiedy to wszystko się skończy.
            Odnajdziesz mnie w swoim sercu i mam nadzieje, że słowa, które powiedziałeś na parkingu to prawda i że mnie kochasz. Umarłam z uśmiechem na twarzy i wiedz, że nawet w piekle będę je pamiętała oraz zawszę wspominała sobie twoje słowa i każdą chwilę, kiedy byłeś przy mnie. Pamiętasz ile mieliśmy prób do wspólnego seksu?
            Żałuje, że nie doszło do niczego byłabym bardziej szczęśliwsza niż teraz. Żałuje, że musiałam zaplanować swoją śmierć…
            Zaopiekuj się moim tatą. To moja prośba.
            Moje ostatnie życzenie.
                                               Kocham cie
                                   Avril.
            Stałam właśnie koło drzewa ubrana na ciemno i obserwowałam jak ludzie właśnie składają mojemu tacie kondolencje.
            Był załamany i tylko tyle wolę wam powiedzieć.
            Właśnie ludzie się zbierali do wyjście. Wyszłam za drzewa i chwyciłam brązowookiego za dłoń.
            - To od Avril. – szepnęłam. – Chciała bym ci to dała.
            Chłopak jednak nie dał się zmylić. Rozpoznał mnie, widziałam po jego oczach i radosnym uśmiechu. Wziął ode mnie kopertę.
            - Ty żyjesz. – szepnął.
            - O czym ty mówisz? – udawałam zdziwioną.
            - Avril nie kłam. Rozpoznam cie wszędzie. – dotknął mojej dłoni.
            - Rozumiem, że ona była ważna, lecz nie uważaj mnie za nią.
            - Wszędzie cie rozpoznam…
            Avril bądź twarda, wiem że to okropne co teraz się dzieje, lecz bądź twarda.
            - Żegnaj gwiazdeczko…
            Odeszłam ze łzami i nigdy miał mnie już nie zobaczyć. Do póki nikt nie złapie mojej prześladowczyni.
            Kiedy byłam pod lotniskiem to ona mnie znalazła i z uśmiechem w oczach wbiła we mnie nóż…
            Tak oto resztkami sił. Opowiadam wam końcówkę mojej miłości co do Justina i o tym jak on poznał prawdziwą mnie, komu nigdy innemu się nie odtworzyłam.
            - Kocham cie Justin… - szepnęłam i zamknęłam oczy.

8 komentarzy:

  1. Jezu popłakałam się:(

    Uwielbiam to opowiadanie , tak mi przykro , żet koniec

    Kocham Cię i dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko :'( poplakalam sie.

    OdpowiedzUsuń
  3. To było takie cudowne :')

    OdpowiedzUsuń
  4. Popłakałam się :<
    Mam nadzieję, że druga część będzie niedługo. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Prosze daj znac jak bedzie druga czesc uwielbiam to opowiadanie..

    OdpowiedzUsuń